– Chcielibyśmy jak najszybciej nawiązać rozmowy z ministerstwem. Obniżenie cen podręczników jest możliwe, jeśli będziemy współpracować – powiedział prezes sekcji wydawców podręczników Polskiej Izby Książki (PIK) Piotr Marciszuk. Wiceminister edukacji i nauki Jarosław Zieliński planuje spotkanie z wydawcami po Nowym Roku.
– Tylko 10 proc. ceny podręcznika to zysk dla wydawcy. Ten zysk jest konieczny, jeżeli firma ma funkcjonować na rynku. Podręczniki są ponadto tańsze niż inne książki, a ich ceny i jakość reguluje duża konkurencja między wydawcami. To zdrowy mechanizm, który sam się wytworzył – ocenił Marciszuk.
List, który PIK przesłała odpowiedzialnemu w MEiN za oświatę wiceministrowi Jarosławowi Zielińskiemu zawiera propozycję, aby wydawcy mogli sprzedawać swoje podręczniki szkołom bez pośrednictwa księgarń. Duże zamówienia ze szkół pozwoliłyby na wprowadzenie rabatu i na redukcję zapasów, które co roku wydawnictwa muszą utrzymywać w swoich magazynach, nie wiedząc ile książek się sprzeda. Wydawcy chcą, aby opracowano system takich zamówień, który koordynowałoby MEiN.
– To spowodowałoby obniżenie ceny podręczników o kilkanaście procent. Dalsza obniżka nie jest możliwa, jeśli książki mają funkcjonować na wolnym rynku i utrzymać swoją jakość – wyjaśnił Marciszuk.
Zieliński powiedział, że propozycje przedstawione przez PIK, aby obniżyć ceny podręczników przez zmianę sposobu dystrybucji, to próba ominięcia zasadniczego problemu, jakim jest obniżenie marży wydawców i kosztów własnych publikacji podręczników.
Absurdem nazwał fakt, że ministerialny pomysł wprowadzenia regulacji cen nazywany jest próbą sterowania gospodarką, podczas gdy centralny system zamówień na podręczniki, proponowany przez PIK, ma być rozwiązaniem wolnorynkowym.
– W nadesłanej do MEiN propozycji pojawia się sugestia, aby stworzyć „centrum rozdzielcze”, swego rodzaju „megahurtownię”, do której spływałyby w określonym terminie zamówienia na konkretną liczbę egzemplarzy podręczników od szkół. Wyeliminowałoby to z procesu dystrybucji księgarzy. Czy to nie jest odgórna regulacja? – pytał.
Skrytykował też pomysł PIK, aby w dystrybucję książek w szkołach włączyli się nauczyciele.
– To złe rozwiązanie. Nauczyciel powinien się skupić na kształceniu dzieci, a nie na sprzedawaniu książek. Ponadto taka działalność nauczycieli stwarza okazję do korupcji – wyjaśnił.
Mimo tych negatywnych opinii Zieliński obiecuje spotkać się z przedstawicielami wydawców wkrótce po Nowym Roku, ponieważ, jak twierdzi, zależy mu na obniżeniu cen podręczników bez naruszania niczyich interesów.
Zdaniem Marciszuka, postęp działań na rzecz obniżenia cen byłby szybszy, gdyby ministerstwo wyznaczyło wcześniej datę spotkania z przedstawicielami wydawców. Zieliński ripostuje, że stałoby się to, gdyby PIK przysłała na czas sformułowane na piśmie propozycje redukcji cen.
– Podczas spotkania roboczego w Departamencie Kształcenia Ogólnego i Specjalnego wydawcy zgodzili się przygotować swoje propozycje w określonym terminie. Nie dotrzymali tego terminu, spotkanie zaś miało się odbyć następnego dnia po otrzymaniu przez nas tego dokumentu. Ponieważ otrzymaliśmy go dzień później, do spotkania nie doszło. Moje obowiązki nie pozwoliły mi jak dotąd wyznaczyć drugiego terminu spotkania. Odbędzie się ono po Nowym Roku – powiedział wiceminister.