Tę postać znają wszyscy. W Niemczech rozpętała się prawdziwa awantura
Karol May to jeden z najbardziej znanych powieściopisarzy niemieckich. Choć nie żyje od 100 lat, w Niemczech rozpętała się prawdziwa awantura o jego serię powieści o Winnetou.
Książki Karola Maya przetłumaczono na ponad 40 języków i sprzedano w ponad 200 mln egzemplarzach. Ekranizacje filmowe o przygodach szlachetnego wodza Apaczów, Winnetou, czyli najsłynniejszej postaci autorstwa Maya, w latach 60. XX wieku cieszyły się niemałą popularnością. Na początku sierpnia do niemieckich kin trafił z kolei "Młody Winnetou". Jak sama nazwa wskazuje, obraz koncentruje się na młodych latach bohatera.
Najnowszemu filmowi towarzyszyły m.in. dwie książki dla dzieci. Jak donosi "Press", ich wydawca - firma Ravensburger - wycofał je pod koniec sierpnia ze sprzedaży, a powodem była awantura, która rozpętała się na Instagramie. Krytycy zarzucali wydawnictwu rasizm, kolonialistyczny sposób przedstawienia rdzennych mieszkańców Ameryki oraz "zawłaszczenie kulturowe". Już samo użycie słowa "Indianin" ich zdaniem jest dyskryminujące. Należy mówić o "rdzennych mieszkańcach".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz: Kontrowersje w "podręczniku". Nie chcą książki od Czarnka
Sytuacja związana z ruchem firmy szybko stała się gorącym tematem w niemieckich mediach. Komentowano ją nawet w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych i programach talk-show. Głos zabierali m.in. premier Bawarii Markus Söder, który napisał na Twitterze, że "Winnetou i Old Shatterhand byli idolami całych pokoleń. Wydawcy książek i stacje telewizyjne nie powinni zakazywać 'Winnetou' z obawy przed krytyką ze strony pojedynczych ludzi".
W debatę zaangażował się nawet trener FC Liverpool Jürgen Klopp. Przyznał, że postać Winnetou jest dla niego wzorem do naśladowania i na pewno wpłynęła na to, jaki jest dzisiaj.
"Press" przytoczył wypowiedź organizacji Native American Association of Germany, która stwierdziła, że Niemcy w porównaniu z USA czy Kanadą są dalekie od rozliczenia z kolonialną przeszłością. A sama książka do filmu nie powinna trafić na rynek chociażby z racji użycia słowa "squaw", które opisuje rdzenne kobiety jako "obiekty seksualne", "dziwki" i "łatwe".