Zabijał dla rent, potem zmienił plan. Wśród jego ofiar była Polka
John E. Robinson pozował na przykładnego obywatela i nobliwego ojca. Jeszcze jako dziecko wystąpił przed królową Elżbietą II, czym chętnie chwalił się przed swoimi przyszłymi ofiarami. Jednak nigdy nie prowadził uczciwych interesów. Utrzymywał się z oszust i morderstw, pasjonował sadomasochizmem. Niestety, dla Izabeli Lewickiej spotkanie z nim skończyło się śmiercią.
Pisarz i kryminolog Christopher Berry-Dee nawiązał korespondencję z Johnem "J.R." Robinsonem, pierwszym seryjnym mordercą, który do pozyskiwania ofiar wykorzystał internet. Wśród nich była także młoda polska emigrantka.
Autor "Rozmów z seryjnymi mordercami", aby poznać bliżej historię "Pana niewolnic", musiał posłużyć się fortelem. Jego znajoma podała się za fankę Robinsona, której nie interesują przestępstwa, ale BDSM. Połknął haczyk.
Mówi się, że najłatwiej oszukać oszusta, a Robinson był nim całe życie. Pod płaszczykiem schludnie ubranego biznesmena, przykładnego ojca i filantropa krył się brutalny morderca seksualny, manipulator i fałszerz.
Poniższy fragment pochodzi z książki Christophera Berry'ego-Dee "Rozmowy z seryjnymi mordercami: głosy zza krat" w przekładzie Tomasza Wyżyńskiego, która nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukaże się 28 lipca 2021 r.
W 1997 roku Robinson poznał w internecie Izabelę Lewicką, studentkę urodzoną w Polsce, wesołą dziewczynę studiującą malarstwo w Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana. Rodzice Izabeli byli bardzo zaniepokojeni, gdy wiosną 1997 roku oświadczyła, że wyjeżdża do Kansas, gdzie zaproponowano jej staż.
Zobacz: Pierwszy seryjny morderca Polak w strefie Schengen
Nie podała szczegółów i nie rozwiała obaw rodziców; zostawiła tylko adres mejlowy i adres pocztowy przy Metcalf Avenue w Overland Park. Rodzice Izabeli, Andrew i Danuta, próbowali przekonać córkę, która niedawno skończyła pierwszy rok studiów, by nie opuszczała domu. (…)
Lewiccy nie otrzymywali odpowiedzi na listy do córki. W sierpniu zbliżał się początek roku akademickiego i byli coraz bardziej zaniepokojeni. Pojechali do Kansas, by sprawdzić, co się dzieje. Po przyjeździe okazało się, że adres przy Metcalf Avenue to tylko skrzynka pocztowa; Izabela tam nie mieszkała. Kiedy spytali kierownika, gdzie przekazuje listy, nie chciał tego ujawnić. Mimo niepokoju nie skontaktowali się z policją i wrócili do Indiany. (…)
W owym czasie Izabela ciągle żyła i zajmowała się czymś zupełnie innym niż w Indianie. Miała powody, by unikać kontaktu z rodzicami, ponieważ jej nowy przyjaciel, J.R., ulokował ją w mieszkaniu w południowej części Kansas City, gdzie uprawiali praktyki sadomasochistyczne. Zawarli umowę o przeszło stu paragrafach regulujących ich relacje – Izabela była niewolnicą, a Robinson panem.
W zamian za uległość J.R. utrzymywał dziewczynę i płacił wszystkie rachunki. Kiedy nie uprawiała z nim seksu, nic nie robiła. Spędzała czas na lekturze powieści gotyckich i książek o wampirach kupowanych w specjalistycznej księgarni w Overland Park, którą często odwiedzała. Nie zrezygnowała zupełnie ze studiów, bo jesienią 1998 roku zapisała się do Johnson County Community College pod nazwiskiem Lewicka-Robinson.
Przyjęcie nazwiska J.R. sugeruje, że młoda kobieta wierzyła, iż wezmą ślub – on miał pięćdziesiąt osiem lat, a ona osiemnaście. W okolicach Święta Dziękczynienia 1997 roku Andrew wysłał do córki mejla po polsku, w którym stwierdził: "Piszę po polsku, bo nie jestem w stu procentach pewny, że Twoje listy przychodzą od Ciebie. Gdybyś mogła zadzwonić, poczułbym się znacznie, znacznie lepiej". (…)
Na późniejszym procesie Robinsona, oskarżonego o zabójstwo Izabeli, przyjaciółka nieżyjącej dziewczyny zeznała, że Izabela mówiła, iż będzie pracować jako sekretarka dla międzynarodowego agenta wydawniczego o imieniu "John", który przeszkoli ją jako dominę specjalizującą się w BDSM.
Jennifer Hayes powiedziała również sądowi, że Izabela miała rozpocząć edukację seksualną jako niewolnica. W styczniu 1999 roku J.R. ulokował Izabelę w innym mieszkaniu, tym razem w Olathe, znajdującym się bliżej jego domu. Niekiedy nazywał ją "graficzką" zatrudnioną w "Speciality Publications", nowej firmie internetowej, którą założył. Czasami jednak mówił, że to jego adoptowana córka lub siostrzenica. Później, w sierpniu, Izabela Lewicka zniknęła i nikt jej więcej nie widział.
