Trwa ładowanie...

W świecie nowej samotności - rozmowa z Danielem Galerą

"Żyjemy w świecie nowej samotności. Samotności pośród tysięcy znajomych, postowanej i lajkowanej na Facebooku"

W świecie nowej samotności - rozmowa z Danielem GalerąŹródło:
d1xcmja
d1xcmja

*- mówi Daniel Galera , brazylijski pisarz, autor doskonałej powieści "Broda zalana krwią" . Jej bezimienny bohater po śmierci ojca wyjeżdża do Garopaby, małego brazylijskiego miasta na wybrzeżu. Próbuje odszukać ślady dziadka, który mieszkał tu i rzekomo utonął wiele lat wcześniej. Chłopak cierpi na rzadką chorobę, prozopagnozję - nie potrafi odróżniać ludzkich twarzy, Garopaba zaś zdaje się cierpieć na zbiorową amnezję, kiedy tylko jest mowa o jego dziadku. Z Galerą rozmawiamy o samotności, życiu w cieniu własnych przodków, stereotypowym obrazie Brazylii i kryzysie męskości. *

Tomasz Pstrągowski: Bezimienny bohater twojej powieści po samobójczej śmierci ojca opuszcza rodzinne miasto i próbuje odciąć się od bliskich. Zaszywa się w turystycznym miasteczku, w którym nikogo nie zna i, wydaje się, nie bardzo chce poznać. Można odnieść wrażenie, że zależy mu tylko na odizolowaniu się od ludzi. W dzisiejszych czasach takie odcięcie jest w ogóle możliwe?

Daniel Galera: Staje się to coraz trudniejsze. Zwłaszcza w rozumieniu geograficznym, jako odnalezieniu miejsca, gdzie nie ma ludzi. Ale w samotności nie chodzi tylko o fizyczne odizolowanie się od innych. Chodzi też o stan umysłu. I taka samotność wciąż jest osiągalna.

Nawet w erze mediów społecznościowych?

Nawet. Ale to wymaga poświęceń i niewielu z nas jest gotowych by tak daleko się posunąć.

d1xcmja

W dzisiejszym świecie działa paradoksalny mechanizm – ludzie, którzy chcą się zbliżyć do innych ludzi, używają w tym celu internetu i mediów społecznościowych. Ale nadużywając ich, stają się jeszcze bardziej samotni. Internet daje nam złudzenie życia społecznego. Wrzucasz coś i nagle zostajesz zasypany odpowiedziami. Zapominasz, że te odpowiedzi pochodzą od osób, na których ci nawet nie zależy. Zresztą oni odpowiadają nie dlatego, że ich zainteresowałeś. Po prostu uważają, że dobrze jest zareagować, nic więcej.

Dzisiaj samotni są ludzie, którzy mają tysiąc znajomych na Facebooku. Żyjemy w świecie nowej samotności. Samotności pośród tysięcy znajomych, o której pisze się na swoim wallu, i która jest tam komentowana i lajkowana.

Skasowałeś kiedyś swój profil na Facebooku, tak jak twój bohater? Ja próbowałem dwa razy i za każdym razem wracałem.

Usunąłem swoje konto w 2012 roku, krótko po opublikowaniu „Brody zalanej krwią” w Brazylii. I udało mi się nigdy na Facebook nie wrócić. Na początku było ciężko, ale po tygodniu czułem się z tym tak dobrze, że nie miałem już nawet ochoty. Przyznam jednak uczciwie, że udało mi się pozbyć tylko Facebooka. Wciąż korzystam z Twittera i Tumblr. Na ranchocarne.org zamieściłem też bezpośredni namiar na mnie – każdy może napisać maila – i korzystam z całej masy komunikatorów.

Facebook wydawał mi się interesujący, gdy tylko się pojawił. Jako platforma służąca do podtrzymywania kontaktów. Teraz jednak przekształcił się w potworny pożeracz czasu, który oczekuje ode mnie o wiele więcej, niż daje mi w zamian.

d1xcmja

Twojemu bohaterowi udaje się znaleźć w samotności szczęście.

Kultura zachodu nauczyła nas postrzegać kontakty międzyludzkie, jako pozytywy, a samotność jako coś niewłaściwego. Nie zgadzam się z tym. Znam wielu ludzi, którzy odnajdują szczęście w samotności. Takim człowiekiem jest bohater „Brody zalanej krwią”. Nie chce być całkiem sam, nie odcina się od wszystkich, ale nie potrzebuje tylu przyjaciół i znajomych, ile każdy z nas ma. Trudno nam to zrozumieć, bo zostaliśmy nauczeni postrzegać samotnych ludzi jako borykających się z jakimiś chorobami lub problemami.

Chciałem stworzyć postać, która, w trakcie rozwoju akcji, staje się coraz bardziej samotna, ale nie sprawia to, że staje się coraz bardziej nieszczęśliwa. To człowiek, który dobrze czuje się ze swoją samotnością. Lubi być samowystarczalny, także emocjonalnie.

Społeczeństwo potrafi być przerażające?

Nie powiedziałbym, że bohater mojej powieści boi się społeczeństwa. On po prostu toleruje je jedynie w bardzo małych dawkach. Wszystko, co ponad tę dawkę, sprawia, że czuje się zakłopotany. Znajduje więc miejsce – wyludniony po sezonie kurort – w którym będzie mógł ograniczyć swoje kontakty z innymi ludźmi.

d1xcmja

Mówi się, że „człowiek jest zwierzęciem społecznym”, ale nie traktujmy tego jako absolut.

Powieść rozpoczyna się od rozmowy, w której ojciec informuje głównego bohatera, że popełni samobójstwo, a ten nie próbuje go od tego odwieść. Nie dzwoni po pomoc, nikogo nie informuje...

To jeden z tych synów, którzy doskonale znają swoich ojców. Wie, co to za człowiek i zdaje sobie sprawę, że dyskusja nie miałaby sensu. Zresztą trafiają do niego argumenty, że gdyby przeszkodził w tym samobójstwie, sprawy potoczyłyby się w złym kierunku.

W trakcie tej rozmowy dowiaduje się też, jak zginął jego dziadek i postanawia odnaleźć jakiś ślad po nim. Te dwie postacie – ojca i dziadka – będą nad nim ciążyły do ostatniej strony. Jesteśmy skazani na życie w cieniu naszych przodków?

Jesteśmy oczywiście w stanie uciec od spuścizny przodków. Ale to wymaga olbrzymiego wysiłku. Działania wbrew sobie i swojej naturze. Odcinania się od rzeczy, które nas kształtowały i kształtują. Jeżeli nie włożysz w to gigantycznej pracy, to obojętne za jak niezależnego się uważasz, pewnego dnia uświadomisz sobie, że w jakimś stopniu podążasz ścieżką własnych przodków – bo odziedziczyłeś po nich pozycję społeczną, nazwisko, biedę lub bogactwo, zachowania, sposób myślenia, reakcje. Nie jest łatwo się od tego odciąć.

d1xcmja

Bohater „Brody zalanej krwią” jest w trudnej sytuacji. Nienawidzi swojego brata – z bardzo dobrych powodów - i nie układa mu się z matką. Ojca podziwia, ale to bardzo skomplikowana relacja. W momencie, w którym go traci, zyskuje opowieść o dziadku. I dlatego podążanie za tą opowieścią staje się dla niego tak ważne. Dzięki temu wciąż ma kontakt z rodziną.

Nie sądzisz, że poznanie prawdy o dziadku, przynosi mu rozczarowanie?

Tak. Chyba nie spodziewał się tego, co odnalazł. Dla niego dziadek był mitem, legendą. Gdy więc odkrywa za tym mitem prawdziwą osobę, jest zaskoczony. Zależało mi, by ta scena była możliwie niepokojąca i niejasna. Chciałem, by czytelnik, podobnie jak bohater, nie był pewien, czy to, co się dzieje jest prawdziwe. By nie mógł na szybko skonstruować sensownej odpowiedzi, na to, czego się dowiedział.

Ja odczytałem tę tajemnicę symbolicznie. Odkrywając ją, bohater tak naprawdę dowiedział się więcej o sobie niż o dziadku. I postanowił od tego uciec.

Jest dużo racji w twoim odczytaniu. Nie chcę zdradzać za dużo fabuły, ale pisząc ten wątek zadawałem sobie pytania: „Co to znaczy spotkać samego siebie?; „Czy to w ogóle możliwe?”; „Jakby się zachował ktoś, kto zostałby postawiony przed sobą samym?”

d1xcmja

Zwłaszcza człowiek, który nie do końca rozpoznaje siebie, bo nie potrafi zapamiętywać twarzy.

Dokładnie. Czytelnik musi zdecydować, czy to, czego dowiaduje się bohater jest prawdą czy nie. Pisząc tę scenę zakładałem, że wszystko to prawda. Ale słyszałem różne opinie czytelników i to są bardzo ciekawe odczytania, których nie przewidziałem.

Zostawmy ten wątek, by nie zdradzać zbyt dużo. Wspomniałeś o relacji głównego bohatera z bratem. Nienawidzi go i odmawia utrzymywania kontaktów. Nie potrafi i nie chce mu wybaczyć. Mówi nawet, że „niczego nie można wybaczyć”, o wszystkim trzeba pamiętać.

Zdaję sobie sprawę, że to bardzo radykalny pogląd, ale mój bohater ma chyba dobre uzasadnienie, by być tak bezwzględnym. Ja nie jestem tak radykalny – przebaczenie to przydatny wynalazek, z którego warto korzystać. Ale myśląc tak, myślę też, że przebaczenie to bardzo wyidealizowany i nadużywany koncept. Jeżeli czujemy, że wszystko zostanie nam wybaczone, tracimy poczucie odpowiedzialności. Przestajemy odpowiadać za własne czyny.

Mój bohater ma bardzo dobry powód, by nie wybaczać swojemu bratu. Uważa, że to bardziej honorowe – dzięki temu traktuje swego brata (i jego czyny) serio, każe mu odpowiadać za to, co zrobił. To trudniejsze niż wybaczenie. Nie tylko dla tego, kto zawinił, ale i dla tego, kto nie wybacza.

d1xcmja

Dlaczego zdecydowałeś się naznaczyć głównego bohatera prozopagnozją – chorobą polegającą na tym, że chory nie potrafi zapamiętywać rysów twarzy.

Bo to fajne? (śmiech) Uznałem, że dzięki temu dojdzie do wielu ciekawych sytuacji.

Zależało mi, by „Broda zalana krwią” była w pewnym stopniu książką z tajemnicą. To oczywiście nie jest klasyczny kryminał, ale umieściłem w niej kilka charakterystycznych dla tego gatunku elementów – tajemniczy zgon, zmowę milczenia, śledztwo... Kiedy usłyszałem o prozopagnozji, doszedłem do wniosku, że idealnie pasuje do książki. Jej bohaterem jest człowiekiem, który przyjeżdża do miasta, w którym nikogo nie zna, by dowiedzieć się czegoś o śmierci dziadka. Dzięki temu, że nie zapamiętuje twarzy jego śledztwo staje się jeszcze trudniejsze. Poznaje ludzi, których nie zapamiętuje. Zakochuje się w kobietach, których nie rozpoznaje. To fascynujące! Prozopagnozja mojego bohatera otworzyła przede mną wiele możliwości.

Poznałeś kiedyś kogoś cierpiącego na tę chorobę?

Nie zanim napisałem książkę. Kierowałem się artykułami i książkami medycznymi. Znalazłem też kilka forów internetowych, na których ludzie cierpiący na prozopagnozję wymieniali się doświadczeniami.

Dopiero po opublikowaniu powieści poznałem dziewczynę – znajomą mojego przyjaciela – cierpiącą na prozopagnozję. Opowiadałem jej o „Brodzie zalanej krwią” i, kiedy wspomniałem o głównym bohaterze, krzyknęła: „ja też to mam!” Nie uwierzyłem, bo wielu ludzi niesłusznie twierdzi, że cierpi na prozopagnozję (zapominanie twarzy jest naturalne i nie ma nic wspólnego z chorobą). Ale ona naprawdę była chora, została zdiagnozowana. Nie wiem, czy po naszym spotkaniu przeczytała powieść, ale gdy jej o niej opowiadałem, twierdziła, że udało mi się całkiem dobrze opisać jej życie.

Trudno było konsekwentnie trzymać się decyzji, by nie nadawać imienia głównemu bohaterowi?

Tak, to nieco komplikowało pracę. Zwłaszcza w dialogach – cały czas musiałem pamiętać, że inni bohaterowie nie mogą zwracać się do głównego po imieniu. Na szczęście Brazylijczycy bardzo chętnie nadają sobie nawzajem ksywki, więc kilka razy skorzystałem z tej sztuczki.

Dzięki temu czytelnik czuje się nieco jak bohater, który nie potrafi rozpoznawać twarzy. Nie zawsze wie, kto jest kim.

Wielu pisarzy uważa, że imię bohaterów to detale. Nazywają swoje postacie bezrefleksyjnie. Ja sądzę, że to bardzo poważna decyzja. Bohater, któremu nadasz imię nabiera pewnych właściwości. Czytelnik od razu zaczyna go sobie jakoś wyobrażać – na podstawie swoich znajomych noszących takie imię, czy znanych postaci. A mi bardzo zależało, by ten bohater był niesprecyzowany, nieuchwytny.

Trzech najważniejszych bohaterów „Brody zalanej krwią” – główny bohater, jego ojciec i jego dziadek – to twardzi faceci, przedstawiciele trochę niedzisiejszego archetypu męskości. Małomówni, twardzi, samowystarczalni, oszczędni w słowach i emocjach, silni fizycznie (praktycznie nieśmiertelni!), żyjący w zgodzie ze swoimi przekonaniami moralnymi, nawet jeżeli to bardzo trudne. Chciałeś powiedzieć coś o współczesnych mężczyznach?

Wydaje mi się, że tak. Z początku nie w pełni to do mnie docierało, ale im więcej czasu mija od premiery książki, tym wyraźniej to widzę.

Dziadek jest klasycznym samcem. Heroicznym, twardym, niesamowicie silnym i wytrzymałym fizycznie. Postacią praktycznie mityczną, ucieleśnieniem archetypu. Tak samo ojciec, choć w tej postaci bardziej podkreśliłem osobowość. To człowiek, który żyje dokładnie tak, jak chce. Wybiera sobie nawet śmierć i przed nikim nie zamierza się tłumaczyć ze swoich decyzji. Jest też bezgranicznie wierny żonie – mimo iż ich małżeństwo się rozpadło, on pozostaje w niej zakochany.

Ale już główny bohater powieści, syn, jest inny. Wychował się w okresie przejściowym – należy do epoki rozpiętej pomiędzy klasycznym archetypem twardego faceta, a tym, co mamy dzisiaj (czymkolwiek to jest). Wydaje mi się, że większość mężczyzn, dorastających w latach 90. ma w sobie rozdarcie. Dojrzewali w cieniu silnych męskich figur, ale jednocześnie żyli w świecie rosnącego w siłę feminizmu i coraz bardziej wyzwolonych i samodzielnych kobiet. Ci faceci są naprawdę skołowani. Uczono ich, że mają się zachowywać „jak faceci”, a teraz oczekuje się od nich wrażliwości, której nie posiadają.

Nie zrozum mnie źle. To dobrze, że świat się zmienia i „tradycyjna męskość” ewoluuje. Ale chłopacy wychowywani po staremu są dziś zagubieni, uwięzieni pomiędzy tym, czego ich uczono, a tym, czego się od nich oczekuje.

Wydaje mi się, że główny bohater „Brody zalanej krwią” czuje się niekomfortowo w butach swojego ojca i dziadka. Mimo iż został przez nich ukształtowany, zdaje sobie sprawę, że świat się zmienił. Ale nie do końca wie, jak się do tego świata dostosować.

Powiedziałbyś, że obserwujemy dziś kryzys męskości?

Tak. Nie załamywałbym jednak rąk. To nie jest głęboki kryzys, po prostu mężczyźni muszą dostosować się do nowych czasów.

W twojej powieści nie ma faweli, gangów narkotykowych, BOPE ani samby w Rio. Nie irytuje cię stereotypowy obraz Brazylii budowany przez media?

Odrobinę na pewno. Ale nie pisałem tej książki przeciwko stereotypom.

Problem ze stereotypami jest taki, że są one jednocześnie fałszywe i prawdziwe. Oczywiście, że piłka nożna, samba i przemoc w fawelach to ważne tematy. To, co widzisz w telewizji naprawdę dzieje się w Brazylii. Ale dzieje się tam także wiele innych rzeczy, o których się nie mówi. To smutne, bo ludzie na świecie znają zupełnie inną Brazylię niż ja. Tym bardziej, że pochodzę z południowej Brazylii – nasza kultura jest bliska kulturze Urugwaju i Argentyny. Futbol jest oczywiście uniwersalny, ale już problem wielkomiejskiej przemocy jest dla mnie egzotyczny.

Zdaję sobie jednak sprawę, że to część Brazylii. Nie przeczę temu. Ja po prostu opowiadam o czymś innym. O zimnych plażach, które wyglądają zupełnie inaczej niż te na północy. O wpływach innych kultur, które nie docierają do Rio. To sprawia, że nawet Brazylijczycy z północy czytają „Brodę zalaną krwią” jako książkę o kraju, którego do końca nie znają.

d1xcmja
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1xcmja

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj