Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Wszystko dla mojej matki

Wszystko dla mojej matkiŹródło: Inne
d2bfrjx
d2bfrjx

Stoimy na środku ziemi. Jesteśmy tacy mali, wtopieni w tą otaczającą nas, niewyobrażalną, nieokreśloną przestrzeń. Gdyby nie samochody, pociągi, a w szczególności samoloty... ten świat trudny byłby do ogarnięcia. Nie potrafimy sobie wyobrazić świata bez tych „przyspieszaczy” podróżowania. Życie bez nich wydaje nam się niemożliwe... a jednak, tak kiedyś żyli. Podróże zajmowały często całe życie, nie kilkanaście godzin. I były dziwnie pozbawione pośpiechu. Tak jak ta książka.

Gdy ma się dwanaście lat, świat jest jeszcze większy. Szczególnie wtedy, gdy nagle ukochana osoba odchodzi. Chce zostawić po sobie tylko plik zdjęć z autografem. Umrzeć. A raczej to choroba, ona zmienia wszystko. Wyrocznia. Rak. Na który nie ma leku, a może? Może jednak istnieje lek? Talizman, który można zdobyć, gdy tylko poświęci się temu dzieciństwo. I jeżeli się uwierzy, że magia istnieje, jeżeli odrzuci się teraźniejszość. Niestety nie obejdzie się bez zakazów i nakazów, które trzeba wypełnić, przeznaczenia, któremu trzeba się poddać, jeżeli zdecyduje się zrobić pierwszy krok. Bo przecież każdy ma wybór. Zawsze można pójść w prawo, lub w lewo, albo zwyczajnie się cofnąć... Pierwszy krok, który rozpocznie podróż. Jak pierwszy oddech po opuszczeniu matczynego łona. I mimo, że cel jest wytyczony, nie można być pewnym tego, co się wydarzy.

Początek książki trochę mnie zdziwił. Zaczynałem się nudzić, ale przemożne pragnienie poznania, dziwnie pchało mnie, by przewrócić kolejną stronę. I potem nie mogłem się już oderwać. Było za późno. Świat, a dokładniej światy, mnie wciągnęły. Zmusiły do ożywiania ich w wyobraźni. Przypomnienia sobie jak to było, gdy miało się dwanaście lat. Jak inaczej odbierało się świat. I rzeczywiście można mówić, że to już było. Wędrówki w równoległych światach cały czas toczą swoje realia w dziecięcej i młodzieżowej literaturze, wspominając choćby cykl Światy Chrestomanciego czy Stravaganza. Miasto masek.

Dawne baśnie polskie wspominają też wyprawy chłopców po lek, jak wyprawa bohatera Jacka Sawyera dla umierającej matki. Można wspomnieć choćby Baśń o źródle. Ale dzieło duetu King i Straub jest czymś więcej. To nie tylko opis wyprawy po cudowny talizman, który ma uleczyć rodzicielkę, ale przede wszystkim, podróż życia. To wyprawa „szkoleniowa”. Droga, podczas której poznaje się nie tylko samego siebie, ale i kształtuje własną przyszłość. Bo dzieciństwo to droga, która przygotowuje nas do życia. Tego prawdziwego, pełnego paskudnej odpowiedzialności. Życia, które może dać początek innemu życiu. A ono znowu... tworząc zamknięte koło.

d2bfrjx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2bfrjx