„Wiatr niesie ze sobą ich głosy, a ziemia drży rytmem ich pulsujących ciał! Wiatr dobre sobie! Czy to naprawdę tylko wiatr?” Nie. To nie wiatr. To ONI. W pełnej krasie swoich niedomówień i tajemniczości. Odziani w magię i okryci strachem. ONI. Zbyt tajemniczy, by pozwolić na odkrycie swych twarzy. Jeżeli je mają. ONI. Jedyni pewni, którym należy się pokłonić. Jak najszybciej. A wszystko zaczyna się od domu. Domu z wieżą i „różowym oknem”, z kamiennym kręgiem i hałasami. Domu z okolic Arkham, w którym niegdyś Richard i Alijah Billington prowadzili zakazane praktyki. Domu, który właśnie w spadku otrzymuje Ambrose Dewart. Posiadłość tak go zachwyca, że wraz z żoną, postanawia się przenieść z Anglii właśnie tutaj. Do tych połamanych drzew i tajemnic, które zaczyna powoli odkrywać, które go fascynują i władają jego zmysłami, jakby poprzez niego pragnęły się wydostać. Ponownie. Grzebiąc w starych gazetach, papierzyskach, manuskryptach... Czerpiąc z pamięci tych, którzy jeszcze żyją. I tych, którzy nie boją się
powiedzieć... choć słowa. Ambrose Dewart szuka prawdy. Tylko czy to, czego dowie się, będzie prawdą? Albo chociażby czymś, co go nie przerazi... Tak jak innych, którzy nawet nie chcą wspominać. Którym pamięć podsuwa obrazy, których nie da się spętać i umieścić w najgłębszych pokładach zapomnienia.
A może Dewart nie zdąży jej poznać? „To wszystko jest jedną wielką zagadką.” I może lepiej, by taką pozostała. Może lepiej? Bo przecież jest tak wiele związanych z tym spadkiem ograniczeń? Posesja ma pozostać w rodzinie, a woda nie może przestać opływać wyspy z wieżą. Nie wolno wołać pośród wzgórz, ani „nie otwierać Mu drzwi”. Ale też nie „zapraszać Tego, Który Czyha w Progu”. Nie niepokoić żab i lelków, bo są one strażą i ochroną, ale przede wszystkim nie dotykać, ani nie zmieniać okna, i zawsze ostrzegać... Tylko przed czym? Dewart będzie poszukiwał odpowiedzi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, czego tak naprawdę może się dowiedzieć. Jednocześnie wątpiąc, ale i bojąc się, że coś, pozostające we wspomnieniach tak długo, musi nieść w sobie choć iskrę prawdy.
Czytając tę powieść odnajdziemy elementy, które wpłynęły na dzisiejszych fantastyków i pisarzy horrorów. Zresztą wcale nieprzypadkowo Howard Philips Lovecraft stał się inspiracją dla wielu. Ale i sam z wielu korzystał. Zafascynowany Baśniami z tysiąca i jednej nocy, potem twórczością Poego, aż w końcu mitologią, wprowadził do fantastyki specyficzny klimat, ale i zarazem kunszt w malowaniu słowami obrazów. Wprowadzaniu klimatu, który pozostaje, oblepiając myśli nasyconą opisami sztuką, wciągając nas w historię. Bezwolnych, pławiących się w jego słowach. Wyczuwających strach, pragnących uciec, ale jednocześnie samowolnie pętających sobie nogi. Bo nie możemy uciec... Nie przed nim. „Wszystkie moje opowieści... opierają się na fundamentalnych prawdach i legendach, iż świat nasz był kiedyś zamieszkały przez obcą rasę, praktykującą czarną magię... rasa owa musiała odejść w otchłań Kosmosu. Czeka jednak... na możliwość powrotu, aby tym razem objąć Ziemię na wyłączne posiadanie.” Więc nie odwracajcie się. Nie
dotykajcie okien, pilnujcie wody i kamiennych kręgów. Może jednak uda się wam przeżyć? Może jednak przebłagacie ich gniew? Może...