Federacja Wydawców Europejskich (FEP) sprzeciwia się rozszerzeniu na kraje UE ugody, jaką Google Book Search ma zawrzeć z wydawcami z USA. W tej sprawie FEP skierowała list do unijnej komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów Viviane Reding - podała Polska Izba Książki.
List wystosowano w czasie, gdy Komisja Europejska analizuje czy prowadzony przez Google program digitalizacji książek nie narusza praw autorskich wydawców europejskich.
Google próbuje stworzyć największą na świecie elektroniczną bibliotekę. Jeżeli projekt Google Book Search zostanie zrealizowany, każdy użytkownik internetu będzie miał dostęp do wszystkich opublikowanych w historii książek. Do realizacji tego planu jest jeszcze bardzo daleko, na razie w sieci dostępnych jest około miliona tytułów tzw. domeny publicznej, czyli książek nie objętych prawami autorskimi jak Iliada , dramaty Szekspira czy dzieła Mickiewicza . Te książki skanowane są w ramach tzw. programu bibliotecznego, prowadzonego przez Google we współpracy z trzydziestoma największymi bibliotekami na świecie m.in. Oksfordem i Harvardem.
Wizja darmowej biblioteki, która wprawia w zachwyt czytelników, przeraża właścicieli praw autorskich - wydawców i autorów. Projekt Google Book Search działa od 2004 roku, a już w 2005 r. organizacje reprezentujące amerykańskich pisarzy i wydawców zaskarżyły Google o naruszanie praw autorskich.
Jesienią zeszłego roku podpisano porozumienie, w myśl którego posiadacz praw do książki, która zostanie udostępniona w Google Book Search, otrzyma od Google 63 proc. wpływów z wykorzystania tytułu. Zyski pochodzić będą z reklam. Umowa nie została jeszcze ostatecznie zatwierdzona przez sąd, co ma nastąpić w październiku 2009 roku. Sąd weźmie pod uwagę stopień ochrony praw autorskich proponowany przez Google, a także głosy wydawców i autorów. Google stara się więc aby jak najwięcej wydawców i autorów, także europejskich, zarejestrowało się w tworzonym rejestrze i określiło swoje stanowisko wobec zawieranego porozumienia. Termin składania przez wydawców deklaracji upływa 4 września 2009 roku.
Ugoda, którą Google ma podpisać z wydawcami, oparta jest o dopuszczalny w prawie amerykańskim system ugód zbiorowych typu opt out (prawo wyjścia). Ugoda w takim samym stopniu dotyczy książek amerykańskich jak i zagranicznych, w tym polskich i to już z samego faktu podpisania i zaakceptowania takiej umowy przez sąd amerykański. Każdy właściciel praw autorskich na całym świecie jest stroną w tym porozumieniu, nawet jeżeli o tym jeszcze nie wie. Jeżeli nie chce uczestniczyć w zawieranej ugodzie, musi to zgłosić. Jeżeli tego nie zrobi do 4 września, w świetle amerykańskiego prawa nie będzie już mógł więcej zaskarżyć Google o naruszenie praw autorskich.
Polscy wydawcy i autorzy podeszli do projektu nieufnie. Niepokoi ich zwłaszcza formuła umowy opt out, która oznacza, że mogą nawet bez wiedzy o tym fakcie stać się stronami tego porozumienia. Zgodnie z amerykańskim prawem to właśnie na wydawcach i pisarzach spoczywa obowiązek zapisania się do tworzonego przez Google'a rejestru, co zapewni ewentualne zyski.
Co prawda warunki ugody ograniczają jej zasięg do terytorium USA (kryterium stanowią numery IP komputerów), ale znakomita większość książek, do których prawa autorskie posiadają Europejczycy, dostępna jest także na rynku amerykańskim. Oznacza to, że wydawcy europejscy powinni być tą ugodą zainteresowani, ponieważ dotyczy ona także części ich przyszłych zysków.
Federacja Wydawców Europejskich sformułowała swoje stanowisko w liście do Reding.
- Jednogłośnie sprzeciwiamy się propozycji rozszerzenia ugody na teren Unii Europejskiej. Jeśli wydawcy europejscy wolą sami sterować dostępem treści dla użytkowników przez platformy alternatywne, powinni mieć prawo do postąpienia według własnej woli, bez konieczności uprzedniego wycofywania się z ugody, w którą zostali włączeni bez uprzedniej zgody - piszą europejscy edytorzy w liście skierowanym do komisarz Reding.
Europejscy wydawcy podkreślają, że amerykańska ugoda jest sprzeczna z europejskim prawem autorskim, które zakłada, że przed jakimkolwiek użyciem utworu należy zapytać o zgodę właściciela praw autorskich i zapłacić mu stosowne honorarium. Poza tym, wedle europejskiego prawa, aby wypisać się z ugody należałoby się wcześniej do niej zapisać, co stoi w sprzeczności z amerykańską formułą opt out. FEP uważa też, że stosowane przez Google procedury określania statusu książek jeżeli chodzi o prawo autorskie, nie mają z różnych względów szans sprawdzić się na gruncie europejskim.
Wydawcy europejscy przygotowują obecnie własne rozwiązania w celu udostępniania użytkownikom elektronicznych wersji książek za pomocą internetu. Jest to projekt Europeana, w którym docelowo mają się znaleźć książki z domeny publicznej. Jeżeli chodzi o książki objęte prawem autorskim, zdaniem wydawców europejskich, użytkownik może korzystać z projektów Gallica2 lub Libreka, które dają mu dostęp do krótkich fragmentów książek oraz możliwość zakupu całości.