Trwa ładowanie...

W przeddzień końca świata - rozmowa z Dmitrim Glukhovskym

Zniszczenie ludzkości, sprowadzenie świata do dzikości, do tego, że Google nie działa, że nie ma połączenia radiowego, że nie masz pojęcia, co się właściwie dzieje, że każda podróż z jednej stacji na drugą zmienia się w mrożącą krew w żyłach trasę i niebezpieczną przygodę to coś, w co wielu chciałoby zagrać.

W przeddzień końca świata - rozmowa z Dmitrim GlukhovskymŹródło: "__wlasne
d9qyf19
d9qyf19

„Zniszczenie ludzkości, sprowadzenie świata do dzikości, do tego, że Google nie działa, że nie ma połączenia radiowego, że nie masz pojęcia, co się właściwie dzieje, że każda podróż z jednej stacji na drugą zmienia się w mrożącą krew w żyłach trasę i niebezpieczną przygodę to coś, w co wielu chciałoby zagrać”. Rozmowa z Dmitrim Glukhovskym – autorem Czasu ZmierzchuZmierzchu i słynnej na całym świecie sagi Metro 2033 i Metro 2034 .

Ewa Jankowska: Nie jesteś pierwszym twórcą, który bierze na warsztat temat końca świata. Jak myślisz, dlaczego coraz więcej powstaje dzieł dotykających tego problemu? Dlaczego i ty zająłeś się tym tematem?

* Dmitry Glukhovsky :* Jest wiele powodów. Saga Metro przedstawia świat po apokalipsie, a Czas Zmierzchu przed apokalipsą lub w momencie apokalipsy. Analizują problem z różnych perspektyw. Na pewno nie poszedłem za modą na pisanie czy robienie filmów o końcu świata. Ten temat jest po prostu niesamowity, ponieważ, tak jak to przedstawił w swojej teorii Freud , człowiek z jednej strony dąży do prokreacji i twórczości, a z drugiej do śmierci i unicestwienia. Z tymi dwoma przeciwstawnymi sobie pragnieniami żyje na co dzień.

Atmosfera końca świata ma zatem swoją mroczną, przerażającą stronę, jak i tę piękną, wręcz urzekającą. Odkrywanie jej właściwości jest ogólnie fascynujące, a teraz, kiedy czekamy na spełnienie się przepowiedni Majów, tym bardziej. Ludzie w dalszym ciągu wierzą, że jakaś zmiana w liczbach ma z jakichś powodów kluczowe znaczenie, może do czegoś prowadzić.

Będzie koniec świata?

Tak, oczywiście, że będzie, ale na twoim miejscu raczej bym się nad tym nie zastanawiał, bo na pewno umrzesz wcześniej. I ja również. Śmierć każdego z nas jest czymś nieuchronnym i pewnym, i nastąpi najpóźniej za 80 lat. Dlaczego miałbym się przejmować końcem świata, jeżeli i tak umrę przed końcem tego stulecia? W 2012 roku nie będzie końca świata.

d9qyf19

Ufff.

Mówię to tobie, więc powiedz to wszystkim.

Tak zrobię. Dlaczego do tworzenia historii o końcu świata wykorzystuje się tak często gatunek science fiction? Co on ma w sobie, że najlepiej opisuje to zagadnienie, również dla ciebie?

Moje książki to nie jest tylko science fiction. Science fiction jest wtedy, kiedy rzeczy, które opisujesz są wiarygodne pod względem naukowym. Ja mam gdzieś science fiction. Jest dla mnie zbyt wąskie. Lubię mieszać gatunki. Poza tym istnienie gatunków literackich jako takich odkryłem dopiero kilka lat temu. Książka science fiction rządzi się jakimiś regułami, podobnie jak powieść mainstreamowa. Te ograniczenia są sztuczne i powodują, że masowy odbiorca, nieustannie nimi karmiony, zaczyna myśleć wyłącznie schematami. Chce otrzymać książkę science fiction, dostaje ją i wie, czego się po niej spodziewać. Dzięki temu książka jest łatwiejsza do strawienia.

