Jest rzeczą oczywistą, że biorąc ślub dostajemy „gratis” rodzinę naszego wybranka, o ile takową on tylko posiada. Bohater książki również ją otrzymuje, ale jest to rodzina nie byle jaka: Antonio Marcipane – ojciec małżonki naszego bohatera jest bowiem Włochem z krwi i kości zamieszkałym od lat w Niemczech. To długotrwałe przebywanie na obczyźnie wcale nie przeszkadza mu kaleczyć języka kraju, który przyjął go przed wielu laty, gdy zdecydował się opuścić rodzinny kraj w poszukiwaniu nowych perspektyw i pieniędzy, jak też głosić swoich włoskich poglądów na życie w każdym miejscu, w którym się pojawi. Mądrości te to swoiste perełki z cyklu: „Jak żyć”, niektóre potrafiące rozśmieszyć do łez, inne budzą co najmniej zdziwienie, natomiast wszystkie idealnie pasują do barwnej osobowości pana Marcipane, bez którego ta książka nie byłaby nawet w połowie tak interesująca. Powieść ta powinna w zasadzie nosić tytuł: „Teść po włosku”, gdyż w gruncie rzeczy to wokół tej persony koncentruje się jej akcja.
Zabawna akcja, należałoby dodać. Obfitująca w śmieszne zdarzenia wynikające w dużej mierze z różnorodności i odmienności kulturowej obu nacji, które na jej kartach bezustannie się ścierają. Skomplikowane włoskie obyczaje, rodzinne święta, wakacyjne wojaże – to wszystko czeka głównego bohatera wychowanego w odmiennej kulturze i tradycji.
A wszystko opisane z ironią, w inteligentnie prześmiewczym stylu charakteryzującym autora sprawia, że opowiadana przez niego historia bawi nas jak najlepsza komedia, a momentami wzrusza jak prawdziwy melodramat. Jest na jej stronach walka ze stereotypami, doskonale i celnie przez autora przedstawionymi, jest też kronika wielopokoleniowej rodziny, która, choć uwikłana w odwieczne waśnie, potrafi się, kiedy trzeba, zjednoczyć.