Policja uważa, że została zamordowana, a jej zwłoki ukryto. Mimo to aż do chwili aresztowania Robinsona rodzice otrzymywali mejle rzekomo pisane przez córkę. W ostatnich miesiącach John zawsze twierdził, że Izabela podróżuje po egzotycznych krajach. W jednym z ostatnich mejli poinformował, że niedawno wróciła z Chin.(…)
***
"Pan Niewolnic" wkrótce powrócił do świata sadomasochistycznych chat roomów. Nawiązał kontakt z Suzette Trouten, znudzoną dwudziestosiedmioletnią kobietą z Newport w stanie Michigan, która prowadziła podwójne życie – w dzień była licencjonowaną pielęgniarką, a w nocy uległą niewolnicą.
Tęga młoda kobieta miała bujne, rozwichrzone kasztanowe włosy. Suzette, kolekcjonerka czajniczków do herbaty i właścicielka dwóch ukochanych pekińczyków, była bardzo aktywna w świecie BDSM – utrzymywała jednoczesne relacje co najmniej z czterema dominującymi mężczyznami. Suzette miała przekłute nie tylko sutki i pępek, lecz również pięć miejsc w rejonie genitaliów, by umieszczać tam kółka i akcesoria wykorzystywane w rytuałach BDSM.
W internecie krążyła jej fotografia z piersiami przebitymi gwoździami; musiała ona podziałać na J.R. jak magnes. Jak łatwo się domyślić, wkrótce nawiązali związek. Robinson był tak oczarowany nową uległą przyjaciółką, że wymyślił bardzo atrakcyjną ofertę pracy, by skłonić ją do przylotu z Michigan na rozmowę kwalifikacyjną.
Zapłacił za podróż, a kiedy samolot wylądował w Kansas City, na lotnisku czekała limuzyna. Powiedział Suzette, że byłaby towarzyszką i pielęgniarką jego bardzo starego, bogatego ojca, który dużo podróżuje, lecz wymaga całodobowej opieki. Wyjaśnił, że ojciec spędza większość czasu na pokładzie jachtu i że Suzette musiałaby pływać między Kalifornią a Hawajami. Roczne wynagrodzenie wynosiłoby sześćdziesiąt tysięcy dolarów; Suzette otrzymałaby również mieszkanie i samochód.
Jednak zapomniał wspomnieć, że kontakt z jego ojcem można nawiązać tylko za pośrednictwem medium albo zestawu Ouija służącego do komunikacji z duchami, ponieważ zmarł dziesięć lat wcześniej. (…)
Przygotowując się do wyjazdu, Suzette rozmawiała ze swoją matką Carolyn, z którą miała bardzo bliskie relacje. Opowiedziała o nowej pracy i podała numery telefonów J.R. – pozwoliło to policji wytropić Robinsona, gdy w marcu zniknęła. (...)
W lutym 2000 roku Suzette wynajęła furgonetkę, załadowała do niej swój dobytek i pojechała do Kansas City, by rozpocząć nowe życie. Oprócz ubrań, książek i kolekcji czajniczków do herbaty wzięła ze sobą bogaty zestaw akcesoriów BDSM, w tym baty, packi, kajdanki, łańcuchy i liczne wyroby z gumy – wszystko, czego może potrzebować szanujący się, zagorzały entuzjasta BDSM. (…)
Kiedy Suzette wprowadziła się do hotelu, J.R. kazał jej złożyć wniosek o paszport, ponieważ mieli wyjechać za dwa tygodnie. Wyjął także umowę niewolnicy z panem, ustalającą zasady praktyk BDSM, którą potulnie podpisała. Następnie, co wydaje się o wiele groźniejsze, kazał jej podpisać trzydzieści arkuszy czystego papieru oraz zaadresować do krewnych i przyjaciół przeszło czterdzieści kopert. Powiedział Suzette, podobnie jak innym kobietom, że zajmie się jej korespondencją w czasie podróży, gdyż będzie zbyt zajęta.
Suzette, najmłodsza z pięciorga rodzeństwa, miała w sobie coś z "córeczki mamusi". Codziennie dzwoniła z Kansas City do swojej matki Carolyn i opowiadała, co się dzieje. Matka na początku martwiła się, że Suzette będzie tęsknić za domem, ale córka była w dobrym nastroju i zadowolona z pracodawcy, Johna Robinsona. On również wydawał się zadowolony.
Pierwszego marca Carolyn rozmawiała z córką, która nie mogła się doczekać zbliżającego się rejsu jachtem z bogatym szefem i jego ojcem. Przed zniknięciem Suzette obiecała regularnie telefonować do matki. Kiedy córka przez jakiś czas się nie odzywała, Carolyn dyskretnie zebrała trochę informacji, a potem podniosła słuchawkę i zadzwoniła na policję.
Detektyw David Brown natychmiast rozpoczął gruntowne śledztwo w sprawie Johna Robinsona, którego uważał za głównego podejrzanego. Zdobył informacje o poprzednich przestępstwach J.R. i skontaktował się z policją z Overland Park.
Kartoteka zawierała wzmianki o zaginionych kobietach i Brown wkrótce dostrzegł możliwy związek ze sprawą Suzette. Nawiązał kontakt z dwoma innymi detektywami i Stephenem Haymesem, kuratorem Robinsona z Missouri, po czym stało się jasne, że mogą prowadzić śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, i to dość nieostrożnego.