Nie ma chyba człowieka, który by się przynajmniej raz w życiu nie zetknął z tezą głoszącą, że cała światowa/ krajowa nauka/ kultura/ medycyna/ prawo/ handel/finanse/wszystko razem został/-a/-o/-y zdominowane przez Żydów. Szczególnie zażarci zwolennicy tego rodzaju poglądów byliby zapewne w stanie wynaleźć żydowskich przodków nawet czarnoskóremu prezydentowi USA, a co gorsza, wywody swoje prowadzą zazwyczaj takim tonem, by nikt nie miał wątpliwości, że bycie Żydem, który osiągnął jakąś pozycję w którejkolwiek z powyższych dziedzin, to zagrożenie dla „reszty świata”. Do czego doprowadziły ekstremalne wersje tej teorii, nie trzeba chyba nikomu przypominać...
Jeśli odrzucimy niebezpieczną otoczkę ideologiczną, trzeba jednak przyznać, że przynajmniej pewna część tej tezy ma rację bytu: może nie zawsze i nie wszędzie, ale z pewnością w niektórych okresach historycznych i w niektórych krajach odsetek osób pochodzenia żydowskiego, wykonujących określone zawody – uczonych, prawników, przedsiębiorców, lekarzy, bankierów, literatów i artystów– bywał i bywa rzeczywiście zastanawiająco wysoki. Albert Einstein, Herman Lieberman, George Soros, Helena Rubinstein, Max Factor, Zygmunt Freud, Janusz Korczak, Marek Edelman, Felix Mendelssohn, Franz Kafka, Marc Chagall, Artur Miller, George Gershwin, Julian Tuwim, Bolesław Leśmian, Woody Allen, Steven Spielberg, Barbra Streisand, Leonard Cohen…
Pewnie każdy, nawet bez specjalnego namysłu, byłby w stanie dorzucić tu niejedno nazwisko.
Każde zjawisko ma swoją przyczynę. Zauważmy, że spośród wszystkich wspomnianych tu profesji zdecydowana większość wymaga odbycia długiej i starannej edukacji, a co do pozostałych, też trudno sobie wyobrazić, by poważniejszy sukces mógł w nich odnieść człowiek niepiśmienny. Dzisiaj w naszym kręgu kulturowym raczej trudno natrafić na prawdziwych analfabetów, ale przecież nie zawsze tak było – zdarzały się w Europie wioski i miasta, gdzie czytać i pisać nie umiało 90% mieszkańców, a w pozostałych 10 procentach mieścili się wszyscy lub prawie wszyscy miejscowi Żydzi. Para naukowców, Włoszka i Izraelczyk, przez dwanaście lat zgłębiała zagadnienie związku między rozpowszechnieniem edukacji w społecznościach żydowskich a ich dziejami, czego owocem jest ta publikacja. Autorzy rozpoczynają ją od analizy sytuacji socjodemograficznej Żydów w ich ojczyźnie nad Morzem Śródziemnym i we wszystkich regionach, gdzie później osiedlali się przedstawiciele żydowskiej diaspory, by następnie przejść do kwestii edukacji, która –
jak się nie bez zaskoczenia dowiadujemy – stała się wśród Żydów obowiązkową już w I wieku naszej ery; wprawdzie początkowo tylko dla chłopców, i tylko dla celów religijnych, niemniej jednak i to wkrótce zaczęło procentować. Piśmienność dawała nie tylko przystęp do świętych tekstów, ale też ułatwiała kupcom, bankierom i rzemieślnikom wykonywanie zawodu; o ileż łatwiej było zamawiać towar, kontrolować przychody i rozchody, egzekwować umowy, gdy wszystko zostawało utrwalone na papierze! Znajomość liter otwierała też drogę do dalszego kształcenia – stąd już w średniowieczu zaczęło przybywać żydowskich prawników, lekarzy, uczonych. Wykształceni częściej wyruszali w świat, by szukać ciekawszych sposobności rozwoju zawodowego i zysku. A ci, którzy nie spieszyli się z kształceniem dzieci, zostawali w tyle…
„Garstka wybranych” to istny rarytas dla naukowców badających różne aspekty historii Żydów, czy też – szerzej – w ogóle życia w średniowiecznej Europie i na Bliskim Wschodzie. Gdyby autorzy mieli dar gawędziarski, taki, jakim dysponuje, powiedzmy, Jared Diamond czy Régine Pernoud, byłaby też pewnie pasjonującą lekturą dla zwykłego czytelnika zainteresowanego historią, socjologią, antropologią, judaikami. Tego jednak im zabrakło; w rezultacie rozprawa imponuje bogatą bibliografią (wykaz wykorzystanych pozycji liczy 26 stron, czyli 7,5% całej objętości książki) i mnóstwem danych liczbowych, lecz przytłacza suchym naukowym stylem (barwniejszy jest tylko jeden rozdział, „Od rolników do kupców”, z cytowanymi fragmentami listów żydowskich kupców) i zajmującymi po kilka stronic skomplikowanymi wyliczeniami matematycznymi, przedstawiającymi „modele formalne edukacji i konwersji”. Jeśli czytelnik jest w stanie zaryzykować przebrnięcie przez te bariery, ma szanse dołączyć do garstki wybranych, których wiedza o
historii Żydów wykracza poza obiegowe przekonania.