Kiedy mieszam gatunki, odbiorca jest zaskoczony, nie był bowiem przygotowany na jakieś niespodzianki fabularne. Zaczyna czytać książkę jako thriller, a kończy jako solipsystyczną metaforę i potem mówi: o co chodzi, nic nie rozumiem, chciałem przeczytać dobry thriller, w którym główny bohater próbuje zapobiec apokalipsie i mu się to udaje. A ja mówię – nie. Nie o tym jest książka. Nie czuję się dobrze, pozostając w granicach schematów, wolę mieszać gatunki i dlaczego właściwie ma mnie to obchodzić, czego inni chcą.

Ale jest to, podobnie jak science fiction, opowiadanie historii za pomocą metafory.

Science fiction to opowieść współczesna. Opowieści naszych przodków były magiczne i obecnie ta magia nie ma przełożenia na nasze życie. Science fiction zajęło ich miejsce. Bierze na warsztat fantastyczne okoliczności, aby opowiadać o zwyczajnych, ludzkich sprawach – o życiu i śmierci, o problemach, z którym każdy z nas musi się zmierzyć.

d9qyf19

Dobre bajki, baśnie, mitologie odnoszą się do podstawowych filozoficznych czy etycznych dylematów – relacji między kobietą i mężczyzną, ojcem i synem, do wszelkich konfliktów, pytań o wiarę lub jej brak, do aspektu dojrzewania, poznawania świata.

Dobra historia science fiction nie jest o lataniu w kosmosie i strzelaniu do ufoludków, ale zawsze odwołuje się do ponadczasowych dylematów, ubierając je jednocześnie w fantastyczną otoczkę, by lepiej podkreślić pewne zagadnienia lub pokazać je z innej perspektywy.

Science fiction lepiej opowie o tych uniwersalnych wartościach?

Kiedy odczuwasz braki we własnym życiu lub we własnym doświadczeniu, science fiction pozwala ci uzupełnić tę lukę.

d9qyf19

Odczuwałeś te braki, kiedy nie pisałeś?

Kiedy zacząłem pisać pierwszą książkę, zdecydowanie brakowało mi życiowych doświadczeń. Wtedy miałem 17 lat. Pierwsza wersja książki powstała, kiedy miałem 22 lata. Ostateczna wersja została ukończona, kiedy miałem 24 lata. Więc wtedy zdecydowanie brakowało mi doświadczeń. Łatwiej mi było skonfrontować takie ogólne wyobrażenie o świecie z fantazją, z wymyślonymi okolicznościami, które opisywałem.

Więc byłeś młodym autorem, który myślał o możliwości zaistnienia końca świata?

Byłem pod wrażeniem takiej możliwości, coś mnie w tym urzekało. Nie miałem na celu kogokolwiek wystraszyć. Myślałem, że to było piekielnie romantyczne wyobrażanie sobie świata, który znów staje się dziki i niebezpieczny.

Czy świat nie jest wystarczająco dziki i niebezpieczny?

Może kiedy pojedziesz do Afryki albo do Azji. Ale na pewno nie jest tak dziki, jak dawniej i na pewno jest dużo mniej heroiczny. W ogóle nie dostrzegam przestrzeni na zachowania heroiczne w naszym życiu.

d9qyf19

Czyli nie ma nic, o co moglibyśmy walczyć? Szukamy czegoś, szukasz czegoś, o co mógłbyś walczyć?

Nawet nie czegoś. Żeby po prostu walczyć. Myślę, że jesteśmy znudzeni codziennością. Pomyśl o sobie. Twoje życie to rutyna, a niby wykonujesz najciekawszy zawód, w którym jest miejsce na kreatywność, na poznawanie nowych ludzi czy na podróżowanie, ale cały czas jest to rutyna. A co mają powiedzieć pracownicy banku? Nigdy nie mógłbym pracować w banku. Ale pracy nie trzeba lubić, robisz to, co ci każą i dostajesz za to pieniądze.

I świat również jest całkiem nudny. Są miejsca, które można zobaczyć, ale nie jesteś nawet zmuszony do tego, żeby wyjechać i stawić czoła przeszkodom, odkrywać te miejsca, tak jakby nikt tam wcześniej nie był. Otwierasz po prostu swojego Ipada, szukasz 50 miejsc, które warto zobaczyć i już. Możesz wejść na GoogleMaps i znaleźć się wszędzie, gdzie tylko zechcesz. To jest dość nudne. Wyspy w Tajlandii – proszę bardzo, zaginione wyspy na Karaibach – proszę. Co jest jeszcze do odkrycia? Niewiele.

