"Wojna biedaków". Dlaczego kapłani otaczają się luksusami, skoro Bóg był z biedotą?
Jeden ksiądz doprowadził hierarchów z Rzymu do wściekłości. Chciał drastycznej reformy Kościoła, wywołując wielkie chłopskie powstanie. Koniec Tomasza Müntzera, uważanego za prekursora komunizmu, był jednak tragiczny.
To historia o radykalizacji i o narastającym gniewie ludu. Młody Tomasz Müntzer wierzył, że da się czcić Boga jakąś inną drogą niż tylko cierpieniem i rozpaczą. Patrzył na Kościół i nie widział tam miejsca dla biednych ludzi. Tylko dlaczego tak się działo? Dlaczego msze były prowadzone po łacinie, a nie w języku prostych ludzi? Dlaczego każde ustępstwo od przyjętych przez Kościół reguł traktowano jako herezję? Czy Bóg, który otaczał się żebrakami, nie potrzebuje blichtru? Po co kapłani otaczają się luksusami, skoro Jezus był z biedotą?
Müntzer, który dorastał w skrajnie podzielonym społeczeństwie, chciał coś zmienić. Gdy w 1524 r. w Niemczech wybuchła największa antyfeudalna wojna chłopska, jednym z najważniejszych dowódców i ideologów był Tomasz Müntzer, dziś uważany za prekursora komunizmu. Jaka dokładnie była jego historia? O tym posłuchacie w audiobooku Audioteki "Wojna biedaków". Książkę Erica Vuillarda czyta Waldemar Barwiński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
dBurza wokół Jana Pawła II. "Dziwisz zablokował przeglądanie akt"
Wróćmy do Tomasza. W 1513 r. zostaje wyświęcony na księdza, po czym skierowany do kościoła w Brunszwiku. Po studiach teologicznych związał się z reformacją. Wśród ludzi narastał stopniowo bunt przeciwko hierarchom kościelnym, przeciwko bogaczom i władzy. Nie tylko w Niemczech. Vuillard sięga do Anglii czy do Czech, gdzie tlące się niezadowolenie przeciwko podziałom w społeczeństwie doprowadziło do niejednej tragedii, do buntów i powstań. W historię Müntzera wplata historię Johna Wiclefa, angielskiego teologa, który uważał, że ludzie mają prawo słuchać mszy po angielsku. Głosił heretyczne jak na tamte czasy apele, by papieży wybierały zgromadzenia, a duchowieństwo żyło zgodnie z zasadami ewangelii. To znaczy: skromnie. Jest też o słynnym Watcie Tylerze, który chciał wprowadzić przed wiekami w Anglii jednoklasowe społeczeństwo.
I choć panowie żyli w innych stuleciach, to podstawy ich działania były bardzo podobne. Chodziło o to, by uderzyć w panujący porządek. Znieść przywileje bogaczy, sprowadzić duchowieństwo na ziemię, bliżej ludzi.
Nasz Tomasz Müntzer od 1520 r. był predykantem w Zwickau, gdzie został samozwańczym prorokiem. Zarówno Müntzer, jak i wspomniany przez Vuillarda Jan Wiclef wygłaszali kazania w kontrze do bogatego kleru Kościoła rzymskiego. Denerwując tym, mówiąc dyplomatycznie, najwyższych rangą kościelnych hierarchów.
"Müntzer chce oskubać Kościół i chce zguby ludzi" - wspomina Vuillard. Kaznodzieja z biegiem lat nabierał pewności siebie, ale także, jak pisze autor książki, stawał się straszliwie spragniony i głodny, i nic nie mogło zgasić tego pragnienia. Jego żarliwość zaczęła przerażać innych teologów, którzy odsuwali się od niego. Msze Müntzera po niemiecku budziły oburzenie wśród władz Saksonii. Za wzięcie udziału w takiej mszy, grożono więzieniem. Czy duchowny się tym przejmował? Nie bardzo. Stawał się coraz większym fanatykiem. Wierzył w świat bez przywilejów, bez bogaczy, bez podziałów w społeczeństwie.
Pod wpływem Müntzera na przełomie 1524 i 1525 r. powstał pierwszy program powstańców chłopskich, zwany Artikelbrief. W kwietniu 1525 r. duchowny stanął na czele powstania chłopskiego w Turyngii. Miesiąc później dowodził powstańcami w bitwie pod Frankenhausen, która zakończyła się totalną klęską chłopów.
Müntzer uciekł z pola bitwy. O tym, co się z nim później działo, krążą legendy. W tej najczęściej rozpowiadanej jest o tym, że Tomasz ukrył się na strychu w jednym z budynków, a gdy został odnaleziony przez władze, udawał, że jest chory psychicznie. Co powtarza się, to fakt, że mężczyzna był poddawany torturom przed osądzeniem go, uznaniem za heretyka i zagrożenie dla społeczeństwa, a następnie ścięty mieczem. W jednej z wersji miejskich legend mówiło się, że podczas tortur Müntzer miał błagać o łaskę i wyznać skruchę. Zdaniem autora "Wojny biedaków" to jednak mało prawdopodobne, by fanatyk pokroju Müntzer dał się złamać aż do tego stopnia, by prosić o litość.
Litości przeciwnicy duchownego nie mieli dla jego żony. O kobiecie nie wiadomo wiele. Jedynie tyle, że była wcześniej zakonnicą, po czym przystąpiła do ruchu Tomasza. A po klęsce, ławach tortur, wyłupianiu oczu - przeżyła. Mówi się, że ponoć była ciężarna, gdy ją bito i poniżano. Dzieci Tomasza, dwóch synów, miały zmienić nazwisko, by uniknąć prześladowania.
I chociaż historia opisywana przez Erica Vuillarda w "Wojnie biedaków", a czytana dla Audioteki przez Waldemara Barwińskiego, wydaje się daleką, daleką przeszłością, to można zobaczyć kilka punktów wspólnych z rzeczywistością. Przede wszystkim niezgoda na bogactwo duchowieństwa, oderwanie od szarej rzeczywistości. Kiedyś dochodziło do brutalnych buntów chłopskich, dziś te rewolucje dzieją się po cichu – na poziomie decyzji, by odstąpić od Kościoła, nie uczestniczyć w mszach. Z innej strony: coraz mniej osób zgłasza się do seminariów. Na ile Kościół jest dziś autentyczny? Pytanie, które zadawał sobie Müntzer przed wiekami, dalej wydaje się aktualne: "Czy Bóg, który otaczał się żebrakami, nie potrzebuje blichtru?".
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski