Zabójstwa są popełniane zarówno w dużych miastach, jak i mniejszych miejscowościach. W tym drugim przypadku wytypowanie przez policję podejrzanych zazwyczaj jest prostsze, szczególnie że sprawca często należy do rodziny lub znajomych ofiary. W takim kierunku zamierzała prowadzić śledztwo inspektor Vera Stanhope, kiedy matka piętnastoletniego Luke’a znalazła jego zwłoki w wannie. Bohaterka Ukrytej głębi została jednak zmuszona do rozwiązania znacznie bardziej skomplikowanej zagadki kryminalnej. Wkrótce bowiem popełniona została kolejna zbrodnia, a tym razem ciało młodej kobiety – podobnie jak Luke’a – umieszczono w wodzie udekorowanej świeżo zerwanymi kwiatami. Czyżby sprawcą był seryjny zabójca z makabrycznymi „artystycznymi” zamiłowaniami? Wprawdzie Vera Stanhope ze swoim zespołem prowadzi rutynowe przesłuchania świadków i zabezpiecza ślady w miejscach odnalezienia zwłok, ale przede wszystkim próbuje zrozumieć motywy postępowania mordercy. Oczywiście zdaje sobie ona sprawę, że do wniesienia oskarżenia
konieczne będzie zgromadzenie niepodważalnego materiału dowodowego, ale w tym momencie jej podstawowym celem staje się zapobieżenie kontynuowaniu tej zbrodniczej serii.
Trzeba podkreślić, że Ann Cleeves potrafiła po mistrzowsku skonstruować intrygę kryminalną. Nie dość bowiem, że na początku naszą uwagę przykuwa niezwykły sposób postępowania mordercy ze zwłokami, to stopniowo odkrywamy wraz z policjantką coraz więcej faktów, które przesłuchiwani przez nią świadkowie najchętniej utrzymaliby w tajemnicy. Do samego końca czytelnicy nie mogą być jednak pewni, które z tych tropów okażą się fałszywe, a które doprowadzą Verę Stanhope do zbrodniarza.
Niewątpliwie zaletą Ukrytej głębi są też interesująco nakreślone zarówno postacie pierwszo- jak i drugoplanowe. Oczywiście najważniejsza jest główna bohaterka – inteligentna, samotna czterdziestoletnia policjantka, która niezbyt przejmuje się swoim wyglądem i nie wylewa za kołnierz. O ile jednak jej życie osobiste nie jest wzorowe, to z pewnością podziw budzi jej profesjonalne i pełne zaangażowania podejście do pracy. Zaskakująco dobrze dogaduje się przy tym ze znacznie młodszym Joe Ashworthem, który choć jest jej prawą ręką, to nie przeszkadza to mu w cieszeniu się z uroków życia rodzinnego. Ten tak na pierwszy rzut oka niedopasowany charakterologicznie duet okazuje się przy tym być nad wyraz skuteczny.
Po skończonej lekturze oprócz tej pary policjantów w naszej pamięci pozostają choćby czterej ornitolodzy-amatorzy, który znaleźli zwłoki kobiety, czy też matka Luke’a próbująca otrząsnąć się po tragicznej śmierci syna. W tej powieści nie ma bohaterów bez skazy, każdy ma jakieś słabostki czy sekrety, ale z kolei nawet przestępca nie jest ucieleśnieniem zła. Właśnie dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy czytali nie o tworach wyobraźni autorki, lecz o ludziach z krwi i kości, a przedstawiona w książce historia mogłaby się naprawdę zdarzyć w jakimś angielskim miasteczku.
W Ukrytej głębi mamy więc interesującą zagadkę kryminalną, budzącą sympatię i podziw główną bohaterkę, trzymającą w napięciu akcję, a także naprawdę trudne do przewidzenia zakończenie. Wszystko to zaś sprawia, że powieść ta powinna przypaść do gustu wielbicielom klasycznych kryminałów, którzy lubią obserwować, jak prowadzący dochodzenie stopniowo ustala tożsamość przestępcy.