Zapraszamy do czyśćca. Polacy na Wyspach. Mocny wywiad z emigrantką
Jola ma 50 lat i wyższe wykształcenie. Mąż porzucił ją dla młodszej, musiała zostawić firmę i dom. Wyjechała za chlebem do Anglii. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej koszmar dopiero się zaczyna. Była przetrzymywana w zamknięciu, stręczona mężczyznom. Dziś żyje na ulicy. Kamila Czul pisze o Polakach na Wyspach. Jej debiutancka ”Pani Kebab” dotyka najczarniejszych stron emigracji.
Rachela Berkowska: Mieszkasz blisko piekła.
*Kamila Czul: *W brytyjskim Leeds. Mało się o tym mówi, ale wiele osób ściąganych jest do Anglii do niewolniczej pracy. Na budowy, do burdeli.
Mówimy o handlu ludźmi.
W Leeds znajduje się duży ośrodek, do którego ci ludzie trafiają zaraz po uwolnieniu. I przebywają do momentu, aż wyjaśni się ich sytuacja prawna. Ośrodek jest anonimowy, nieoznakowany. Często mnie do niego wzywają. Pracuję jako tłumaczka, pomagam Polakom w kontaktach z urzędnikami. Głównie na komisariatach, podczas przesłuchań policyjnych, w sądach, opiece społecznej, szpitalach. Właśnie w tym ośrodku poznałam pana, który tu w Anglii, przez pięć lat był niewolnikiem. Zaoferowano mu z pozoru normalną pracę na budowie, skończyło się odebraniem dokumentów, wykorzystywaniem, ludzkim dramatem.
Poznałaś te mechanizmy?
Ludzie są zamykani w mieszkaniach po kilka osób, zastraszani, często bici. Są posyłani do pracy przez agencję, która potem w całości zabiera ich zarobki. Kobiety są zmuszane do prostytucji, jak książkowa Jola. Jej historia jest najkoszmarniejszą ze wszystkich przeze mnie opisanych. Nie do wiary, że coś podobnego może się komuś rzeczywiście przydarzyć.
”Po dwóch miesiącach przyszedł z karteczką. Tyle i tyle jesteś winna za mieszkanie, tyle za jedzenie, a to za transport. I powiedział, że pora oddać dług. I zawiózł mnie do pierwszego klienta” - to słowa Joli. Opowiedz o niej.
Naprawdę nazywa się inaczej. Zmieniłam bardzo wiele, tak, żeby uniemożliwić rozpoznanie moich bohaterów. Ale ich historie są prawdziwe. Ta książka mówi w całości prawdę. Jola przez długie lata pracowała w urzędzie, w Polsce. Miała męża, z nim firmę, karierę, dobre życie. A potem mąż miał kochankę i pomysł, żeby Jolę wysiudać. Skończyła ma emigracji, przetrzymywana w zamknięciu, upijana wódką, stręczona mężczyznom. Udało jej się uciec.
Ta historia nie ma happy endu.
Bo dziś Jola śpi na ławce w parku, nie chce wracać do Polski.
Masz Jolę pod skórą?
Najgorsze są bite dzieci. Krzywdzone. Te, które patrzyły na przemoc i same jej doświadczyły. Molestowane, akurat o tej historii nie mogę nic więcej powiedzieć, wciąż się dzieje.
Diabelnie ciężkie. Wcześniej pracowałaś w szkole, dlaczego zmieniłaś pracę?
Myślałam, że kiedy odejdę ze szkoły, poczuję ulgę. Nie będę wszystkiego brała tak bardzo do siebie. Spotkam tych ludzi raz, nie zobaczę więcej. Nie będę się do nich przywiązywać, jak do dzieciaków, które uczyłam. Ale to tak nie działa. Te sprawy mocno załażą za skórę. Nie da się ich pozbyć. Niedawno musiałam się napić zaraz po powrocie do domu. Znieczulić.
Pomogło?
Ta dziewczyna była młodsza ode mnie, miała trójkę dzieci. Pełna życia. Przyszła do szpitala po wyniki badań. Zaczęłam czytać. Zaawansowany rak mózgu, rokowanie - parę miesięcy. Patrzę na kartkę, przełykam ślinę i muszę jej to wszystko sama powiedzieć. To zło z moich ust wychodzi. Bo ona nie rozumie po angielsku. Z inną Polką poszłam na badanie USG. Taka była szczęśliwa. Lekarz patrzy na mnie i mówi: ”Tu nie ma bicia serca. Proszę się zgłosić na czyszczenie”. Powtórzyłam. Dziewczyna zemdlała. Zdarzyło się, że w sądzie tłumaczyłam sentencję skazującą na dożywocie.
Leeds leży w północnej Anglii, u podnóża Gór Pennińskich, nad rzeką Aire.
Jak to jest, Polacy w Anglii, a nie znają języka?
Często nie znają. Przyjechali do pracy fizycznej. Odkuć się w życiu. Albo zmylić pościg. Bo w Polsce mieli ogromne długi, przed którymi uciekali. To często osoby po wyrokach, alimenciarze. Nie chwalą się. Dowiaduję się o tym mimochodem.
