Łapczywie chwytając za książkę, często kierujemy się nie tym kto ją napisał, ale wyłącznie jej zawartością. Porywa nas historia, opowiedziana w wielkim skrócie, pasja, aromat czy klimat. Ale przecież często kupujemy książkę, bo uwielbiamy autora. Czy autorkę Luansyę Greer warto pokochać? Z notki biograficznej jawi nam się jako urodzona w Zambii autorka, która kształciła się w Anglii, i ukończyła zarazem szkołę baletową, jak i dramatyczną. Jest scenarzystką filmową, ale i sama może pochwalić się kilkoma rolami. Obecnie mieszka w Kapsztadzie. Niby niewiele słów, a jakie podstawy, by stworzyć dwutomową sagę o rodzie Beauvillers z Afryki Południowej.
Pierwszy z tomów, Kto sieje wiatr to opowieść tocząca się w XIX wieku. Powoli wchodzimy w świat rodziny Beauvillers, plantatorów wina, poznajemy ojca rodziny, Jacques’a, jego eteryczną małżonkę Emily oraz czarnoskórą, tak „prawdziwą” kochankę Ewę. Jednak najważniejsze są córki. Jak zwykle na plantacji, najważniejsze są jej owoce. Tak i w tej rodzinie, najważniejsze są dzieci. Nam dane zostaje poznać cztery córki: Clarę, Suzanne, Prudence oraz, po pewnym czasie i najmłodszą, Emily. Ale przede wszystkim ich uczucia, tak różne, jak i one same, ich nienawiść do zrodzonego z niewolnicy, przyrodniego brata, Jean-Jacques’a. Nienawiść, którą tak naprawdę odczuwa tylko najstarsza z nich, Clara. Niepotrafiąca zrozumieć dlaczego ojciec pokochał kogoś innego. Dlaczego wprowadził do rodziny czarnego? Jak śmiał zbrukać ich „białość”, idealność, piękno kimś takim? Jak mógł popełnić taką zbrodnię? I jak śmie nadal żyć...
Przede wszystkim Kto sieje wiatr to opowieść o plantacji i przemianach politycznych, zachodzących w tym krańcu świata. Odbijającą się w postaciach, które są tak różne, że potrafią zobrazować wszelkie spojrzenia na historię. Ale przede wszystkim to rodzinna saga. Wraz ze wszelkimi przysługującymi jej prawami przemian. Z narodzinami i umieraniem. Ze zmianami, które są nieuchronnie przypisane ludzkiej egzystencji. Jednak to też piękno świata, tak innego dla nas. Niestety świata, który jest bardzo skromnym, zbyt rzadko wspominanym tłem. To kilkadziesiąt lat, w trakcie których, ten gorący, pełen niebezpieczeństw świat, postanawia zerwać dawne porządki.
Luanshya Greer skupiła się przede wszystkim na ludziach i ich uczuciach. Na okrucieństwie, do którego są zdolni. Ale i na miłości, która daje owoce. A to one są najważniejsze. Nawet w tym świecie targanym wojną, gdzie syn staje przeciwko ojcu, tylko dlatego, że wierzy w inne prawo. Że pragnie zwyczajnego życia dla wszystkich. Zaletą książki jest na pewno jej niska cena. Jednak nie daje się ukryć, że to wszystko już było. Czy warto ponownie sięgnąć po historię, na poły zalatującą „operą mydlaną”? Tak, jeżeli kochacie Afrykę oraz powieść obyczajową. Jeżeli pragniecie poznać innych, wysłuchać opowieści o tych, których szczątki dawno już użyźniły tę czerwoną ziemię.