Julka i Majka są bliźniaczkami – dzieli je 20 minut, to, że Majka czytuje „Sto lat samotności”, a Julka „ Zbrodniarza i pannę”, Majka interesuje się Grotowskim i Fellinim, a Julka wciąż ma budzik z kolorową Myszką Miki na cyferblacie. Majka ma chłopaka – od wielu lat tego samego i chyba do grobowej deski. Julka lubi się bawić, nie szuka stałego związku, doświadcza wiele, ale nic nie kończy się zobowiązaniem. Do czasu, aż w jej brzuchu zamieszkuje lokator – Julka zachodzi w ciążę i tego dnia, na dyskotece, dzieli się rewelacją z siostrą.
Majka jest oburzona i pyta o możliwość, żeby dziecka się pozbyć. Ale jest już raczej za późno. Siostry się kłócą i Julka wychodzi sama z dyskoteki. Julka wraca do domu i idzie do łóżka. Majka nigdy do domu nie dociera. Pierwsze godziny świtu nie niepokoją Julki. Nawet dzień i późny wieczór. Ale następnego dnia dociera do niej, że coś musiało się stać i serce zaczyna jej bić dużo szybciej. Majki nie ma i to nie jest zwykła siostrzana kłótnia – Majka zaginęła i jedynym zadaniem Julki staje się to, by dowiedzieć się, gdzie jest.
Siła tej powieści są dwie rzeczy – pierwsza to osadzenie jej w czasach PRL. Autorka świetnie oddała tamte realia. Szare ulice, milicjantów, jasnowidzów, pomagających funkcjonariuszom, politykę, która leży na ulicy i nadeptuje się ją chcąc nie chcąc. Julka szukając siostry musi wejść na sam szczyt, zapukać w drzwi dostojników państwowych i oficjeli, bo inaczej sprawa jej siostry trafia na sam dól stosu akt. Tak dzieje się wszędzie – w każdym miejscu kraju najważniejsze jest, by mieć mocne plecy, by móc się oprzeć na kimś wyższym rangą. W takim świecie miłość przestaje mieć znaczenie i Julka zastanawia się, jak ma sprowadzić na taki świat dziecko. Jest sama ze swoimi uczuciami – matka dawno temu popełniła samobójstwo. Ojciec do dziś dnia nie otrząsnął się z tej traumy. Jest, a jakby go nie było, nie ma więzi z córką, ma tylko pokrewieństwo. Nie poradził sobie z odejściem matki, a teraz ma kolejne zniknięcie. Julka nawet nie ma sumienia dokładać mu do zmartwień nieślubnego dziecka.
Drugą mocną stroną są bohaterowie. Mają mocne szkielety, stąpają twardo po ziemi, osadzeni w rzeczywistości, która co prawda jest fikcyjna, ale czerpie z realnego świata. Są soczyści, dogłębnie zanalizowani, autorka nie chce nic przegapić, więc robi im swoistą wiwisekcję, wyciąga na wierzch wszystkie ważne zdarzenia w ich życiu i tworzy postaci spójne, pełne.
Najbardziej ujął mnie Romek, młody policjant, który jest modelową dobrą postacią w tej powieści. To człowiek o silnej woli, która kształtowała się przez lata i ma swoje źródło w dzieciństwie. Tam umacniał swoje nogi, które nigdy nie miały chodzić, a jednocześnie charakter. Tam kształtował swoje priorytety. To postać, której bardzo łatwo było poddać się systemowi, być czarnym charakterem, być konformistą. Odwrócił się od łatwych rozwiązań, podźwignął się i dzięki temu ułożył sobie życie jako uczciwy człowiek, z czystym sumieniem.
W książce gra muzyka – co kilkanaście, kilkadziesiąt stron rozbrzmiewa tam „Rivers of Babylon” zespołu Boney M. To piosenka, która parafrazuje fragmenty biblijnych Psalmów i mówi o tęsknocie Izraelitów za Syjonem, ich niewoli i niemocy. Pod tym swoistym hymnem kryje się wiele tęsknot – tęsknota kraju za wolnością, tęsknota za sprawiedliwością, tęsknota za nową lepszą Polską, która jeszcze długo nie nadejdzie. To też tęsknota Julki za Majką i paradoksalnie także tęsknota za tym, żeby się od niej uwolnić i potrafić „żyć bez powietrza”, pójść dalej, nie dążyć obsesyjnie do rozwiązania tajemnicy i nie musieć już nigdy być mniejszą połówką – tą gorszą, tą mniej wykształconą, tą, której świat na pewno nigdy by nie wybrał, gdyby miał wybierać między dwoma dziewczynami, które dzieli 20 minut i kolorowy budzik z Myszką Miki.