Cierpienie. Można je wyrazić na tyle sposobów: jako rzeźbę: Pieta, Umierający Gal, jako dźwięk, krzyk, jęk, jako obraz, pastele malarzy... wszystko to jest jednak niczym, na widok twarzy mojego własnego Męża, gdy słyszy słowo HISTORIA!!!!
Buuu... To cierpienie najwyższego lotu. Uwidocznione w jednym grymasie koszmary z Panią od historii, oraz te, w którym stajemy przed klasą nadzy, i może jeszcze te, kiedy przychodzimy do szkoły i okazuje się, że przecież dzisiaj klasówka, wszyscy sypią datami jak z rękawa ... a my budzimy się zlani zimnym potem. A przecież historia to tylko przeszłość. To najbardziej fascynująca opowieść, gdyż wydarzyła się naprawdę. I nie jest to tylko wojna, oraz przemoc, władcy z problemami oraz ci, którzy zostali wplątani w ich sprawy.
Niestety, Dzieje Greków i Rzymian nie podziałały na Męża w zbawienny sposób. Wprost przeciwnie. Zbyt długie, dziwnie kwieciste i bajkowe zdania nie dość, że męczą, to jeszcze mącą umysł. Cały wątek gubi wśród kolejnych przecinków i wyjaśniania "w jaki sposób".
Niepotrzebne powtórzenia nudzą i sprawiają, że człowiek czuje się jak przygłup, niezdolny kilku spraw spamiętać. Wszystko zaczyna się od wstępu. I nawet jeżeli w połowie książki człowiek stwierdzi, że może był on potrzebny, to taki bardziej oczytany w pozycjach tego typu po prostu uśnie. Zresztą naprawdę nie można streścić historii ludzkości na kilkunastu stronach. Więc po co próbować?
"Trzeba się śmiać, mówi Epikur", ale w książce wiele do śmiechu nie ma. A nawet jeżeli jest, to zagubione oko tego nie wychwyci. Mimo anegdot, obrazków i przejrzystości, dobrnąwszy do końca czujemy się jak po "dziesięciu wojnach peloponeskich" i przejściu przez góry ze słonikami. I wcale nie chodzi tutaj o wiedzę. Bo tej nie można nie zauważyć. Geniusz książki tkwi i w treści i w tym jak została ona przekazana. Niestety ta druga sprawa szwankuje mocno. Mozolna jest ta książka jak nasze budowanie nowej Europy, parafrazując... Może to i sprawa tych imion greckich? A może i samej historii? Po co się tak gmatwała?
W istocie jest to kompendium wiedzy, zbyt skondensowane i okrojone. W rzeczywistości też i nudne. I jak tu się dziwić Mężowi, że nadal mi blednie na słowa HISTORIA!!! A jego lico zabarwia cierpienie i strach... BUUUUUUUU!!!!!!
Kochani historyczni autorzy, więcej zaufania do nas czytelników :) Jak czegoś nie będziemy wiedzieć, to sobie znajdziemy.