Są książki, do których wraca się często i za każdym razem z nie mniejszym zaciekawieniem, rozbawieniem, czy sentymentem. Do takich książek należy opowieść o bolesnym dojrzewaniu Adriana Mole’a. Cały czas aktualna, niezmiennie śmieszna, głęboko prawdziwa, czasem wręcz tragiczna w swojej wymowie. Za każdym razem znajduję w niej coś innego, z wiekiem odkrywam w niej coś nowego, książka dojrzewa razem z czytelnikiem ukazując swoje coraz to nowe, bogatsze i bardziej interesujące oblicze.
Na początku, gdy sięga się po tę pozycję będąc w wieku głównego bohatera, widzi się tylko tę płytszą warstwę – zabawne spostrzeżenia nastolatka, jego czasem nieco przyziemne marzenia, jego problemy – niemalże identyczne jak wielu młodych ludzi na całym świecie – zmagania z płcią przeciwną, rodzicami, no i oczywiście nieodłącznymi pryszczami, spędzającymi sen z powiek.
Adrian jako intelektualista powala nas na kolana swoimi spostrzeżeniami oraz swoją poezją, którą zamierza podbić świat. Jego notatki przypominają czasem nasze własne, robione gdzieś potajemnie, tylko dla siebie, ilustrujące chwile dla nas ważne, śmieszne. Choć z wiekiem hierarchia wartości się zmienia, to dobrze jest nieraz powrócić do czasów, kiedy największym problemem na świecie było odwieczne: „kocha czy nie kocha”, a przyszłość, choć była wielkim znakiem zapytania, jawiła się wspaniale.
Później, z czasem, dostrzega się inne walory utworu – bystrą, ciętą satyrę na społeczeństwo, na świat tak zwanych dorosłych, którzy zachowują się nieraz (nader często) gorzej od dzieci, patrzy się na kryzys rodziny, na krach ekonomiczny i… częściej niż śmiać, chce się płakać nad losem takich ja Adrian, którzy oprócz przechodzenia ciężkiego wieku dojrzewania muszą przechodzić także przez trudną sytuację zarówno we własnym domu, jak i poza nim.
Wtedy też zaczyna się dostrzegać przez zapiski nastolatka osobę, która faktycznie za tymi zapiskami stoi – dojrzałą, dorosłą autorkę. To niestety odbiera nieco autentyczności tej pozycji, ale wcale nie umniejsza jej wartości. I choć te spostrzeżenia są nader trafne, choć momentami wydaje się niewiarygodne, by zrodziły się w głowie chłopca mającego lat trzynaście i trzy czwarte.