Mrok okrywa magiczne, święte miejsce. Światło księżyca co chwilę zasłaniają chmury. Tak naprawdę widać tylko nieliczne światła pochodni. Bo oni nadchodzą. Odziani tak, by ich nie rozpoznano, gotowi jednak na wszystko. Świadomi i wybrani. Zjednoczeni w obliczu tajemnicy i przeznaczenia, które ktoś im narzucił. W które uwierzyli i, którego rozkazy wykonają. Czy tak to wyglądało? Czy tak inicjowali swoich członków? „Organizacje magiczne, mistyczne i mordercze w historii”, od pierwszych stron wydaje się, że ten podtytuł byłby właściwszy dla oddania treści tej pozycji. Treści, która od początku do końca jest subiektywnym spojrzeniem autora, ale też treści intrygującej w wyborze, określeniu oraz samemu językowi.
„W tej książce zajmujemy się sektami, które rozwinęły się w starożytności oraz reakcją, z jaką spotkały się ze strony świata, który je otaczał, ale nie był w nie zaangażowany.” Niby wszystko wiadomo, ale jednak słowo „sekta” od razu nastawia nas jednoznacznie. Widzimy człowieka, który podporządkowuje sobie ludzie psychicznie i wykorzystuje ich finansowo w imię jakiejś wyższej siły. Bóstwa? Wizji? Lub po prostu przemyślanej intrygi. Jak więc mają się do tego bractwa wojownicze? Łączącym ich elementem byłaby tylko tajemniczość, inicjacja czy też wspomniana wyższa siła. W związku z tym, otwierając tę książkę, musimy odrzucić obecną wizję sekty. Będzie nam wtedy o wiele łatwiej zrozumieć kult związany z Eleusis w Grecji, kult Dionizosa, czy też bractwa wojownicze Sparty. Swoje miejsce odnajdzie Hekate i Hades. Potem zagłębimy się w świat Imperium Rzymskiego, który tępił druidów, oskarżonych o spalenie Rzymu oraz mitraizm, perski kult Mitry. Następnie przyjdzie czas na zakony rycerskie i oczywiście
templariuszy. Asasynów, cichych zabójców z Bliskiego Wschodu, bractwo Czarnych Aniołów z Indii, aż w końcu tych najbardziej znanych jak Ninja i Ninjutsu – tajnej sekty wojowników z Japonii. Przedstawienie zakończą Bokserzy z Chin, Towarzystwo Białego Lotosu, oraz początki Triady. Autor prowadzi nas od starożytności po początki XX wieku i nagle przerywa. Nie widzi już więcej tych, którzy odpowiadali by jego definicji.
Swoją wiedzę Paul Elliot opiera na zapiskach pozostawionych przez klasycznych filozofów, jeżeli chodzi o świat starożytny, oraz historyczne doniesienia, aż w końcu i prasowe, czy też opowieści tych, którzy spotkali wojowników na swej drodze. Można się nie zgodzić z uznaniem pewnych bractw za sekty, ale nie z tym, że jest to dość odważny zbiór. Wszystko choć wrzucone do jednego worka, zostało jednak z dość dużą cierpliwością opisane. Z dbałością o szczegóły struktury i konspiracji. Nie tylko historia jest istotna, ale także uzbrojenie, stopnie, stroje... Najlepiej jednak udało się autorowi oddać to, w jaki sposób inni spoglądali na te zgromadzenia. Jak reagowali, cierpieli, czy też podziwiali ich dokonania. To rzeczywiście najbardziej „złowieszcze sekty”, choć z pewnością dobrane subiektywnie, bo na przykład autor nie widzi miejsca dla wikingów i ich wojów. Jednak przedstawiony świetnie we wstępie zarys tematyki, został wypełniony. Na pewno książka ta jest świetnym początkiem, punktem wyjścia dla
głębszego poznania tych, którzy często opętani ideą, potrafili działać jak marionetki.