To było moje drugie spotkanie z panem Mastertonem. Po lekturze Zjawy uznałam, że spróbuję zapoznać się z jeszcze jedną pozycją tego autora. Los chciał, że trafiłam na Wizerunek zła, w którym już na pierwszych niemal stronach zaserwowano mi obraz dziewczyny żywcem obdzieranej ze skóry przez członka rodziny, która w ten właśnie sposób zapewniała sobie nieśmiertelność. A wszystko dzięki pewnemu parającemu się okultyzmem malarzowi, który uwiecznił całą familię na rodzinnym portrecie. Od tamtej pory starzeją się tylko na płótnie. Ohydne? Owszem, ale jednocześnie wciągające...
Po drugim podejściu do Mastertona wiem już, że horrory trzeba po prostu lubić. To na pewno nie jest literatura dla „romantycznych duszyczek”. Wydawałoby się, że tego typu książki mogą odpowiadać tylko jakimś psychopatom, socjopatom i wszystkim innym, z którymi nie do końca wszystko w porządku. Po pierwszych kilkunastu stronach pomyślałam sobie, że mnie taka forma pisania nie odpowiada i że „zmęczenie” tej lektury będzie nie lada wysiłkiem, a efektem będzie jedynie obrzydzenie, które nie chciało mnie opuścić po tych pierwszych, wspomnianych już stronach. Teraz, gdy lekturę Wizerunku zła mam już za sobą, dochodzę do wniosku, że jednak jest w tym wszystkim pewna zagadka, bo mimo obrzydliwości, ohydy, bardzo wyraźnych i dosłownych opisów pozbawiania ofiar skóry i innych dewiacyjnych zapędów autora, książka zaciekawia. Przyznaję, że wbrew swojemu pierwszemu wrażeniu, nie odłożyłam lektury na półkę. Czytałam z zainteresowaniem, choć czasem się krzywiłam i musiałam wziąć kilka mocnych oddechów zanim zgłębiłam
kolejny rozdział.
To właśnie jest urok Grahama Mastertona, można nie przepadać za tego rodzaju literaturą, można nawet z obrzydzeniem myśleć o samym autorze (bo i z takimi opiniami się spotkałam), ale to, czego nie można mu odebrać, to umiejętność zaciekawienia, wciągnięcia w coś, co jest sprzeczne z naszym wyobrażeniem estetyki. Nie każdy pisarz to potrafi. W dodatku ta zdolność do przyciągania uwagi czytelników i oryginalna tematyka jego książek (mam tu na myśli horrory, a nie jego poradniki seksualne) czyni Mastertona „jakimś”, a to w czasach, kiedy codziennie odbywa się premiera nowych książek nowych autorów i co druga jest światowym bestsellerem, jest nie lada wyróżnieniem. Pewnie dlatego każdy, kto choć trochę interesuje się literaturą, już kiedyś słyszał o tym pisarzu. Tak więc może nie jest to specjalnie pouczająca literatura (choć na pewno Wizerunek zła to przestroga dla samotnych autostopowiczów, by nie wyprawiali się w takie wojaże, bo może to skutkować obdarciem ze skóry - piszę to z przymrużeniem oka),
jednak na pewno nie pozwala o sobie zapomnieć, choćby przez wzgląd na swoją ohydną i straszną tematykę.