Trwa ładowanie...
recenzja
19-09-2016 11:33

Walka o władzę na kły i pazury

Walka o władzę na kły i pazuryŹródło: Inne
d4hnoqd
d4hnoqd

W każdym innym (fantastycznym, z innymi gatunkami różnie bywało) przypadku przy dziewiątym tomie cyklu nie miałabym już w zasadzie nic nowego ani odkrywczego do napisania, żadnej świeżej refleksji do dodania, a samego cyklu i autora serdecznie bym nie znosiła za wtórność i niekończące się odcinanie kuponów od niegdyś wartościowych pomysłów i ciekawego świata.

Na szczęście w dalszym ciągu nie dotyczy to Akt Dresdena Jima Butchera, do których, co pierwsza chętnie przyznam, mam słabość, jednak dzieje się tak nie bez przyczyny. Czego dowodzi Biała noc. W intrydze autor po raz kolejny nawiązuje do klasycznych wzorców czarnego kryminału - ktoś morduje słabiej uzdolnione członkinie magicznej społeczności Chicago, pozorując samobójstwa. Oficjalnie władze - nawet Wydział Dochodzeń Specjalnych - nie mają zatem podstaw do interwencji. Zdegradowana Karrin Murphy mimo to prosi Harry’ego Dresdena o przyjrzenie się miejscu kolejnego nietypowego przestępstwa. Mag znajduje wiadomość, wskazującą na to, że motywem mordercy była przynależność ofiary do kręgu korzystających z mocy. Ale nikt nie chce pomóc mu w dochodzeniu. Niebawem okazuje się, że wśród magów i czarownic krąży na skrzydłach stugębnej plotki rysopis mordercy - wysokiego, przystojnego, czarnowłosego mężczyzny w szarym płaszczu. Opis, choć zdawkowy, brzmi znajomo, zwłaszcza jeśli uwzględnimy, że nasz bohater otrzymał
jakiś czas temu atrybut Strażnika Białej Rady - szary płaszcz.

Że nikogo nie zabił, sam Dresden wie najlepiej, co jednak nie pomaga mu w żaden sposób w wytropieniu wyjątkowo inteligentnego przeciwnika. Co więcej, trapią go podejrzenia dotyczące dziwnego zachowania Thomasa Raitha - wyrzucony z Białego Dworu wampir ma od dłuższego czasu stałe zajęcie i regularnie żeruje, ale kontakt z nim jest utrudniony i nie chce podawać żadnych bliższych szczegółów swojej nowej profesji. Jakby tego było mało, mag ma kłopoty ze swoją uczennicą, Molly Carpenter. Dziewczyna jest wyjątkowo uzdolniona i równie niesubordynowana, pali się do korzystania z magii, nie chcąc zrozumieć związanych z nim zagrożeń. Za jej postępy Harry zaręczył własną głową, w której zresztą stale rezyduje demonica Lasciel, nierezygnująca bynajmniej z prób przeciągnięcia go na stronę Denarian. Gdy Dresden i Murphy jedynie przez przypadek unikają śmierci w zamachu bombowym, robi się naprawdę gorąco, a to dopiero początek tej historii.

Która jest czymś więcej niż wariacją na temat czarnego kryminału w fantastycznym sztafażu, z jakimi mieliśmy do czynienia w początkowych odsłonach cyklu. Butcher konsekwentnie buduje szerszy plan swojego uniwersum, w tym szeroko pojętej geopolityki. Nie zapomina o żadnym z wcześniej zapoczątkowanych wątków, powracając do nich - niekiedy po kilkutomowej przerwie i w teoretycznie zaskakujący sposób. Jeśli się jednak nad tym zastanowić, okazuje się, że nie mamy do czynienia z chaotycznymi fabularnymi fajerwerkami, a jedynie z logicznymi konsekwencjami wcześniej opisanych wypadków. To jedna z głównych zalet serii. Gdy dodamy do niej charakterystyczną dla cyklu dynamiczną akcję i efektowne (fakt, że niekiedy nawet efekciarskie) sekwencje walk, powstaje unikalny koktajl o smaku świetnej rozrywki. Dość powiedzieć, że choć powieść ma niemal 600 stron, starczyło mi jej na 3 dni tylko dlatego, że akurat byłam na wyjeździe. Nie ma śladu wyczerpania formuły, co więcej, wiele wskazuje na to, że Jim Butcher dopiero
rozstawia figury do rozgrywki o naprawdę wielką stawkę. W tej partii Harrry Dresden na pewno nie pozwoli się obsadzić w roli bezwolnego pionka, choćby teoretycznie silniejsi gracze próbowali mu udowodnić, że to właśnie jego miejsce.

To pierwszy tom serii przetłumaczony przez Michała Jakuszewskiego i albo tłumacz się spieszył, albo korekta dostała za mało czasu, w każdym razie jest sporo niedoróbek. Niemiłą niespodzianką było także niemal tygodniowe - mimo kilkukrotnego przekładania premiery - opóźnienie w pojawieniu się elektronicznej wersji powieści. Wszystko to niby drobiazgi, ale jednak nie pozostające bez wpływu na odbiór cyklu, który - jak najbardziej zasłużenie - ma coraz więcej fanów wśród polskich czytelników. Niecierpliwie wyglądam kontynuacji, z nadzieją, że na wszystkich frontach będzie już tylko lepiej. Bo że będzie ciekawie - nie mam po zakończeniu lektury najmniejszych wątpliwości.

d4hnoqd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4hnoqd