Są takie kraje, wobec których używanie określenia „kraj” jest mylące. A to dlatego, że ich powierzchnia lub potencjał ludnościowy, albo i jedno, i drugie, odpowiadają całym kontynentom. Trzymanie się skojarzeń budowanych na pojęciu „kraju” utrudnia dostrzeżenie rzeczywistych rozmiarów i możliwości takich kontynentalnych imperiów, a przez to także ich znaczenia dla świata. Najlepszym tego przykładem są Chiny, które w powszechnej świadomości Europejczyków funkcjonują jako „duży kraj w Azji”. A tymczasem... wystarczy spojrzeć na liczby, które wszak nie kłamią.
Chiny zajmują ok. 9,6 mln km kw. i liczą ok. 1 350 mln mieszkańców. Cała Europa ma powierzchnię tylko o 10 proc. większą (10,5 mln km kw.) i niewiele ponad połowę tej ludności (ok. 730 mln). Jeśli odejmiemy europejską część Rosji, na resztę Europy przypadnie powierzchnia raptem 6 mln km kw. (i liczba ludności mniejsza niż połowa populacji Chin). Dla porównania podajmy jeszcze dane innego kraju o potencjale kontynentu – Stanów Zjednoczonych. Ich powierzchnia jest prawie równa Chinom (ok. 9,4 mln km kw.), jednak liczba mieszkańców (ok. 320 mln) to zaledwie 25 proc. ludności Państwa Środka.
Jeśli do tego żonglowania podstawowymi danymi dodamy jeszcze wskaźniki ekonomiczne, stanie się jasne, dlaczego coraz większa część świata patrzy na „chińskiego smoka” z rosnącym zainteresowaniem i... niepokojem. Wyrazem i jednego, i drugiego są mnożące się publikacje publicystyczne i okołonaukowe, a także motywy fabularne w filmie i beletrystyce. I tym sposobem dochodzimy do nurtu młodzieżowej literatury fantastycznej i jego konkretnego reprezentanta, cieszącego się popularnością u czytelników na całym świecie, mianowicie cyklu „Strażnicy Historii” Damiana Dibbena.
Funkcjonariusze tytułowej służby ingerują w różnych momentach dziejów, aby zapobiec przejęciu steru historii przez wszelkiego autoramentu złoczyńców. Najbardziej spektakularne sukcesy na tym polu odnoszą młodociani adepci Straży, mający największą swobodę przemieszczania się w czasie i przestrzeni. Do ich grona należy Jake Djones, który przeżywa niesamowite przygody zarówno w Europie okresu renesansu („Nadciąga burza”), jak i w czasach świetności Imperium Rzymskiego („Circus Maximus”). W trzecim tomie cyklu obowiązki służbowe rzucają go natomiast do siedemnastowiecznych Chin (z przystankiem w Londynie).
Jake i jego przyjaciele: Topaz, jej brat Nathan oraz tajemnicza Yoyo, muszą powstrzymać szalonego Chińczyka Xi Xianga, który dąży do rozpętania wielkiej wojny pomiędzy Wschodem a Zachodem. Do swych niecnych działań wykorzystuje zarówno starożytne artefakty, jak i nowoczesną technikę. Prawą ręką szaleńca – który i pierwszą, i drugą młodość ma już dawno za sobą – jest... jego niania, pani Tang. Pomimo podeszłego wieku, wykazuje się ona niezwykłą sprawnością fizyczną i hartem ducha.
Po wielu perypetiach Jake dociera do podwodnego miasta, będącego kryjówką Xi Xianga. Chłopak podejrzewa, że właśnie tutaj złoczyńca nie tylko ma bazę swoich zbrodniczych operacji, ale i więzi jego starszego brata Filipa. W bezpardonowej rozgrywce o zachowanie równowagi w świecie każdy z bohaterów ma do odegrania istotną rolę, kluczową postacią okazuje się jednak Yoyo, która – podobnie jak adwersarz Strażników Historii – pochodzi z Państwa Środka. Choć jest dumna z osiągnięć przodków i ich spuścizny kulturowej, w konfrontacji z rodakami, którzy czynią zło, bez żadnych wątpliwości pozostaje lojalna wobec Strażników.
Książka Dibbena jest przede wszystkim awanturniczą opowieścią przygodowo-fantastyczną. I jak na takową przystało, charakteryzuje się akcją o odpowiedniej dynamice, zaś jedna niebezpieczna (na tyle, że są ofiary) przygoda goni drugą. Wszystko to odbywa się w scenerii a to egzotycznej, a to niesamowitej. Autor umiejętnie dozuje napięcie i konstruuje punkty kulminacyjne akcji, co przydaje fabule wciągającej dramaturgii. Nasyca ją też żywymi emocjami, w których często pobrzmiewają nuty tragizmu. Nie stroniąc od właściwych młodości uniesień, Dibben skłania czytelników do głębokiego angażowania się w lekturę i utożsamiania się z bohaterami. Podobnie jak w poprzednich tomach cyklu, również w tym brytyjski pisarz prezentuje wizję historii jako dziedziny ze wszech miar pasjonującej i pełnej tajemnic, tylko czekających na odkrycie.
Jak na dobrą literaturę przystało – bez względu na jej gatunkową przynależność – powieść Dibbena można odczytywać i interpretować na różnych poziomach. Odnajdziemy więc w niej także ostrzeżenie przed ekspansją i agresją, charakterystyczną dla „starych Chin”, czego symbolem jest Xi Xiang – szalony, nieprzewidywalny, niszczycielski, pragnący podporządkować sobie świat. Na kartach książki dochodzi do konfrontacji tego zbrodniarza z symbolizującą „nowe Chiny” Yoyo – pewną swojej siły i skupioną na osiąganiu założonych celów, ale też honorową, dzielną, szczerą, lojalną, uwzględniającą racje innych. Z tymi „nowymi Chinami” świat Zachodu może nawiązywać otwarty dialog i współpracę, oparte na wspólnych wartościach, choć nie zawsze na pełnym zrozumieniu. A pokonanie „starych Chin” przez „nowe” to szansa, a może i warunek, aby inne kraje przestały się tego mocarstwa o potencjale kontynentu obawiać, a zaczęły je szczerze podziwiać. Bo o ile „stare Chiny” stanowią dla świata zagrożenie, o tyle „nowe” mogą stać się dla
niego szansą na ocalenie.