Wołyń'43. "IPN od paru lat zaniechał dialogu z historykami ukraińskimi"
- W ostatnich latach kilku specjalistów ds. polsko-ukraińskich albo odeszło z IPN, albo zostali zwolnieni - mówi prof. Grzegorz Motyka. Opisujemy stan badań nad Rzezią Wołyńską 79 lat po krwawej niedzieli z 11 lipca 1943 roku.
11 lipca 1943 r. żołnierze UPA i OUN dokonali ataku na blisko sto polskich miejscowości. To był kulminacyjny dzień Rzezi Wołyńskiej, który przeszedł do historii jako krwawa niedziela. Według badaczy mogło wtedy zginąć od kilku do kilkunastu tysięcy Polaków.
Sebastian Łupak: Czy wojna w Ukrainie wpływa na badania nad ludobójstwem wołyńskim?
Prof. dr hab. Grzegorz Motyka, ISP PAN: Trudno mówić o polsko-ukraińskiej współpracy naukowej na tym polu, kiedy nasi koledzy, historycy z Ukrainy, są zajęci obroną własnego państwa i niepodległości. Do tej dyskusji wrócimy, kiedy Ukraina będzie wolna, bezpieczna i odbudowana – podejmowanie jej wcześniej byłoby z naszej strony zwyczajnie nie fair.
Na szczęście do wybuchu wojny powstało wiele prac historycznych, reportażowych i literackich na temat Wołynia ‘43. Wiemy, co się wtedy wydarzyło. Można też zarysować ważniejsze różnice stanowisk w tej sprawie po stronie polskiej i ukraińskiej.
Jakie są główne punkty tego sporu?
Przypomnijmy, że banderowska frakcja OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) oraz podległa jej Ukraińska Powstańcza Armia, przeprowadziła w latach 1943-45 zorganizowaną, antypolską czystkę etniczną o ludobójczym charakterze, której ofiarą padło około 100 tysięcy Polaków.
Z kolei w polskich akcjach zemsty zginęło 10-15 tysięcy Ukraińców, też w dużej mierze cywilów.
Po polskiej stronie właściwie wszyscy historycy uważają, że nie można stawiać znaku równości między antypolską akcją UPA a polskimi akcjami zemsty. Te drugie przybierały co prawda nierzadko zbrodniczy charakter, ale relacja obustronnych strat jest nieporównywalna. W dodatku decyzje o czystkach podjęło w UPA najwyższe dowództwo, a w polskim podziemiu zemsta wynikała z inicjatywy lokalnych komendantów.
Po stronie ukraińskiej wiodąca narracja mówi o wojnie polsko-ukraińskiej, w której obie strony popełniły zbrodnie wojenne. Zakłada się tam symetrię win. Negowane są też polskie wyliczenia ofiar. Uznaje się, że Ukraińców zginęło więcej, a Polaków mniej, niż podaje to strona polska.
Są też zapewne spory o postaci historyczne, bo ten, kto dla nas jest zbrodniarzem, dla Ukraińców jest bohaterem?
Dla nas antypolska akcja była czystym złem i osoby, które za nią odpowiadały, dopuściły się zbrodni. Po stronie ukraińskiej uznaje się natomiast, że UPA, niezależnie od swojej ciemnej karty, ma też kartę heroiczną – to znaczy powojenną, prowadzoną do 1954 r., walkę z komunizmem i Sowietami.
Ci dowódcy UPA, którzy podejmowali decyzje o czystkach na Polakach, zginęli później w walce z NKWD. Dlatego po ukraińskiej stronie takie osoby, jak Roman Szuchewycz, są cenione za walkę o niepodległość. U nas na pierwszy plan wysuwa się jednak fakt, co zresztą zrozumiałe, że byli oni odpowiedzialni za antypolską akcję.
Dalsza część wywiadu pod materiałem wideo
Zawrzało po słowach ambasadora Ukrainy. Reakcja z MSZ
Co dzieje się w kwestii ekshumacji ofiar, ich pochówków i stawiania im pomników?
Podstawowy spór dotyczy tego, aby w Ukrainie powstały cmentarze polskich ofiar –zwłaszcza w miejscach dla nas symbolicznych.
A to się nie dzieje. Dlaczego?
W tej kwestii ostatnich kilka lat jest, niestety, straconych. Nie potrafię zrozumieć prezesów polskiego IPN: poprzedniego - Jarosława Szarka i obecnego - Karola Nawrockiego. Od 2019 roku nie podjęli oni dialogu w tej sprawie z nowym prezesem ukraińskiego IPN Antonem Drobowyczem, powołanym na to stanowisko po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Wołodymyra Zełenskiego.
Dlaczego strona ukraińska wstrzymała ekshumację polskich ofiar?
W 2016 roku w Polsce zburzono kilkadziesiąt pomników ukraińskich. Strona ukraińska, jako warunek odblokowania ekshumacji, postawiła odbudowę jednego z tych pomników – w Mrzygłodach.
Strona polska zwlekała z tą odbudową. W końcu jednak, z inicjatywy kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, co należy docenić, zdecydowano się ten pomnik odbudować.
Pomnik został odbudowany, ale w formie innej niż pierwotna.
Dlaczego?
Nie wiemy. Ktoś, gdzieś, może w IPN czy Ministerstwo Kultury, podjął taką decyzję. Odpowiedzialność została rozmyta.
Na czym polega różnica w pomnikach?
W pierwotnej formie napis na tym pomniku, mogile zbiorowej, głosił: "Zginęli za niepodległą Ukrainę" i były tam nazwiska 62 ukraińskich partyzantów. W nowej wersji jest napis: "Zginęli w walce z NKWD". I nie ma nazwisk.
Ktoś po polskiej stronie upierał się przy tej zmianie, co poskutkowało blokadą ekshumacji po stronie ukraińskiej. W sposób oczywisty opór przy tych kilku słowach, zapewne przez kogoś w IPN, zaszkodził sprawie upamiętnienia polskich ofiar Wołynia. Czy warto było upierać się przy tej zmianie, pozostawiam do oceny Czytelników.
Wracając do obecnej wojny: czy Rosja próbuje grać kartą wołyńską?
Jak tylko zaczęła się agresja Rosji na Ukrainę, strona rosyjska, za pomocą internetowych trolli, próbowała podsycić tematykę wołyńską i wpłynąć na polskie sympatie w tej wojnie. To, na szczęście, nie zadziałało.
A co z polskimi politykami?
Niektóre partie próbują wykorzystać pamięć wołyńską dla podbicia słupków poparcia. Bardzo żałuję, że działania partii politycznych przekładają się na decyzje instytucji państwowych.
To znaczy?
Jak już mówiłem, w IPN zaniechano dialogu z historykami ukraińskimi. Forum dialogu polsko-ukraińskiego zostało w 2017 roku zawieszone. Nie wydano do dziś, w formie książki w obu językach, referatów z tego forum. A jest wśród nich np. rewelacyjna analiza, przygotowana przez Tomasza Berezę i Ewę Siemaszko, na temat krwawej niedzieli 11 lipca 1943 roku. Do dziś nie została opublikowana. Poza tym w ostatnich latach kilku specjalistów ds. polsko-ukraińskich albo odeszło z IPN, albo zostali zwolnieni.
Jest miejsce na optymizm?
Najważniejsze, że Polacy, bez względu na sympatie polityczne, masowo pomagają Ukraińcom. Nawet najbardziej dramatyczna przeszłość nie powinna wpływać na teraźniejszość. Za przeszłość nie jesteśmy odpowiedzialni, ale za przyszłość jak najbardziej. Zachowujmy wstrzemięźliwość w ocenie tamtych wydarzeń, żeby nie dawać paliwa tym, którzy próbują instrumentalnie wykorzystać przeszłe polskie cierpienia. Pamiętajmy, że dzisiejsza współpraca polsko-ukraińska jest korzystna dla obu narodów.
Prof. dr hab. Grzegorz Motyka - historyk, politolog, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN. Specjalizuje się w dziejach stosunków polsko-ukraińskich. Autor książek "Cień Kłyma Sawura. Polsko-ukraiński konflikt pamięci" i "Wołyń ‘43".
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski