Trwa ładowanie...

Zakonnice zabrały głos. "Najtrudniejsza nie jest czystość, tylko posłuszeństwo"

- Myślę, że w naturze zakonnic leży to, że chcemy być niezauważalne - mówiła s. Dorota Zuk. Jako jedna z niewielu zgodziła się opowiedzieć autorce książki "Śluby (nie)posłuszeństwa" o prawdziwym życiu katolickiej zakonnicy. O ślubach czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, kryzysie powołań i trudnych relacjach między siostrami.

Siostra Dolores Zok była jedną z zakonnic, które udzieliły wywiadu do książki Justyny Dżbik-Kluge, czyli "ateistki z dwójką nieochrzczonych dzieci, w małżeństwie bez ślubu kościelnego"Siostra Dolores Zok była jedną z zakonnic, które udzieliły wywiadu do książki Justyny Dżbik-Kluge, czyli "ateistki z dwójką nieochrzczonych dzieci, w małżeństwie bez ślubu kościelnego"Źródło: YouTube, Zgromadzenie Misyjne Służebnic Ducha Świętego SSpS
df0jjzu
df0jjzu

Siostra Dolores Dorota Zok urodziła się w 1963 roku, a do zakonu wstąpiła w wieku 21 lat. Przez lata pracowała na misjach zagranicznych (Angola, RPA, Zimbabwe). Dziś mieszka w Raciborzu, jest przewodniczącą Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych i przełożoną polskiej prowincji Zgromadzenia Misyjnego Sióstr Służebnic Ducha Świętego. Siostra Dolores prowadzi audycje w opolskim radiu diecezjalnym Doxa FM. Jest także pierwszą zakonnicą, z którą autorce książki "Śluby (nie)posłuszeństwa. Prawdziwe życie zakonnic" udało się umówić na rozmowę.

Dzięki uprzejmości wyd. Znak publikujemy fragment książki Justyny Dżbik-Kluge "Śluby (nie)posłuszeństwa. Prawdziwe życie zakonnic", która ukaże się 23 sierpnia.

DLA JEZUSA, NIE DLA POKLASKU

Justyna Dżbik-Kluge: Wiele sióstr zakonnych nie zgodziło się na wywiad do tej książki. A przecież nie mam złych intencji ani żadnej z góry założonej tezy. Po prostu chcę się czegoś o siostrach dowiedzieć i zrozumieć wasze życiowe decyzje. Dlaczego tak trudno umówić się na rozmowę z zakonnicą? Boicie się wypowiadać?

Dolores Zok SSpS: Jako osoba pracująca w mediach i z mediami przekonałam się niejednokrotnie, że komunikaty ze strony zakonów bywają różnie odbierane. Trzeba uważać na każde słowo. Pamiętam, że kiedyś zostałam zaproszona do radia w dzień uroczysty i spodziewałam się rozmowy związanej ze świętem. A tu nagle temat molestowania sióstr zakonnych! Rozumiem, jak działają media, co jest popularne, o czym ludzie chcą słuchać. Ale przecież jest tyle ciekawych tematów do rozmowy, a my się kręcimy wokół seksu.

df0jjzu

Nie bagatelizuję oczywiście problemu molestowania. Takie rzeczy w zakonach się zdarzają. Problemy relacyjne nie są rzadkością. Wiele kobiet pod jednym dachem, różne temperamenty, osobowości, potrzeby – to zawsze wyzwanie. Ktoś może czuć się samotny w tłumie. Staramy się interweniować jak najszybciej. Działają telefony zaufania dla sióstr. Niestety media koncentrują się tylko na sensacji i przedstawiają temat tak, jakby połowa sióstr w Polsce była molestowana, a to nieprawda.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nuda latem? Audiobooki to najlepsze rozwiązanie

Mówi siostra, że w zakonach zdarzają się "problemy relacyjne" – czyli jakie?

Takie jak w codziennym życiu, w rodzinie, w małżeństwie. To mogą być napięcia między przełożoną a siostrą albo między poszczególnymi siostrami, zupełnie normalne, bo gdzie ludzie, tam i różnice zdań. To, że jesteśmy w klasztorach, żyjemy modlitwą, nie znaczy, że jesteśmy wolne od słabości, uwarunkowań psychicznych, problemów. Jako zakonnica prowadzę normalne ludzkie życie, tylko w bardziej radykalny sposób chcę iść za Jezusem, bo wierzę w Jego obecność w dzisiejszym świecie. Media zdają się czasami wychwytywać sytuacje napięciowe i od razu nazywają je mobbingiem. To bywa dla nas krzywdzące. Dlatego jest w zakonnicach lęk, że któraś będzie źle zrozumiana. Siostry nie chcą się wypowiadać, bo nie chcą dokładać swojej cegiełki do negatywnej wizji zakonów, którą czasami przedstawiają media.

df0jjzu

Pamięta siostra swoje początki w zakonie?