A co postrzegamy jako wielkie osiągnięcie w naszym życiu? To, że zwiększymy naszą pensję z 10 do 15 tysięcy złotych. Więc wszystkim ludziom czegoś brakuje. Chcą być znów bohaterami. Kiedy byli dziećmi, ich wzorami do naśladowania byli właśnie bohaterowie. Czytali o nich w bajkach, oglądali w filmach, kreskówkach. Bo oni zmieniali świat. W naszym codziennym życiu nie potrafimy nawet zmienić samych siebie. Niejedzenie chleba jest wielkim wyzwaniem, czynem wręcz bohaterskim. Niejedzenie pizzy przez rok – wielkie osiągnięcie.

d9qyf19

A zmienianie świata? To w ogóle nie jest możliwe. Zniszczenie ludzkości, sprowadzenie świata do dzikości, do tego, że google nie działa, że nie ma połączenia radiowego, że nie masz pojęcia, co się właściwie dzieje, że każda podróż z jednej stacji na drugą zmienia się w mrożącą krew w żyłach trasę i niebezpieczną przygodę to coś, w co wielu chciałoby zagrać.

A co z komfortem i wygodą, którą tak lubimy?

Lubimy, ale nie chcemy jej już teraz, tak po prostu, chcemy o nią walczyć. To ma być proces. Pewnie nie wszyscy tego chcą oczywiście i Metro 2033 nie jest też książką dla każdego. Jest dla tych, którym brakuje tego typu emocji w życiu. Jeżeli brakuje ci określonych doznań, to szybko dążysz do tego, aby uzyskać emocjonalny balans. W tym przypadku książka działa jak dildo. To nie jest to samo, co życie, ale pomaga.

To jest bezpieczny sposób na stanie się bohaterem gdzie indziej, ponieważ w rzeczywistym świecie zrobić tego nie możemy.

Oczywiście. Zamiast jechać do Afryki, zamiast walczyć na wojnie, po prostu przeczytaj książkę. Ludzie są słabi.

d9qyf19

I zagubieni w świecie, w którym nie wiedzą, z kim i o co walczyć.

Ludzie czują się zagubieni, ponieważ nie ma jednej ideologii czy religii, która byłaby na tyle stabilna i wiarygodna, która dawałaby proste wskazówki jak postępować. Bo te wskazówki często nie pomagają. To, czego chcemy, to wrócić do czarno-białego, dychotomicznego, zrozumiałego świata, gdzie mamy jasne idee, w które możemy wierzyć oraz określonych wrogów, z którymi możemy walczyć.

Nie możemy znieść tego, że świat jest dużo bardziej skomplikowany, że nie posiada żadnej struktury, że ma zbyt dużo biegunów władzy, że ma zbyt szeroki wachlarz idei, za którymi można pójść, a jednocześnie żadna nie wydaje się lepsza i bardziej wiarygodna od drugiej. Większość nie mówi już, że wierzy w Boga, ale raczej w jakąś siłę, coś niezdefiniowanego, co wyda im się bardziej wiarygodne niż stary siwiejący mężczyzna z brodą. Ta katastrofa, którą opisuję, cofa nas do czasów, w których wszystko było jasne.**

Wierzysz w Boga?

Nie, Boga nie ma.

To w co wierzysz?

W nic nie wierzę.

Wolisz świat prawdziwy czy ten z książek?

Zdecydowanie wolę świat rzeczywisty. Jest mi w nim dobrze. Jak mówię, że jesteśmy znudzeni tym światem, to nie oznacza, że chcemy go opuścić. I naprawdę jesteśmy gotowi walczyć o życie z kałasznikowem w ręku. Chcemy się pobawić, pograć, a potem wrócić do naszego nudnego życia. Na pewno nie chcemy zamienić go na inne.

Twoi czytelnicy bardzo zafascynowali się stworzonym przez ciebie światem. Uwodzisz nim pisarzy na całym świecie, którzy również mają okazję zmienić się w bohaterów i walczyć o przetrwanie w swoim wymyślonym świecie.

Rzeczywiście. Kiedy Metro 2034 zostało opublikowane, moi fani zaczęli mnie namawiać do napisania Metra 2035, na co nie byłem gotowy, ale oni chcieli więcej metra. Jednocześnie niektórzy autorzy przychodzili do mnie i mówili, że chcą dalej eksplorować świat, który stworzyłem. Chcą przełożyć go na swoją własną rzeczywistość, do Sankt Petersburga, Nowosybirska, na północ, południe, na Ukrainę. To, co zrobiłem, to połączyłem te dwa światy – autorów i moich czytelników, sprawiłem, że się spotkali i stworzyli coś zupełnie nowego.

