Najsłynniejszy łowca nagród w odległej galaktyce był jedną z najszerzej opisanych postaci w niekanonicznym już Expanded Universe. Obecność Boby Fetta na łamach „Legend Star Wars” musiała kiedyś nastąpić i całe szczęście „Boba Fett: Śmierć, kłamstwa i zdrada” to jedna z tych historii, do których warto wracać nawet dwie dekady po debiucie.
Seria „Legendy Star Wars”, w której skład wchodzą najciekawsze (zdaniem polskiego wydawcy) historie z uniwersum „Gwiezdnych wojen” wydane przez Dark Horse Comics, liczy już sobie siedem albumów. I o ile poziom opowieści prezentowanych w kolejnych publikacjach jest bardzo nierówny, tak „Boba Fett: Śmierć, kłamstwa i zdrada” to zdecydowanie jeden z lepszych tytułów w tej serii.
Album zawiera trzyczęściową historię o tytułowym łowcy nagród, który przyjmuje zlecenie od pewnego Hutta i wkrótce się okaże, że ich relacja nie skończy się na jednym zleceniu. Pierwszy akt zatytułowany „Nagroda za Bar-Koodę” kojarzyłem z łamów magazynu „Gwiezdne wojny: Komiks”, gdzie był publikowany na przełomie 1999 i 2000 roku. Co ciekawe, ten sam komiks doczekał się cztery lata później drugiego wydania, przy czym była to inicjatywa Amberu, a nie Egmontu. Zbiorczy album z nowym tytułem („Polowanie na Bar-Koodę”) nie przypadł do gustu fanom ze względu na gorszą oprawę i tłumaczenie.
Od strony edytorskiej nie sposób się przyczepić do albumu „Boba Fett: Śmierć, kłamstwa i zdrada”, a i sam komiks pod względem narracyjnym i graficznym zupełnie się nie zestarzał. Historia opowiedziana prawie dwie dekady temu przez Johna Wagnera (scenariusz) i Cama Kennedy'ego (rysunki) to wciągająca opowieść o jednym z najpopularniejszych bohaterów uniwersum, który nie sprawia tutaj wrażenia niemego badassa. Boba Fett jawi się jako nieustraszony, zabójczo skuteczny, a zarazem inteligenty łowca nagród, potrafiący się odnaleźć w każdej sytuacji. Często sięgając po podstęp i niekonwencjonalne metody.
W „Boba Fett: Śmierć, kłamstwa i zdrada” spora dawka brutalności miesza się z wątkami humorystycznymi, tworząc bardzo przystępną mieszankę. Wagner, któremu wielu fanów zarzuca tworzenie „niegwiezdnowojennych” postaci (vide Magik), zaskakuje pomysłami i świetnie dogaduje się z Kennedym. Weteran wydawnictwa 2000 AD („Sędzia Dredd”) i autor ilustracji „Star Wars: Mroczne Imperium I i II” w doskonały sposób uchwycił klimat przygód Boby Fetta. Spora w tym zasługa niecodziennej kolorystyki, gdyż Cam Kennedy jest mistrzem operowania ograniczoną paletą barw, którymi wyczarowuje prawdziwie niezapomniane ilustracje.