Masz zły humorek czy co?
- Raczej "czy co" - odparła Hania.
Był raz sobie wyjątkowo Koszmarny Karolek. Był jak ten samotny wilk MakCośTam. I chyba czuł się jakoś tak Mak samotny. I dobrze się stało, bardzo dobrze, że na kartach literatury wyrosła mu jak ten przysłowiowy kaktus na brudnej dłoni konkurencja w postaci niejakiej Hanny H. czyli mówiąc krótko Hani Humorek. Albowiem zdrowa, naturalna, uśmiechnięta, ekologiczna i wesoła konkurencja to jest to.
Śliczne ilustracje przyciągają wzrok. Zerka z nich na nas skreślona oszczędną kreską i skromnym kolorem, lekko zhumorzona Hania. Spoglądają rodzice panny Hani i jej braciszek - za przeproszeniem Smrodkiem zwany (choć wbrew pozorom nie jest to aż tak bardzo złośliwa ksywka na jaką wygląda). Kot o wyjątkowo trafnym jak na przeciętnego, o ile koty mogą być przeciętne, przedstawiciela tego gatunku imieniu Myszka. Koledzy Rysio i Franek "Pożeracz kleju" Perełka. I pan nauczyciel Łopuch zwany dla zachowania rymu Ropuchem.
Hania jak na dosyć jeszcze małą dziewczynkę przystało broi i broi. Tu spodziewam się słusznych głosów oburzenia ze strony walczących feministek z klas drugich i trzecich podstawówki. Pakietowych (czy to w wersji TCP czy UDP) pikiet internetowych, blokującego przejście leżenia płazem lub gadem na stronie głównej witryny, witrualnych tortów lądujących na mojej równie wirtualnej twarzy, gorących słów oburzenia wyrażających stan gotującego się wzburzenia. Co nie zmieni oczywiście istoty obiektywnego faktu, że Hania broi, ale uszlachetni go, nagłośni i nada głęboki, głębszy, a może nawet i najgłębszy sens.
Hania, jakby to powiedzieć, rozrabia inaczej niż Koszmarny Karolek. Lecz tak jak do Karolka, tak i do Hani można poczuć niewymuszoną sympatię. I ja taką poczułem. Sympatię i zrozumienie.
Może śpi czy coś - zastanawiał się Smrodek.
Raczej "czy coś" - powiedziała Hania.
Moja dziewięcioletnia córeczka złapała książkę w swoje niewiarygodnie łobuzerskie dłonie, a właściwie wyjątkowo cienkie, silne i zręczne palce. Zaczęła czytać. Zatrzymała się po dziewięćdziesięciu stronach, czyli okolicach połowy książki. Myślę, że może to być całkiem niezła rekomendacja. Szczególnie dla wesołych dzieciaków w wieku około dziewięciu lat.
Poczucie humoru, duże litery, zabawna treść, wspaniałe ilustracje. Radość życia i ciepełko rozgrzewające serca. Niebanalne przygody. Czy to z muchołówką, czy z lalką Zuzią-Oj-Boli z trzema twarzami (zdrowa, mam ospę, mam odrę), czy z Klubem Siusiającej Ropuchy. Barwny, złożony, niesamowity świat nieokiełzanej wyobraźni dziecka.
A zatem do lektury! Niech dobry humorek będzie z Wami!