Nie ma chyba człowieka, który by się przynajmniej raz w życiu nie zetknął z tezą głoszącą, że cała światowa/ krajowa nauka/ kultura/ medycyna/ prawo/ handel/finanse/wszystko razem został/-a/-o/-y zdominowane przez Żydów. Szczególnie zażarci zwolennicy tego rodzaju poglądów byliby zapewne w stanie wynaleźć żydowskich przodków nawet czarnoskóremu prezydentowi USA, a co gorsza, wywody swoje prowadzą zazwyczaj takim tonem, by nikt nie miał wątpliwości, że bycie Żydem, który osiągnął jakąś pozycję w którejkolwiek z powyższych dziedzin, to zagrożenie dla „reszty świata”. Do czego doprowadziły ekstremalne wersje tej teorii, nie trzeba chyba nikomu przypominać.... Jeśli odrzucimy niebezpieczną otoczkę ideologiczną, trzeba jednak przyznać, że przynajmniej pewna część tej tezy ma rację bytu: może nie zawsze i nie wszędzie, ale z pewnością w niektórych okresach historycznych i w niektórych krajach odsetek osób pochodzenia żydowskiego, wykonujących określone zawody – uczonych, prawników, przedsięb
bankierów, literatów i artystów– bywał i bywa rzeczywiście zastanawiająco wysoki. Albert Einstein, Herman Lieberman, George Soros, Helena Rubinstein, Max Factor, Zygmunt Freud, Janusz Korczak, Marek Edelman, Felix Mendelssohn, Franz Kafka, Marc Chagall, Artur Miller, George Gershwin, Julian Tuwim, Bolesław Leśmian, Woody Allen, Steven Spielberg, Barbra Streisand, Leonard Cohen… ##Pewnie każdy, nawet bez specjalnego namysłu, byłby w stanie dorzucić tu niejedno nazwisko.
Każde zjawisko ma swoją przyczynę. Zauważmy, że spośród wszystkich wspomnianych tu profesji zdecydowana większość wymaga odbycia długiej i starannej edukacji, a co do pozostałych, też trudno sobie wyobrazić, by poważniejszy sukces mógł w nich odnieść człowiek niepiśmienny. Dzisiaj w naszym kręgu kulturowym raczej trudno natrafić na prawdziwych analfabetów, ale przecież nie zawsze tak było – zdarzały się w Europie wioski i miasta, gdzie czytać i pisać nie umiało 90% mieszkańców, a w pozostałych 10 procentach mieścili się wszyscy lub prawie wszyscy miejscowi Żydzi. Para naukowców, Włoszka i Izraelczyk, przez dwanaście lat zgłębiała zagadnienie związku między rozpowszechnieniem edukacji w społecznościach żydowskich a ich dziejami, czego owocem jest ta publikacja. Autorzy rozpoczynają ją od analizy sytuacji socjodemograficznej Żydów w ich ojczyźnie nad Morzem Śródziemnym i we wszystkich regionach, gdzie później osiedlali się przedstawiciele żydowskiej diaspory, by następnie przejść do kwestii edukacji, która –
jak się nie bez zaskoczenia dowiadujemy – stała się wśród Żydów obowiązkową już w I wieku naszej ery; wprawdzie początkowo tylko dla chłopców, i tylko dla celów religijnych, niemniej jednak i to wkrótce zaczęło procentować. Piśmienność dawała nie tylko przystęp do świętych tekstów, ale też ułatwiała kupcom, bankierom i rzemieślnikom wykonywanie zawodu; o ileż łatwiej było zamawiać towar, kontrolować przychody i rozchody, egzekwować umowy, gdy wszystko zostawało utrwalone na papierze! Znajomość liter otwierała też drogę do dalszego kształcenia – stąd już w średniowieczu zaczęło przybywać żydowskich prawników, lekarzy, uczonych. Wykształceni częściej wyruszali w świat, by szukać ciekawszych sposobności rozwoju zawodowego i zysku. A ci, którzy nie spieszyli się z kształceniem dzieci, zostawali w tyle…
„Garstka wybranych” to istny rarytas dla naukowców badających różne aspekty historii Żydów, czy też – szerzej – w ogóle życia w średniowiecznej Europie i na Bliskim Wschodzie. Gdyby autorzy mieli dar gawędziarski, taki, jakim dysponuje, powiedzmy, Jared Diamond czy Régine Pernoud, byłaby też pewnie pasjonującą lekturą dla zwykłego czytelnika zainteresowanego historią, socjologią, antropologią, judaikami. Tego jednak im zabrakło; w rezultacie rozprawa imponuje bogatą bibliografią (wykaz wykorzystanych pozycji liczy 26 stron, czyli 7,5% całej objętości książki) i mnóstwem danych liczbowych, lecz przytłacza suchym naukowym stylem (barwniejszy jest tylko jeden rozdział, „Od rolników do kupców”, z cytowanymi fragmentami listów żydowskich kupców) i zajmującymi po kilka stronic skomplikowanymi wyliczeniami matematycznymi, przedstawiającymi „modele formalne edukacji i konwersji”. Jeśli czytelnik jest w stanie zaryzykować przebrnięcie przez te bariery, ma szanse dołączyć do garstki wybranych, których wiedza o
historii Żydów wykracza poza obiegowe przekonania.