Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 15:59

Wigilia końca świata w Nowym Babilonie

Wigilia końca świata w Nowym BabilonieŹródło: Inne
d3yfyzy
d3yfyzy

Gdańsk to ma jednak dużo szczęścia. Żeby takim pisarskim tuzom jak Grass, Huelle czy Chwin przyszło do głowy akurat pisać o tym mieście, w którym mieszkali bądź też jeszcze mieszkają. Są poniekąd odpowiedzialni za uczynienie z grodu Neptuna jednego z tych miejsc, które w zwiewny i nieuchwytny sposób stają się mityczne. A czemu nie Wrocław – wykrzykuję po lekturze powieści Marka Krajewskiego. Czemu nie to miasto, o jakże do Gdańska podobnej historii? Miasto pogranicza, do którego przyznać się mogą Polacy, Niemcy, Czesi czy nawet Austriacy. Zwłaszcza dwudziestowieczne losy obu grodów są bardzo podobne – oba zostały doszczętnie zniszczone i w takim właśnie stanie dane przez Stalina Polakom, aby stworzyli tu Nową Historię, tak jak on stworzył w ZSRR nowe społeczeństwo.

Nie o tym jednak opowiada nam Krajewski. Jego historia z polityką niewiele ma do czynienia, a zaczyna się osiemnaście lat przed „wyzwoleniem”. W mieście nad Odrą, które nosi jeszcze miano Breslau, jest rok 1927 r. Nazwy ulic są niemieckie, mieszkańcy mówią po niemiecku, tylko na targowiskach od czasu do czasu zaszeleści polski w śląskiej gwarze. Brukowane ulice zapełniają czarne adlery i dorożki, dorożki wypełnione są dostojnymi dżentelmenami wraz z ich damami, gimnazjaliści czynią sztubackie burdy, pikolak chętnie czyści płaszcz gościowi hotelowemu, zaś gazeciarze wrzaskliwie zachęcają do kupna „Breslauer Neueste Nachrichten”.

Myliłby się jednak ten, kto dał się zwieść sentymentalnemu obrazowi, podobnemu do okładkowej sepii fotografii. Prawda jest zupełnie inna - kryje się w zaciszu biednych, czynszowych mieszkań, w których pijani ojcowie katują swoje rodziny, w brudnych spelunkach, gdzie zbierają się amatorzy rozcieńczonego piwa, morfiny i wenerycznych prostytutek, w paskudnych oficynach, gdzie ojcowie stręczą swoje córki. Wrocław roku 1927 jest Sodomą, Nowym Babilonem – małe i wielkie zło może znaleźć tu serdeczną gościnę. I znajduje – pojawia się bowiem seryjny morderca, który na miejscach swych wyjątkowo obrzydliwych zbrodni pozostawia kartki z kalendarza.

W dobrej baśni i dobrym kryminale ohydzie tego świata przeciwstawia się Bohater. Nie inaczej jest u Krajewskiego, tyle że radca kryminalny wrocławskiej policji Eberhard Mock nie ma w sobie nic ze świetlistego rycerza, który gotów jest umrzeć za dobro. Wprost przeciwnie, na pierwszy rzut oka jest typem wyjątkowo wstrętnym – bije i gwałci kobiety, torturuje podejrzanych, nałogowo pije alkohol, bez zmrużenia oka wykorzystuje stanowisko służbowe dla swoich korzyści, a nawet zatrudnia podwładnych do śledzenia poczynań swojej rodziny. Ale podłość Mocka nie jest bynajmniej wynikiem wrodzonego mu zła; wydaje się jedynie, że praca polegająca na bezustannym z nim obcowaniem powoli i nieodwracalnie niszczy jego charakter. W głębi duszy bowiem radca kryminalny do szaleństwa kocha swoją dwadzieścia lat młodszą żonę, uwielbia bratanka-utracjusza, szanuje swoich podwładnych, a przede wszystkim jest typowym policyjnym posokowcem, który raz zwietrzywszy przestępcę nie spocznie, póki go nie schwyta.

d3yfyzy

Wyzwanie, które kalendarzowy morderca rzuca Mockowi, natychmiast zostaje przyjęte. Ale nie jest to typowa gra do jednej bramki, w której seryjny zbrodniarz tak bawi się z prześladowcą, by zostać złapany. Bo w to ani przez chwilę nie wątpimy, zwłaszcza, że celowo skraca dystans czasowy pomiędzy mordem a jego odkryciem przez policję. Ważna jest sama gra – oparta na zagłębianiu się w kryminalną historię Breslau, koszcie, który Mock musi ponieść jeśli chodzi o jego życie prywatne oraz wyjściu poza racjonalny schemat śledztwa, aby zetrzeć się ponurą i bachanaliczną sektą wróżącą koniec świata w Breslau.

Powieść Krajewskiego jest znakomita; coraz rzadziej zdarza się lektura sprawiająca mi tak dużą przyjemność, a napisana przez polskiego pisarza. Szczególnie chciałbym podkreślić wyśmienicie przybliżony klimat dekadenckiego miasta, ale i znakomicie pokomplikowane psychologicznie postacie, inteligentnie prowadzoną, spójną fabułę, wiodącą nas do nietypowego finału – czegóż więcej czytelnik może chcieć o książki? Mam też nadzieję, że wstrętne Breslau kryje jeszcze jakieś paskudne tajemnice, którym stawić czoło będzie musiał radca kryminalny Eberhard Mock.

d3yfyzy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3yfyzy

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj