Trwa ładowanie...
recenzja
05-10-2011 09:29

Wyjątkowo ciemne noir

Wyjątkowo ciemne noirŹródło: Inne
d1px07i
d1px07i

Chicago lata 30. ubiegłego wieku. Czarne Fordy-T, kobiety w ołówkowych spódnicach, dopasowanych kostiumach i mężczyźni w prochowcach z nieodłączną Fedorą na głowie. Brakuje tylko detektywa i ciemnej, niebezpiecznej sprawy, która wiąże się z piękną femme fatale? Wszystko jest – a nawet więcej, bo schemat to dla Żytowieckiego za mało.

Ciemno, straszno i … niesamowicie brudno. Takie jest moje pierwsze wrażenie, gdy czytam debiutancką powieść Macieja Żytowieckiego Mój prywatny demon. Od pierwszych stron wiadomo, że to nie będzie miła historyjka z gatunku tych kojących opowiastek, które zawsze dobrze się kończą. Przeciwnie – krew, pot, łzy i mnóstwo brudu, nie tylko tego widocznego. Ezra, podstarzały policjant tylko cudem przywrócony do służby, prowadzi wraz z partnerem najważniejszą jak dotąd sprawę, z jaką musiała się zmierzyć tutejsza policja. Tajemniczy morderca poluje na prostytutki, którym z jakiegoś powodu wybija zęby. Sprawa mordercy makabrycznie ochrzczonego przez brukowce mianem „Dentysty” to nie jedyne zmartwienie Ezry. Równolegle do śledztwa prowadzi inne, równie ważne, jeśli nawet nie ważniejsze, dochodzenie. Tym, co gnębi detektywa jest głos w jego głowie, głos paskudny i co gorsza – należący do czegoś, co nie pozwala Ezrze normalnie funkcjonować. To głos demona, który w wyniku przedziwnych okoliczności opętał detektywa
i który za wszelką cenę pragnie uwolnić się z ciała człowieka.

Żytowiecki kreuje świat rodem z filmu gangsterskiego, o którym Alicja Helman pisała: „Czarne kino mówi o ludziach, którzy żyją nocą i pełni lęku przemierzają swoją drogę pogrążeni w ciemnościach”. Ezra, oprócz tego mroku zewnętrznego, doświadcza także absolutnej ciemności wnętrza własnego ciała i umysłu. Czy to opętanie? Szaleństwo? Sprawka alkoholu pitego nałogowo latami? A może nie ma sensu pytać o takie sprawy, bo i tak nikt nie odpowie, a świat na pewno nie stanie się od tego lepszy.

Mój prywatny demon nie jest książką przyjemną i jej lektura nie należy do najłatwiejszych – nagromadzenie naturalistycznych, sugestywnych opisów sprawia, że nietrudno poczuć się całkiem jak bohater tej powieści: brudnym, wymiętym, zmęczonym i zrezygnowanym. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Ezra jest absolutnie odcięty od świata zewnętrznego: skazany na walkę z demonem, z samym sobą, kroczący w mrocznym labiryncie własnych domysłów.Prócz tego jest tu spora doza klasycznej konwencji, którą autor sprawnie operuje: rudowłose wampy wiodą detektywa na pokuszenie i zwodzą posiadanymi informacjami, żona policyjnego partnera robi Ezrze gorzkie wymówki, partner zaś – w każdym calu wymuskany – stanowi jeden z nielicznych łączników pomiędzy światem i bohaterem. Do tego, co znamy i lubimy u Chandlera czy Hammetta Żytowiecki dodaje od siebie tajemniczą sprawę klątwy
Rudego Śniegu i wreszcie – ciekawie ukazanej walki światła i ciemności.

d1px07i

Jest duszno, mrocznie i ciężko – tego nie czyta się łatwo, ale nie znaczy to także, że nie jest to przyjemna lektura.Żytowiecki uwodzi umiejętnym graniem z konwencją, choć panująca atmosfera chicagowskiej speluny z początku raczej cuchnie, niż przyciąga. Coś jednak w tym paskudnym zapachu jest na tyle intrygującego, by zanurzyć się i płynąć z nurtem wydarzeń… Dobry, wciągający kryminał, który jest czymś więcej, niż tylko łapaniem mordercy.

d1px07i
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1px07i