„Ciocia Mame to przewrotna odpowiedź Amerykanów na Mary Poppins.” Otwierając tę książkę, naprawdę o tym nie wiedziałem. Ani tym bardziej o tym, że oto mam przed sobą opowieść, która po raz pierwszy została wydana dokładnie pięćdziesiąt lat temu. Początkowo miała być wyłącznie zbiorem krótkich opowiadań, ale w końcu wszystko przekształciło się w powieść. Powieść, która nie tylko została kilkakrotnie sfilmowana, ale i zaszczyciła swoją obecnością sam Broadway. W dziwny sposób autobiograficzna opowieść o chłopcu, któremu los przydziela za opiekunkę aż nazbyt ekstrawagancką damę, stała się bardzo szybko bestsellerem.
Wszystko zaczyna się z powodu chłopca Patricka Dennisa, który w wieku dziesięciu lat zostaje oddany na wychowanie ciotce Mame. Już ich pierwsze spotkanie jest dla niego szokiem. Zamiast urodziwej Hiszpanki, którą znał ze zdjęcia, stanęła przed nim wiotka Japoneczka, która okazuje się być jego opiekunką. Wyznaczoną przez umierającego ojca, który, trzeba to nadmienić, właściwie nie miał wielkiego wyboru. Jego siostra była jedyną rodziną, która mogła się zająć synem. I trzeba przyznać, że naprawdę wzięła sobie to do serca, na swój sposób. Z dziesięciolatka wyrósł mężczyzna nader skomplikowany, który nie tylko miał za sobą specyficzną edukację, ogromny zasób w większości zakazanego słownictwa, lecz przede wszystkim umysł otwarty na wszystko. I tylko jedno nas pociesza. Ponieważ to on nam o wszystkim opowiada, możemy być pewni, że przeżył te wszystkie eksperymenty. Wierzcie albo nie, ale ja sam marzyłem o takiej ciotce. Damie, choć dziwacznej, to jednak odważnej i bezpretensjonalnej. Ale też ciotce mającej
swoje własne problemy, wplątane w niuanse jej własnego świata. Bo przecież nikt nie jest wiecznie zadowolony i każdy posiada swój mroczny świat. Ciocia Mame też miała problemy. Przeżywa swoje wzloty i upadki. A pośród nich zawsze znajduje miejsce na swojego chłopca. Chłopca, który wciąż się zmienia.
Książka nie straciła wiele ze swojego pierwowzoru, czyli zbioru opowiadań. W rzeczywistości wciąż nim jest. Splecionym tylko poprzez myśl przewodnią, zaczerpniętą z jedynej wyroczni – Reader’s Digest. Nie otrzymujemy pamiętnika, który dzień po dniu relacjonuje nam przygody chłopca i jego opiekunki, ale zatopiony w latach trzydziestych XX wieku zbiór anegdot. Dla każdego opowiadania powodem był jakiś wybryk ciotki, czy też problemy samego Patricka Dennisa, choć często się zdarza, że chłopiec znika z pola naszego widzenia. Wtedy naszą uwagę przejmuje ciotka, od której trudno się oderwać, ale też i świat, dla nas, prawie zamierzchła przeszłość. Obraz z pożółkłej fotografii, któremu ktoś domalował nazbyt ekstrawaganckich bohaterów.
Książkę, czyli opowieść samego autora, poprzedzają słowa jego syna, a kończy biografia, która wielu na pewno zaszokuje bardziej, niż życie samej Mame. Bo w rzeczywistości Mame, mogła szokować tylko tamte czasy. Tak różne, jak odmienne były wtedy światy Północy i Południa Stanów Zjednoczonych, które i my możemy poznać. Ponad wszystko, jest to obraz, a raczej teatr epoki i świata, który już dawno „zszedł z afisza”.