Zdarza się, że ci przeleci przez głowę: ”Pomagam wyrzutkom”.
Nie patrzę tak na to, przed sobą widzę człowieka. Wiem, że są po wyrokach, odsiadkach w więzieniach. Większości mi szkoda. Poznałam pana, który odsiedział 20 lat za wyjątkowo brutalne zabójstwo. Przemiła osoba.
Zgrzytają mi te słowa.
Zabił mordercę swojej żony, którą kochał tak, że płakał opowiadając mi o niej. Spokojny, przemiły. Też znalazł się w ośrodku dla ofiar handlu ludźmi. Mówi się, że na swoje nieszczęście każdy pracuje sam. Nie do końca w to wierzę. Jeszcze raz wracam do Joli. Kto przeczyta, zrozumie.
Jak odreagowujesz ten ogrom zła, którego dotykasz?
Książka - to było moje odreagowywanie. Musiałam, powiem brzydko, wszystko to z siebie wyrzygać. Wywalić te historie, przelać na papier, byle z nimi dalej, byle były poza mną. Pracowałam w tutejszej szkole.
Uczyłaś w klasie dla wyrzutków. Tak nazywasz te dzieciaki, zbieraninę emigrantów z różnych stron świata. Co to egzaminów nie zdadzą, splendoru szkole nie przyniosą, ale przynoszą kasę.
Wytrzymałam trzy i pół roku. Pod koniec trzeciego zaczęłam pisać książkę. Miałam, jak to się mówi, pod korek. Chodziłam trzymając ręce pod pachami, żeby nikomu nie przyłożyć. To jest nie do wytrzymania! Nie do wytrzymania!
Co takiego jest nie do wytrzymania?
Głównie brak szacunku. W polskiej szkole nauczyciel z marszu ma wyższą pozycję. Tu nic z tych rzeczy. A ja do tego jestem mała, niska i pyzata. Wyglądam młodziej, niż te moje metrykalne 36 lat. Kiedy podczas przerw dyżurowałam na korytarzu i podchodziło do mnie pięcioro nastolatków, a każdy większy, każdy bojowo nastawiony, to przyznam, diabelnie ciężko było wystać te przepisowe 20 minut. Bałam się o całość swojej twarzy.
Piszesz o chłopaku, który potrafił przywalić bez uprzedzenia. O zadźganej nożem nauczycielce z Leeds. O swoim lęku i tym wszechobecnym, powtarzanym: I don’t care - nie dbam o to, nie obchodzi mnie.
Kiedy mnie samą przestało obchodzić, wiedziałam, że muszę odejść, bo dupa ze mnie będzie, nie nauczyciel, i tylko tam zaszkodzę. ”Co się stało z naszą klasą” - zapytuję się czasem, już z wygodnego fotela, z bezpiecznego oddalenia. Gdyby ktoś planował wyjazd na Wyspy, radziłabym mu odłożyć więcej pieniędzy i znaleźć mieszkanie w lepszej dzielnicy. Bo tu szkołę przydzielają zgodnie z meldunkiem. W tej gorszej, będzie jak w mojej książce, nie za fajnie.
Mieszkasz w lepszej?
Mieszkam w dzielnicy studenckiej, w której Polaków nie ma wcale. Ani patologii, ani nie-patologii. Utrzymuję znajomości głównie z Brytyjczykami. Przyznam, że łatwo tu o kumpelstwo, trudniej o przyjaźń. Wszyscy trzymają dystans. Mistrzowie small talków: ”Jak się masz? Jaka pogoda?”. Ale i tak staram się nie kontaktować z osobami spotkanymi w pracy, z Polonią.
Zdarzyło się, że musiałaś zerwać znajomość?
Tak, bo ta osoba przeszła wszelkie granice w wykorzystywaniu mnie. Pracowałam wtedy przez sześć dni w tygodniu, miałam wolny poniedziałek. Dzwoniła do mnie w niedzielę po południu.
– Co robisz jutro – rzucała w słuchawkę.
I na moje: ”Nie wiem, chciałam odpocząć, nic nie planowałam” – odpowiadała: ”To super, pójdziesz ze mną do lekarza, dentysty i do optyka, już się umówiłam”. Ustawiała mi plan. Wstawałam o siódmej rano i miałam cały dzień z głowy, a w następną niedzielę sytuacja się powtarzała. W końcu powiedziałam: dość. Polacy strasznie ”januszują”. Często słyszę: ”Znasz angielski, co to dla ciebie”. I chcą, żebym im tłumaczyła za darmo. Nie biorą pod uwagę, że przecież ja z tego żyję.
Dobrze z tego żyjesz?