Oczywiście! To były zupełnie inne czasy. Wstępowałam na początku lat osiemdziesiątych. Warunki życia w zakonie były znacznie skromniejsze niż dziś. Spałyśmy w dziewięcioosobowych pokojach przedzielonych kotarą. Było łóżko, stolik, miska i wiadro z wodą do mycia. Teraz każda siostra ma osobny pokój, tylko łazienki są wspólne, choć starsze lub schorowane siostry mają własne. Pamiętam wstawanie o piątej rano. Teraz jesteśmy starsze, tych sił nie ma. Wtedy w nowicjacie było więcej pracy fizycznej. Dziś większy nacisk kładzie się na rozwój duchowy i intelektualny sióstr. W naszym klasztorze siostry, które będą składać śluby wieczyste, mają przedtem miesiąc intensywnych rekolekcji. Mogą się wyciszyć, pobyć z Panem Bogiem. Ja tego nie miałam.

Rodzina rozumiała siostry wybór?

Dla mojego taty to było bardzo trudne, że poszłam do klasztoru. W naszym małym miasteczku mieszkały siostry zakonne, które były bardzo zamknięte, nie integrowały się ze społecznością. Ludzie je wyśmiewali, że "pingwiny", podejrzewali, że mają jakieś tajemnice. Tatuś nie chciał uwierzyć, że wybrałam dla siebie właśnie taką drogę. Moja mama natomiast dobrze to przyjęła. Dziś ma osiemdziesiąt pięć lat i zawsze bardzo się cieszy, kiedy przyjeżdżam do domu rodzinnego. Przez pierwszy rok byłam w domu tylko kilka dni, a później przez trzy lata w ogóle nie odwiedzałam bliskich. Takie były wtedy zasady. Dziś można jeździć do domu co roku, są specjalne urlopy, trochę jak w "standardowej" pracy.

df0jjzu

Lepsze warunki życia w zakonie, ale powołań zdecydowanie mniej…

To prawda, jest kryzys powołań. Ja wstępowałam do zakonu, mając dwadzieścia lat, tuż po maturze, i wówczas na roku było ze mną dwadzieścia dziewczyn. Teraz mamy w nowicjacie jedną siostrę i jest to kobieta, która ma już trzydzieści lat.

To może lepiej, kiedy do zakonu wstępują osoby starsze – doświadczone, lepiej znające siebie, bardziej świadome swoich oczekiwań wobec życia?

To wszystko ma dwie strony. Rzeczywiście teraz można wstąpić do zakonu, mając nawet trzydzieści pięć, czterdzieści lat. Niemniej, kiedy ma pani trzydzieści lat i już ugruntowaną pozycję w życiu – swoje mieszkanko, swój pokój, pracę, niezależność – trudniej jest zrezygnować z tego wszystkiego i zdecydować się na posłuszeństwo, ubóstwo, milczenie. Niewłączanie radia, telewizora, Facebooka bywa trudne. Jak się wstępuje w wieku dwudziestu lat, to człowiek jest jednak bardziej podatny na to, co zostanie mu powiedziane. Ale oczywiście osoba trzydziestoletnia jest bardziej dojrzała, wiele już przeszła i wie, z czego rezygnuje. Może więc zdecydować się na bardziej świadomą posługę.

Justyna Dżbik-Kluge fot. Magdalena Drewnicka
Justyna Dżbik-KlugeŹródło: fot. Magdalena Drewnicka

Nie ma siostra takiego wrażenia, że warto pokazywać więcej życia zakonnego na zewnątrz? Może wtedy więcej dziewczyn chciałoby tak żyć? W czasach niezwykłej popularności mediów społecznościowych można się na przykład pochwalić tym, jak siostry pomagają innym.

Powiem szczerze, my nie jesteśmy takie, żeby gromadzić statystyki. Myślę, że w naturze zakonnic leży to, że chcemy być niezauważalne. Teraz w naszym domu zakonnym jest kilkadziesiąt osób z Ukrainy i co chwilę dojeżdża ktoś nowy. Jesteśmy zapracowane, ale nie lubimy robić temu zdjęć. Jesteśmy zgromadzeniem misyjnym. Siostra składa śluby i jedzie na misje, by służyć Jezusowi, a nie dla poklasku. W Krakowie działają siostry albertynki. Mam dla nich wielki szacunek, bo one dzień i noc pracują z najbiedniejszymi. Nie potrzebują tego reklamować. Nie domagamy się więcej zainteresowania.

df0jjzu

(...)

Z czego zdaniem siostry wynika obecny kryzys powołań?