Nie po to, żeby tworzyć jakąś literaturę rozrywkową na zasadzie Harry Potter gej, ale coś poważnego. Nie chciałem również, żeby to były klony mojej książki, ale żeby każdy autor wykreował własnych bohaterów i własną filozofię i umieścił ją w wyobrażonym przeze mnie uniwersum – świecie po wybuchu nuklearnym. Pomysł ten zrodził się 2 lata temu i od tamtego czasu zostało opublikowanych już 20 książek i co miesiąc wydawana jest nowa powieść. Projekt bardzo szybko się rozwija i pokrywa całą mapę świata, nie tylko Rosję.

Autorzy różnych krajów wciąż do nas dołączają. Jest historia napisana przez autora z Wielkiej Brytanii, która mówi o postnuklearnej Anglii i Szkocji i gościu, który ściga niewolników, którzy porwali jego rodzinę z Glasgow, jest thriller włoskiego pisarza Tulio Avoledo, którego akcja dzieje się w postnuklearnych Włoszech, została opublikowana na początku listopada. Jest również autor z Kuby, który pisze książkę o Hawanie i wojowniczce lesbijce – to będzie taka satyra. Autorzy ze Stanów, Niemczech, Hiszpanii, z krajów azjatyckich mają również dołączyć. Ambicją jest stworzenie uniwersalnej sagi opisującej spójny we wszystkich krajach świat w 2033 roku.

Czy będzie Metro 2035?

Nie wiem. To zależy. Powinno powstać? To poważne pytanie. Nie chcę tworzyć podobnej rzeczy do tego, co powstało jak miałem 20 lat. Bardzo się zmieniłem od tamtego czasu. Nie chciałbym ingerować w to, co pisałem wtedy i nie chcę też pisać tego samego, sztucznie odtwarzać tamtego świata. Czy czytelnicy są gotowi, żeby poznać nowych bohaterów? Nie wiem. Chcę pisać to, co mnie zajmuje teraz. Na razie nie czuję potrzeby napisania Metra 2035.

Masz pomysł na inną książkę?

Miałem piękny pomysł na książkę, opisującą świat, w którym ludziom udało się pokonać proces starzenia się. Ludzie są nieśmiertelni i pojawia się problem przeludnienia. Mają wybór – albo żyć wiecznie albo posiadać dzieci. Zacząłem pisać tę książkę i potem wyszedł amerykański film Czas, podejmujący dokładnie ten sam temat. Byłem zły, że ktoś zabrał mój pomysł. Ale poszedłem na ten film do kina i nie podobał mi się. Stwierdziłem, że chcę kontynuować pisanie książki. Jest wiele rzeczy do odkrycia w tym temacie.

Jakie będzie miejsce Boga, jeśli nie będzie śmierci? Bóg istnieje, ponieważ boimy się umrzeć. Kiedy będziemy nieśmiertelni, po co nam Bóg, niebo? Niebo wydaje się w tym momencie nudne – białe chmury, grające na harfach nimfy? Nawet muzułmańskie postrzeganie raju z 40 dziewicami czekającymi na ciebie może stać się nudne. Życie doczesne wydaje się dużo ciekawsze. Czy będziemy mieli potrzebę rozwoju, jak będziemy żyć wiecznie? Będziemy mieli potrzebę działania, spieszenia się. Jak nie będziemy pod presją czasu, czy będzie nam się chciało cokolwiek robić?

Kreacja jest odpowiedzią na poczucie, że coś się kiedyś skończy. Musimy zatem walczyć o to, żeby zostawić po sobie jakiś ślad, więc budujemy domy, rodzimy dzieci, piszemy książki. To jest nasz podstawowy impuls. Ale jeśli będziemy tu na zawsze, to czy jest sens cokolwiek tworzyć? Czy to instynkt czy racjonalność pcha nas do działania? Jak to zmieni ludzkość? Ten temat mnie fascynuje i na pewno chcę go bardziej zgłębić.

Dziękuję za rozmowę.

*Rozmawiała: Ewa Jankowska. *

d9qyf19
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9qyf19