Chrześcijaństwo uczy nas, że śmierć jednego człowieka to śmierć całego świata. Nieszczęśni ci, w których rękach spoczywają losy innych, ich wybór będzie z moralnego punktu widzenia wątpliwy, kontrowersyjny i dyskusyjny, zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzi szafowanie ludzkim życiem. Robi się strasznie wówczas, kiedy ofiarami mogą być dzieci.
W tej powieści wszystko budzi przerażenie. Świat, który wskutek fluktuacji magii nagle staje w obliczu inwazji sił paranormalnych, niczym kolejnej fali zlodowacenia. Bohaterowie, nieprzyjemni, raz wrażliwi i kulturalni, by po chwili zamienić się we wcielone zło. Przyroda ożywiona i to do tego stopnia, że na nic zdaje się ludzka technika, z którą radzi sobie świetnie, gdy tylko zechce. Dewastacja polityczna - ludzie mieszkają w miastach niczym na wyspach i tylko szaleńcy nie przemieszczają się innym środkiem transportu niż lotniczy. I do tego jeszcze panuje przenikliwe zimno, a ludzie po śmierci chodzą po ulicach.
Człowiek znajdujący się w skrajnych warunkach jest częstym tematem powieści i nadzwyczaj ważnym ich motywem staje się wątek ocalenia pierwiastka etyki i humanizmu, mimo iż w walce o przetrwanie może to być słabością, nierzadko zgubną. Ofiara z dzieci, aby pakt równowagi został utrzymany wydaje się być czymś okropnym, jednak przywódca, Winter wie jaki koszt byłyby jej niezłożenia. I odwrotnie, jego najwierniejszy pretorianin zdradza, bo śmierć trzynastego dziecka jest nie do pogodzenia z jego wewnętrznym poczuciem ładu, mimo że kilka godzin wcześniej bez większych oporów torturował.
Zajmujący jest też pietyzm Stewarta dla śmierci. Tu nie ma przypadków, jedynie raz, gdy czytamy o wybuchu w koszarach mamy zgony masowe. Odejście bohaterów to długa opowieść, jak w sagach. Czasem nawet dla konstrukcji powieści zbędna, jak rozdział walki Nicka o przeżycie w koszmarnych warunkach. Tu nikt się nie poddaje, a jeśli już przyjdzie pożegnać się z ziemską powłoką, John Walker wraz z nim mają na pewno coś do zrobienia.
Powieść nie jest łatwa w czytaniu, spore nasycenie wątkami chińskimi percepcji nie ułatwia, jednak Chinatown zdaje się być miejscem czarownym także bez dziwnych, półobecnych bogów. Splatanie się silnych wątków religijnych, magicznych, etycznych, fantastycznych, niebanalna fabuła daje nam melanż, któremu naprawdę warto poświęcić kilka godzin czytania.