Ze skrajności w skrajność, czyli chory kontra siła psychoterapeuty
Psychiatra? Nie, przecież co powiedzą ludzie? Wszystko trzeba rozwiązać w rodzinie. Brudy pierze się tutaj, nie na zewnątrz. Lepsze będzie lanie... W ten sposób rodzice sprzyjają chorobom psychicznym, potęgują ich rozwój, zwiększają niską samoocenę dziecka. W ten sposób narodziły się demony Rachel. Dopóki ktoś nie nazwał tego BPD. Pograniczne zaburzenia osobowości. Do tego dnia, gdy jako spełniona matka, żona i nauczycielka, nie trafiła nagle na oddział szpitala psychiatrycznego, nie wiedziała, że jest chora. A przecież była taka normalna, może tylko czasem nadpobudliwa, może rzeczywiście w pewnym okresie życia, jej sposób odżywiania pozostawiał wiele do życzenia... Ale czy naprawdę jest wariatką?
W tej książce nie chodzi o odpowiedź na to pytanie. Wkraczając w jej strony, wchodzimy w życie, ale i umysł kobiety, u której zdiagnozowano w wieku prawie trzydziestu lat BPD. Obserwujemy wewnętrzną i zewnętrzna walkę o normalne życie. Nagle wyjaśniające się „wpadki” z czasów dzieciństwa, poczucie odosobnienia, samotność wieku dojrzewania, czy zaburzenia żywienia. Powoli, wraz z terapeutą, powracamy do czasów dzieciństwa, by wydobyć, głęboko tkwiące, korzenie demona tej choroby. Stajemy się świadkiem leczenia, ale też wielu upadków. Bo obserwujemy prawdziwą wojnę, w której nie wszystkie bitwy można uznać za wygrane. Jednak pod okiem czujnego stratega – terapeuty, jedynego, który odważył się jej pomóc, wygrała.
Książka jest naprawdę świetnie napisana. Rzeczywiście, jak informują nas na okładce, może ona nie tylko uświadomić istnienie samej choroby, ale przede wszystkim zobrazować ogrom jej tragedii rodzinom samych chorych, oraz pomóc tym, którzy przygotowują się, lub już wykonują zawód, terapeuty. Niestety, idylliczny wprost sposób leczenia, łatwość i dostępność środków medycznych, to nie nasza, polska rzeczywistość. Na pewno nie jest to książka dla osób chorych. Ci mogą popaść w jeszcze gorszy stan. Zwycięstwo bohaterki nad chorobą, trzeba to sobie uświadomić, było przede wszystkim wynikiem cudownego splotu sprzyjających wydarzeń. Materialnej swobody, dostępności leków, świetnego szpitala, „normalnego” i obecnego przez cały czas lekarza terapeuty, który nie tylko zdiagnozował, ale też podjął się leczenia tego schorzenia, od którego wielu lekarzy psychiatrów woli po prostu uciec. To niestety obraz z całkiem innego świata, w którym choroba nie oznacza wyroku. Dla nas często świata mitycznego. Nie ma się co
oszukiwać, polska służba zdrowia, a już w szczególności leczenie terapeutyczne, to wyłącznie lekarz prywatny. Wynik to ogromne nakłady finansowe i nie zawsze dobre skutki. Jednak istotne jest to, iż takie książki pojawiają się na rynku wydawniczym, gdyż Polacy wciąż uciekają od zrozumienia, a co za tym idzie i zaakceptowania, chorób psychicznych. W dzisiejszych czasach spotkałam się nawet z uznaniem ich za „opętanie”. Tylko czekać, aż każdy z przypadków stanie się kanwą opowieści w stylu Egzorcyzmy Emily Rose. Chyba naprawdę jesteśmy najbardziej nietolerancyjnym i zaściankowym społeczeństwem Europy. Co jest podłożem? Wstyd czy tylko pogarda?