Wakacje od nałogu
Trochę przewrotny tytuł najnowszej powieści Marian Keyes może sugerować, że o wypoczynku w istocie rzecz będzie. Tak samo myśli główna bohaterka, tytułowa Rachel, kiedy jej rodzina w trybie alarmowym zabiera ją z Nowego Jorku do rodzimej Irlandii i umieszcza w klinice odwykowej zwanej Klasztorem. A że klinika jest słynna, dziewczyna wyobraża sobie, że najbliższe trzy miesiące spędzi w luksusowym otoczeniu, wśród gwiazd estrady, a czas pomiędzy poznawaniem różnych znakomitości będzie umilać sobie masażami, pobytami w saunie, solarium i gabinecie kosmetycznym – słowem – że ma przed sobą trzy miesiące niczym niezmąconej rekreacji. Los jednak boleśnie weryfikuje mrzonki uzależnionej od narkotyków młodej kobiety oferując jej jedynie bezlitosną prawdę waloną prosto z mostu przez terapeutów i bliskich, rozczarowania, wstyd i upokorzenie, które są początkiem drogi do wyjścia z nałogu oraz towarzystwo jej podobnych ludzi, uzależnionych od wszelkich możliwych substancji. Wszyscy oni prezentują taką samą postawę – a
mianowicie wyparcia, a słowa: „Ja nie jestem uzależniony, moim pobytem tutaj chciałem tylko zrobić przyjemność mężowi/żonie/dzieciom/ przyjaciołom” powtarzają jak mantrę. Rachel długo i skutecznie wypiera ze swych myśli to, że narkomanką – przecież narkomani są brudni, biedni, wychudzeni, a ona to zupełne przeciwieństwo tych cech. Nie widzi, że sama wygląda, jakby cierpiała na anoreksję, nie potrafi zauważyć, że nie ma grosza przy duszy, że okradała przyjaciół, by zdobyć na używki pieniądze, nie dostrzega, że dobrze potrafi się bawić jedynie na haju, że przez narkotyki rzuciła pracę.
Choć książka dotyka ważnego społecznie problemu, nie ma w sobie nic z jakiegoś poważnego i naukowego studium uzależnień. A wszystko przez (a raczej dzięki) charakterystyczny sposób pisania autorki. Ci, którzy już zapoznali się z jej twórczością, wiedzą, co mam na myśli. To przez niesłychaną lekkość pióra i widoczny na każdej stronie niezaprzeczalny talent wnikliwego, inteligentnego obserwatora, raczącego czytelnika niekiedy sarkastycznym poczuciem humoru. Keyes ma dar ubierania w słowa wydarzeń tak, że zarówno o sprawach trudnych, jak i banalnych czytać można z wypiekami na twarzy. Jeśli dodać do tego świetnie i wyraziście nakreślone sylwetki głównych bohaterów, otrzymujemy prozę Keyes najwyższej próby – tę niepowtarzalną mieszankę inteligentnej prozy obyczajowej, komedii i dramatu, do której przyzwyczaiła czytelników swoimi wcześniejszymi bestsellerowymi powieściami.