W ramach poszerzania swoich horyzontów, postanowiłem nadrobić zaległości w znajomości polskiej literatury kobiecej. Tym razem z biblioteczki mojej żony wziąłem niewielką książkę Manueli Gretkowskiej. Autorkę wprawdzie do tej pory kojarzyłem jedynie ze scenariuszem do kiepskiego filmu Szamanka, ale ostatecznie przeczytanie jakichś 140 stron nie stanowi wielkiego wyzwania.
Namiętnik to raptem pięć opowiadań, które po prawdzie niewiele mają ze sobą wspólnego – różnią się zarówno tematyką, jak i formą (choć od biedy można je sprowadzić do wspólnego mianownika jako opowiadania o miłości czy też namiętności). Pierwsze z nich Sandra K. to rodzaj pamiętnika 24-letniej dziewczyny wciągniętej w tryby „robienia kariery”. Skrótowa, przerywana narracja całkiem nieźle oddaje zwichrowaną psychikę bohaterki – ale choć doceniam biegłość warsztatu pisarskiego autorki, to w sumie nie znalazłem niczego nowego w tym opowiadaniu – ot, taka miniaturka literacka zbudowana ze znanych schematów (agencja reklamowa „wysysająca” swoich pracowników, anorektyczka marząca o karierze modelki lub aktorki itd.). Trochę ciekawsze wydało mi się natomiast opowiadanie Latin lover - może też nie jest to nic odkrywczego, ale przynajmniej z przyjemnością poznawałem losy związku młodego ubogiego Meksykanina ze starszą bogatą Szwedką.
Z kolei opowiadanie, które dało tytuł tomowi, ma chyba tylko jeden cel – zbulwersować czytelników niemal pornograficznym erotyzmem… Tylko, że zamiast być zaszokowany, byłem jedynie znudzony i trochę zniesmaczony. Mur to dla mnie w sumie jeszcze większy zawód – na rozważanie dylematów wolnej woli, przeznaczenia, miłości, zbrodni i wiary w Boga te kilkadziesiąt stron to zdecydowanie za mało.
Jedynym opowiadaniem, które wymyka się moim ocenom jest Ikona. Dziwaczna paryska historia, opowiedziana w niejednoznaczny sposób, wprawdzie mnie nie zachwyciła, ale przynajmniej nie pozostawiła obojętnym. W sumie po lekturze tego zbioru pozostało mi wrażenie, że Gretkowska świetnie zna pisarskie rzemiosło – umie zapanować nad formą i zawrzeć w nim jakiś przekaz, natomiast tak naprawdę to nie ma niczego ciekawego do powiedzenia…
Choć nie wykluczam, że po prostu wybór opowiadania jako sposobu przekazu nie pozwolił autorce w pełni rozwinąć skrzydeł – więc może kiedyś zaryzykuję i sięgnę jeszcze po jakąś jej powieść. A może na tym polega fenomen tej prozy, że będąc ograniczony moim męskim punktem widzenia, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Gretkowska wielką pisarką (dla kobiet) jest… Lektura Namiętnika wiele czasu nie zabiera, więc każdy łatwo może wydać werdykt w tej sprawie sam.