Zagadka kontrowersyjnego obrazu rozwiązana. Facebook blokował za jego publikację
Na odkrycie prawdy o modelce z "Pochodzenia świata" musieliśmy czekać 152 lata. Pojawiły się dowody, które wskazują na prawdziwą tożsamości właścicielki najsłynniejszej waginy w dziejach sztuki.
"Pochodzenie świata" Gustave'a Courbeta (1819-1877) uchodzi za jeden z najbardziej kontrowersyjnych obrazów XIX w. malarstwa. Francuski artysta z fotorealistyczną dokładnością przedstawił na nim dolne partie ciała kobiety, przez co wielu nazywa jego obraz "Mona Lisą wagin".
Malarz nie uwzględnił twarzy kobiety, jednak od początku uważano, że pozowała mu Joanna Hiffernan. Irlandzka artystka była w tamtym czasie ulubioną modelką Francuza, który poświęcił jej kilka innych, mniej kontrowersyjnych dzieł.
Tożsamość modelki z "Pochodzenie świata" była jednak wielokrotnie podważana. Argumentem, że nie jest to ciało Hiffernan, było wskazywanie na bardzo ciemny kolor włosów łonowych (Hiffernan była naturalnie ruda). Z drugiej strony kilka lat temu w pewnym antykwariacie odkryto obraz przedstawiający kobiecą głowę – najprawdopodobniej Joanny Hiffernan. Dwuletnia analiza wykazała, że jest to autentyczne dzieło z XIX w. i pojawiły się teorie, że to zaginiony fragment "Pochodzenia świata".
Epokowe odkrycie
Francuski historyk Claude Schopp nie podziela tej opinii. Jak podaje "The Guardian", to właśnie on stoi za najnowszym odkryciem, które wskazuje na zupełnie inną tożsamość właścicielki genitaliów z obrazu. Schopp trafił na rewolucyjne odkrycie przeglądając korespondencję syna Aleksandra Dumasa i George Sand. W listach miała pojawić się informacja, że Courbetowi pozowała nie Hiffernan, tylko paryska tancerka operowa Constance Queniaux. Szczegóły swojego odkrycia przedstawi w książce, która ma się ukazać najpóźniej w październiku. Specjaliści uważają, że na 99 proc. to właśnie Constance Queniaux pozowała do "Pochodzenia świata".
Queniaux była w tamtym czasie kochanką tureckiego dyplomaty Chalila Beja, który kolekcjonował dzieła sztuki kładąc nacisk na motywy erotyczne. W jego zbiorach znajdowała się m.in. "Łaźnia turecka" Jeana-Auguste’a-Dominique’a Ingresa i to właśnie Bej zamówił u Courbeta namalowanie "Pochodzenia świata".
Turecki dyplomata miał wielką słabość do hazardu i w końcu popadł w ogromne długi. Część z nich spłacił pozbywając się nietypowego portretu kochanki, który w kolejnych latach krążył po prywatnych kolekcjach.
W latach 50. XX w. słynny psychoanalityk Jacques Lacan kupił go na aukcji za równowartość kilku tys. dol. Po śmierci Lacana w 1981 r. "Pochodzenie świata" trafiło do paryskiego Musée d'Orsay, gdzie jest wystawiane od 1995 r.
Dla Facebooka to pornografia
Realizm w malarstwie Courbeta był częstym przedmiotem sporów i skandali w XIX w. Francji, ale nawet teraz potrafi budzić kontrowersje. W 2011 r. przekonał się o tym Frédéric Durand, francuski nauczyciel, który zamieścił na swoim Facebooku link do artykułu, gdzie miniaturką zdjęcia było właśnie "Pochodzenie świata". Konto na portalu społecznościowym zostało niemal natychmiast zablokowane.
Durand twierdził, że nie dostał od administracji żadnego ostrzeżenia i choć formalnie nie wie, dlaczego zablokowano mu konto, to nie ma wątpliwości, że poszło o nagość z historycznego obrazu. Wcześniej używał tego konta przez 2,5 roku i nigdy nie miał podobnych problemów. Francuz nie zamierzał odpuścić i w końcu wystąpił na drogę sądową, domagając się od Facebooka 20 tys. euro (85,7 tys. zł) jako rekompensaty poniesionych szkód po zablokowania jego prywatnego konta.
Obejrzyj zwiastun filmu "Czyściciele internetu":
Facebook unikał walki we francuskim sądzie przez 5 lat, twierdząc, że sprawa powinna być rozpatrzona przez sąd w Kalifornii. Ostatecznie prawo przemówiło na korzyść Francuza.
W marcu 2018 r. sąd rozstrzygnął, że Facebook popełnił błąd kasując konto nauczyciela, jednak mężczyzna nie może liczyć na wypłatę sugerowanej kwoty. Dla Duranda to nie koniec 7-letniej batalii o wolność wypowiedzi, gdyż prawnicy Francuza zapowiedzieli złożenie apelacji. Trzeba przyznac, że to doskonały czas na taką walkę z serwisem, którego kulisy działania zostały niedawno przedstawione we wstrząsającym dokumencie "Czyściciele internetu".
Magdalena Drozdek w recenzji tego filmu pisała: "Dzielić się wszystkim z każdym – takie obietnice składał kiedyś Mark Zuckerberg. Facebook miał działać bez ograniczeń. Jest zupełnie inaczej. Internet wcale nie jest taki wolny, jak nam się wydaje. Cenzuruje nas nawet 30-latka z Filipin" (czytaj więcej tutaj). "Czyściciele internetu" trafią do polskich kin 28 września.