Człowiek nigdy nie będzie zadowolony z pozycji, jaką zajmuje we własnym świecie. W dziwny sposób nawet pełna wolność nie jest w stanie go uszczęśliwić. Człowiek chce w pełni panować nad danym mu światem. Jakkolwiek to będziemy pojmować, opiera się to na pełni władzy. Władzy, która często chce równać się z naturą.
„Sięganie do serca, odpychanie śmierci własnymi rękami – to jak odgrywanie Boga.”
Niestety, w końcu takie pojmowanie swojej „służby” na ziemi może stać się narkotykiem. Szczególnie dla lekarza. Tego, któremu oddajemy we władanie nasze życie. Coś co mamy tylko jedno, często zbyt krótkie, by osiągnąć i spełnić pragnienia. Niby zwyczajny szpital, zwyczajne życie i poprawne lekarskie małżeństwo. On jest najlepszym chirurgiem Memorial Hospital w Bostonie. Ona, rozpoczęła właśnie staż na psychiatrii. Szczęśliwa, ale bardzo chora. Cukrzyca i grożąca ślepota sprawiają, że spogląda na świat inaczej niż inni, potrafi więcej zrozumieć, dzięki czemu jest bardziej wiarygodna jako lekarz. Jest jeszcze zadawniona sprawa serii kilkunastu nagłych zgonów pooperacyjnych, które Cassandra Kingsley wraz z przyjacielem Robertem Seibertem bada, nie znajdując przyczyny ani prawidłowości.
„Możliwości śmierci potrafiła zaprzeczyć, jak wszyscy, ale zaprzeczenie ślepocie było trudne wobec stanu jej lewego oka, które codziennie jej o tym przypominało.”
Boi się. Zresztą, jak można jej się dziwić. Może dlatego w końcu bardziej zatapia się w problemy rodzinne? Dlatego zarzuca badanie sprawy zgonów? Problem jednak w tym, że małżeństwo nie ma się najlepiej. Nagle wszystko się wali. Nie tylko jej zdrowie, ale przede wszystkim stosunki w domu. Thomas nie może poradzić sobie ze etykietą idealnego kardiologa, którym przecież jest. Nie umie sprostać życiu, które przecież sam wybrał. A ona, nagle rozumie, że nikt nie jest taki, jakim się wydawał. Że wszystko to tylko pozy. Gdy umiera Seibert, jest pewna...
To trochę inna książka Roberta Cooka. Jakby mniej sensacyjna. Mniej w niej pogoni za zbrodnią. Więcej problemów chorego. Wyborów moralnych. Ale i zbrodnia jest bardziej okrutna, gdyż ten, któremu oddajemy w ręce własne istnienie, nagle postanawia decydować czy jesteśmy w ogóle warci jego zachodu. Czy powinniśmy żyć dalej, czy damy jeszcze coś światu? A może lepiej gdyby nas nie było...