Dziś życie bardzo się zmieniło. Dawniej ludzie mieli mniej oczekiwań, dziś droga zakonna może się wydawać mało atrakcyjna dla młodych ludzi. Być może i w nas jest problem – nie zajmujemy się reklamowaniem życia w zakonie, więc ludzie budują sobie wyobrażenie o nim na stereotypach. Kryzys powołań wiąże się też, jak sądzę, z ogólnym kryzysem wiary w społeczeństwie. Ludzie stawiają na inne wartości niż Pan Bóg. Świat daje dziś ogrom możliwości. Jednym z powodów, dla których ja chciałam wstąpić do zakonu, była chęć wyjechania na misje. Teraz jest tyle możliwości takiego wyjazdu, że nie trzeba w tym celu być w klasztorze. Są fundacje, wolontariaty, są misje dla osób świeckich. Jest dużo możliwości wyjazdów za granicę, są studia, praca. Rodziny są mniejsze. Ja pochodzę z takiej, w której było pięcioro dzieci. Zakon był dla mnie szansą na rozwój, na dobre życie.

df0jjzu

Gdy ktoś chce wstąpić do klasztoru, musi być do tego naprawdę mocno przekonany. Życie w zakonie to poważne zobowiązanie, a więc decyzja o takiej drodze życiowej nie może być fanaberią. Jeśli ktoś naprawdę chce naśladować Jezusa i czynić dobro, musi być gotowy na poświęcenia. Musi być ich świadomy. Wejście do zakonu wiąże się z pewnym ograniczeniem wolności – muszę zdjąć mój ładny sweter i spódniczkę, włożyć habit. Poza klasztorem nic mnie nie ogranicza – mogę jechać do rodziców, znajomych, kiedy chcę; w klasztorze – niekoniecznie. Choć w tej kwestii bardzo wiele się zmieniło od czasów, kiedy ja wstępowałam do zakonu. Poza tym trzeba być świadomym tego, że w zakonie żyje się ubogo, w czystości, że nie można założyć rodziny, mieć dzieci ani relacji seksualnych.

To jeden z wątków, które wzbudzają największe zainteresowanie – jak siostry radzą sobie bez seksu, jak można wytrwać w ślubie czystości?

Domyślam się, że to emocjonuje wielu, ale spośród ślubów zakonnych najtrudniejsze wydaje mi się jednak posłuszeństwo. Bywają naprawdę trudne momenty w życiu, gdy ktoś decyduje o twojej wolności. Oczywiście powtórzę – dziś czasy są nieco inne. Dziś nie mówi się o ślepym posłuszeństwie, tylko o posłuszeństwie dialogowanym. Przychodzisz do zakonu i chcesz wyjechać na misje do Paragwaju, a przełożeni chcą cię wysłać do Afryki. Sprawa wcale nie musi być przegrana. Jest rozmowa na ten temat, jest wspólne ustalenie drogi i celu, nie ma już ślepego wykonywania poleceń. Pamiętam, że kiedy były potrzebne katechetki, to miałyśmy studiować teologię, a ja chciałam być pielęgniarką. Uwzględniono moją propozycję i przydzielono mnie do pracy pielęgniarskiej.

Znak, 2023 Materiały prasowe
Znak, 2023Źródło: Materiały prasowe

Mówiłyśmy o poświęceniu, a co jest w zamian? Co rekompensuje siostrze te wszystkie wyrzeczenia?

Ciekawe pytanie. Trudno mi to wytłumaczyć. To trzeba widzieć przez pryzmat wiary, a nie rozumowo. Wiara dla mnie jest relacją osobową z Jezusem, który zaprasza mnie do życia z Nim. Wiara zmienia mnie w lepszą osobę. Bliskie mi są słowa Matki Teresy z Kalkuty, która powiedziała, że człowiek nie może się inaczej zrealizować niż poprzez bezinteresowny dar z siebie. Wierzę, że rezygnując z czegoś z miłości do Boga, do wspólnoty, do ludzi, otrzymam więcej miłości w moim sercu i będę szczęśliwsza.

df0jjzu

Wyrzekamy się pewnych wartości z miłości do Boga. Wyrzekłam się męża i rodziny – dla kobiety to jest naprawdę duże poświęcenie. Zrobiłam to bardzo świadomie, wierząc, że przyniesie to większe błogosławieństwo dla świata i że dzięki temu będę mogła być bardziej wolna dla Boga i ludzi. Nie wyobrażam sobie, żebym mając męża i dzieci, wyjeżdżała na misje i pracowała wśród trędowatych czy wśród chorych na AIDS. Świadomie wybrałam życie bez rodziny, bo wiedziałam, że chcę służyć ludziom i że tej służby nie da się pogodzić z byciem matką i żoną. To jest sprawa wyboru. Wierzę w sens ofiary w moim życiu.

(...)

Powyższy fragment pochodzi z książki Justyny Dżbik-Kluge "Śluby (nie)posłuszeństwa. Prawdziwe życie zakonnic", która ukaże się 21 sierpnia nakładem wyd. Znak.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie""Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
df0jjzu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
df0jjzu