Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Wprost z czeluści umysłu, ciemnych otchłani szafy

Wprost z czeluści umysłu, ciemnych otchłani szafyŹródło: Inne
d3lw6n5
d3lw6n5

Nie czytam antologii, ale też nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest. Może zwyczajnie nie rozumiem, jak można na zawołanie napisać opowiadanie. Jak napisać jeszcze na z góry narzucony temat? Jak na rozkaz wydawnictwa, czuć tyle i tak przekonywująco, by powierzyć to stronom, przekazać czytelnikom? Antologia Demony, jest niewielka. Zaledwie dziesięć opowieści, które rodzą się ze zwykłych myśli, codzienności, oraz wizji przyszłości. Na pewno nie jest to zwyczajna zabawa fantastyką, tak jak nie jest zwyczajny strach, który każdy z nas gdzieś nosi. Głębiej, lub płycej, ale jednak nosi, nie zdając sobie z tego sprawy, że nadszedł czas, by ten się objawił.

Grzędowicz, mistrz demonów teraźniejszości, zapoznaje nas z psychopompem Charonem, wojownikiem, który odprowadza dusze na drugą stronę; Dębski z demonami przyszłości komputerowej, a Kossakowska dosłownie „lepi” własne twory, które budują bramę do naszego świata. Ich demony istnieją, namacalne, plastyczne. Podobnie tworzy Siedlar, który straszy nas zemstą zza grobu, demonami wyrzutów sumienia, czy Snihur, plącząca się w okolicach cmentarzy. Kto w tych dwóch opowiadaniach jest demonem? Nie wiadomo. Duet Komuda i Jurewicz, to demony techniki, które plączą nici żywota, za to Szrejter, jako jedyny próbuje przywrócić ideę demona – ducha Mastertona. Tylko on, poza Piekarą, który przedstawia opowieść z ulubionym inkwizytorem, sięga po „średniowieczne” fantasy. Pilipiuk, powraca do archeologicznych korzeni, zrzucając winę za wszelkie zło na tych, którzy zakłócają spokój umarłych; Ziemkiewicz opowiada o możliwościach współczesnej magii, demonów naszego wnętrza, nienawiści i złości.

Niby zamieszczono wszystko, wszelkie demony, a jednak... czegoś tej książce brakuje. Grzędowicz, czy Kossakowska, to ten klimat, którego oczekiwaliśmy, to te demony, którym nie potrzeba zgaszonego światła, czy trzepoczącego płomienia świecy. Dopracowane, zaskakujące, tchnące wrażliwością i genialnym warsztatem. To ci pisarze, tańczący z „jesiennymi demonami” i aniołami, tak naprawdę nadają temu tomikowi smaku. To oni przerażają. Codziennością, prostotą, a jednocześnie warsztatem. Słowa nie są tutaj niepotrzebne. Nie znajdziemy zbędnych opisów, nawet mruknięcia. W tych opowiadaniach nawet skrzypnięcie jest istotne. Kolejne opowiadania przynoszą coś co już było i czytelnik zaczyna się nudzić, zmywa się przerażenie, że codzienność, jakąkolwiek wyznajemy, dorwie nas, jako nasz wewnętrzny demon.

„... kiedy człowiek poddaje się najgorszym wpływom – nienawiści, zawiści, złości, wpływa na ten świat. Zwłaszcza kiedy kieruje te uczucia na drugiego człowieka.”

d3lw6n5

Prawda jest taka, iż ujmując antologię w całość, to poza początkiem i końcem nie ma w niej nic, a jednocześnie, to chyba jedyna książka, o której nie można rozmyślać od razu. Którą się czyta, lecz dopiero po chwili, dociera do nas autorska rzeczywistość. Bo każdy z nas nosi w sobie strach i własne demony. Każdy z nas czasem spogląda w ciemność i zastanawia się, czym ona jest w rzeczywistości. Czy to tylko brakiem światła? A może jednak innym światem? Tak okropnym i strasznym, że nie chcemy się w niego wtapiać. Powiązanym ze śmiercią, której nigdy nie przestajemy się bać.

d3lw6n5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lw6n5