Szum medialny wokół Samotności w Sieci nieco już osłabł, emocje wielbicieli i przeciwników książki opadły, więc w końcu postanowiłem w spokoju wyrobić sobie własne zdanie na jej temat – szczególnie że wraz z premierą filmowej adaptacji powieści spory zapewne rozgorzeją na nowo. I szczerze mówiąc nadal nie rozumiem, dlaczego Samotność w Sieci wyzwoliła w czytelnikach takie sprzeczne uczucia – wprawdzie czytało mi się ją łatwo i choć momentami drażnił mnie rozwój wydarzeń czy zachowanie postaci, to w sumie pozostałem dość obojętny wobec perypetii miłosnych bohaterów.
Nie jest prosto w przekonujący sposób pisać o miłości, ale Janusz L. Wiśniewski w dość umiejętny sposób wykorzystał to, że para głównych bohaterów komunikuje się przede wszystkim za pośrednictwem Internetu. Wiadomo przecież, że w Sieci ludzie znacznie częściej niż w „realnym” świecie otwarcie mówią o swoich uczuciach i intymnych sprawach, dlatego zupełnie nie przeszkadzało mi, że Ona wyjawia swoje sekrety Jakubowi i vice versa, chociaż zdecydowanie wolę, kiedy związek dwojga ludzi jest przedstawiany w powieści w sposób pozostawiający więcej miejsca wyobraźni czytelnika. Zupełnie inną sprawą jest to, że pojawiające się w książce zachwyty nad możliwościami stwarzanymi przez Internet brzmią dla mnie jakby pochodziły z innej epoki – te „dobrodziejstwa” są już dla ludzi w moim wieku i młodszych po prostu oczywistością... Nie będąc kobietą nie mogłem też chyba ulec urokowi Jakuba, w szczególności jego „kobiecej wrażliwości”. Chociaż nosi on w sobie z pewnością wiele cech autora, to jednak wydaje mi się on
postacią zbyt wyidealizowaną. Nie jest to chyba nawet sprawa tego, że ciągle są podkreślane takie jego cechy jak mądrość, delikatność itp., lecz jest to wynik nagromadzenia w jego życiorysie pasma nieszczęść, które wystarczyłyby do obdzielenia z tuzina ludzi. O ile jeszcze przełknąłbym może historię jego miłości do Natalii, gdyż w jakiś sposób uzasadniała ona fakt samotności bohatera, to już zamiast wzruszenia odczuwałem tylko irytację czytając o bólu Jakuba po śmierci ojca czy o zbieraniu przez niego pieniędzy na operację córeczki przyjaciela. Te fragmenty - mające chyba w zamierzeniu autora wywołać łzy wzruszenia u czytelnika - w moim przypadku spowodowały, że zacząłem traktować całą opisywana historię jako zupełnie nierealistyczną, ale pewnie to kwestia mojej osobniczej odporności na „ckliwe kawałki”. Z kolei Ona – wielka internetowa miłość Jakuba nie potrafiła wzbudzić we mnie żadnej żywszej reakcji, gdyż tak naprawdę przez całą powieść jest w jego cieniu...
Paradoksalnie może właśnie dlatego, że nie potrafiłem do końca się wczuć w sytuację bohaterów, uważam, że zakończenie powieści nie powinno budzić sprzeciwu czytelników – wszak życie układa się różnie, więc zarówno Jakub, jak i Ona mogli zdecydować tak, a nie inaczej. Nie rozumiem także głosów potępiających autora za dodanie post-epilogu, chociaż tak naprawdę nie wnosi on wiele nowego do powieści, a tylko zawęża ilości możliwych wariantów dalszych losów Jakuba. Natomiast za zupełnie niepotrzebne uważam zamieszczenie w książce zapisów internetowych rozmów Janusza L. Wiśniewskiego z czytelnikami – nie tylko zupełnie nie pasują one do samej powieści, ale jeszcze tylko potwierdzają tezę, że autor często nie jest najlepszym interpretatorem swojego dzieła. Wprawdzie według mnie Samotność w Sieci. Tryptyk to w sumie książka dość przeciętna, ale jeżeli ktoś lubi czytać powieści o miłości, to nie powinien być nią zawiedziony.