Sytuacja tłumaczy ustnych jest w Anglii dość tragiczna. Kiedyś był to zawód szanowany, opłacany. Teraz, ponieważ rząd ma w dupie emigrantów, wiele się zmieniło. Sądy nie zatrudniają swoich tłumaczy, szpitale również, pozostają nam agencje. Trzeba się zarejestrować w milionie agencji, które zapewniają zlecenia. Patrzę na to, jak powoli zastępują nas niewykwalifikowaną siłą roboczą. Ktoś mówi: ”Kali jeść, Kali pić” i dostaje pracę. A ja się uczyłam 20 lat. Egzamin na przysięgłego zdałam najlepiej w całym kraju. To był wielki sukces, a dziś się zastanawiam, czy jutro dostanę zlecenie. Ale mam takie życie, jakie sobie wybrałam. Nie pracuję na cały etat, nie muszę wstawać o szóstej rano. I kocham to, co robię. Nie chcę zmieniać. Jestem w tym dobra. Ludzie o mnie proszą, chwalą. Przyjechałam tu na miesiąc, jestem już jedenaście lat.
_Jestem z całego serca za Partią Pracy. ”Tories out” - to także moje hasło - mówi Kamila Czul. _
Porzuciłaś Kozy.
Kozy są super. To podobno największa, pod względem populacji, wieś w Polsce. Leży tuż pod Bielsko-Białą. Kiedy byłam mała, hodowaliśmy krowy, świnie, a kobiety chodziły boso po ulicach. Pamiętam, że od rana do nocy bawiłam się w stogu siana. Teraz to przedmieścia Bielska. I prawda jest taka, że choć malownicze, to nie chciałam ugrzęznąć na przedmieściach. Miałam 25 lat, wróciłam właśnie po kilku miesiącach spędzonych w Stanach i znów wylądowałam u mamy. Zaczęłam pracować w ogólniaku dwie ulice dalej. Nogi mnie swędziały. Do Anglii ruszyłam na miesiąc. Nie minął tydzień, a ja się zakochałam. W Szkocie, jak ja góral, ten sam temperament. Jesteśmy razem już jedenaście lat. Polubiłam północną Anglię, pokochałam Leeds, z jego architekturą, dobrze się tu czuję, choć klimat mamy okropny. Wiosna trwa tydzień. Ciągle pada. Dziś też leje deszcz.
Polka, emigrantka, patrzysz na ten system z dwóch stron. Co myślisz o polityce socjalnej?
Jestem z całego serca za Partią Pracy. ”Tories out” - to także moje hasło. Partia Torysów, która rządzi od dobrych kilku lat, zmieniła wiele w sytuacji ludzi najsłabszych. Myślę o niepełnosprawnych. Młodzieży z rodzin zastępczych, z kolokwialnie mówiąc - gorszych domów. Ci, którzy mieli źle, mają gorzej. Opieka zdrowotna jest na kolanach. Ta polityka odbija się na najsłabszych. Dlatego jestem jej przeciwna. Oczywiście, że byli tacy, którzy nadużywali systemu, robili przekręty. Ale zgarniali ułamek kwoty wydawanej na opiekę społeczną. Boli mnie, że dzisiejsza polityka doprowadza do sytuacji, w których ludzie nie widząc drogi wyjścia, kończą ze sobą. Rozmawiałam ostatnio z panem, który po wypadku w pracy, był na zasiłku chorobowym. Aż dostał pismo, że zasiłek został mu odebrany. Składał apelację, jedną, drugą i czekał. On, niepełnosprawny, czternaście miesięcy był całkiem bez dochodów. Chodził po prośbie. Wspierali go znajomi. W końcu dostał nakaz eksmisji z domu i czekał tylko, aż go wywalą. Zapytałam, czy ma jakiś plan?
– No mam. Żeby nie wisieć za długo, powieszę się na podwórku.
Do takich sytuacji ludzie są teraz doprowadzani przez politykę antysocjalną.
Ciężko stać z boku. Co jak tego nie udźwigniesz? Masz plan na siebie?
Jestem silna, dorosła, zadbam o siebie. Nie jestem już matką Teresą, ratownikiem całego świata. Już wiem, że nie jestem w stanie uratować nawet tej jednej osoby, która stoi koło mnie.
Zaglądasz do Joli?
Przeczytam ci o Joli. (…) Uparcie odmawia powrotu do Polski. Już woli tu, w swoim domku ze szmaty. (…) Bo Jola już wie, że cię przed złym wilkiem ściana z cegieł nie uchroni. Że się przed nim za boazerią nie skryjesz. Że jak zechce to cię z willi, z posady, z małżeństwa porwie i przerobi na bekon. Na szynkę. Na krwisty, tłusty salceson. Na ludzką potrawkę, gulasz z wódki i mięsa. Z twarzy ci zrobi kotlet, z wnętrzności pasztet, duszę ci pazurami posieka na tatara. I cię zje.
O autorce: Kamila Czul - nauczycielka i tłumaczka języka angielskiego, absolwentka wydziału Kultury i Literatury Angielskiej i Amerykańskiej Uniwersytetu Śląskiego. Laureatka dwóch nagród Chartered Institute of Linguistics. Pochodzi z Kóz pod Bielsko-Białą, od jedenastu lat mieszka i pracuje w Leeds.
”Pani Kebab”, Kamila Czul, Wydawnictwo Czerwone i Czarne.