Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

W poszukiwaniu straconych skrzydeł

W poszukiwaniu straconych skrzydełŹródło: Inne
dyh8vur
dyh8vur

Ze skrzydełka okładki łypie na mnie wyzywająco osobnik, którego w innych okolicznościach mógłbym wziąć za zioma z dzielni. Okazuje się jednak, że tak wyglądają młodzi brytyjscy pisarze parający się fantastyką, a sądząc po liście nagród zdobytych przez urodzonego w 1972 r. Chinę Mieville’a, odnoszą spore sukcesy i to nie tylko wśród krytyków.

Dworzec Perdido to pierwsza powieść rozgrywająca się w wyczarowanym przez autora świecie Bas-Lag. Wyimaginowanym, wyśnionym, wykreowanym być może podczas narkotycznych wizji, oglądu obrazów Boscha, kontaktu z komputerową serią gier Myst. Trudno jest stwierdzić z całą pewnością, skąd Mieville czerpał inspirację dla Nowego Crobuzon, miasta będącego obszarem zamkniętym obszarem dla całej fabuły. Z niejaką trudnością poruszamy się wśród wielogatunkowego tłumu rozumnych istot, takich jak ludzie-kaktusy, garudy czyli rozumne ptaki przypominające nieco ogromne sokoły, myślące, wielkości ludzi owady khepri czy vodyanoi potrafiący zmieniać fizyczne właściwości wody. Ras jest tak wiele, że nawet naukowcy nimi się zajmujący nie do końca są przekonani, czy znają je wszystkie.

Mało tego, w Nowym Crobuzon kwitnie rzemiosło użyteczności publicznej zwane biotaumaturgią – specjaliści tej dziedziny potrafią zmontować dowolną postać integrując z osobą materię nie- lub ożywioną. Nie jest to jednak powód do chwały – „przetworzeni” są w ten sposób karani za przestępstwa przeciwko społeczności lub po prostu za nieposłuszeństwo wobec władzy. Widok kobiety ze zintegrowanym płodem w twarzy, czy złodzieja z metalowymi rękami nikogo tu nie dziwi, a obrazuje jedynie typ przestępstwa, niczym przedindustrialne mutylacje, zaś „przetworzeni” są pariasami społeczności tego miasta.

Osiągnięcia techniczne są tu na poziomie pierwszej połowy dziewiętnastego wieku – transport oparty jest na sieci kolejowej, zaś wszechwładna mechanika wspomagana nieco niewytłumaczalnymi siłami (które jednak trudno nazwać magią) z powodzeniem pełni funkcję nauki przodującej i narzucającej swe prawa wszystkim pozostałym. Nie do końca może się z tym pogodzić główny bohater powieści, niezależny od uniwersytetów naukowiec Isaac Dan der Grimnebulin, który w poszukiwaniu potwierdzenia swoich przypuszczeń na temat teorii kryzysu oraz realizując sowicie opłacony kontrakt sprowadza niechcący na miasto nieszczęście. I tu dochodzimy do najsłabszego ogniwa całej powieści, mianowicie wątku głównego. Ściganie po mieście morderczych ciem, jednoczesne próby naukowego rozpracowania ich zwyczajów w poszukiwaniu możliwości ich likwidacji przygniatają książkę, zwłaszcza w drugiej części. Autor stworzył genialną przestrzeń powieściową, niosącą całą masę możliwości jej bardziej rozbudowanego wykorzystania, zdecydował się jednak
wszystko podporządkować elementowi dziania się
. Tymczasem najlepsze fragmenty powieści, świadczące o ogromnym (i mam niejakie przeświadczenia, że nie do końca uświadomionym przez Mieville’a) talencie są w warstwie filozoficznej. Absolutnie znakomite partie Yagharka, okaleczonego garudy, zleceniodawcy Isaaka, wspaniała postać Tkacza i jego pajęcza koncepcja widzenia rzeczywistości, obrzydliwość pana Motleya na długo zapadają w pamięć. Gdyby autor zechciał pomknąć literacko właśnie w tym kierunku, znacznie pogłębiłby przekaz i zyskał większą moją przychylność.

dyh8vur

Dworzec Perdido to przejaw ogromnej i nietypowej wyobraźni, sporego talentu i wielkiej pracowitości, nie tylko jeśli chodzi o objętość, ale przede wszystkim bogactwo i spójność koncepcji. Mieville ma więc wszystko, co jest potrzebne w przepisie na dobrego pisarza. Do wielkości brakuje mu niewiele i jest to chyba doświadczenie. Wszystko wskazuje na to, że jego najlepsze powieści są jeszcze przed nami. Na razie – delektujmy się tym, co mamy, bo jest czym.

dyh8vur
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dyh8vur