W Polsce rocznie ginie 20 tys. osób. "Ludzie decydują się na desperackie kroki"
- Osoby, które szukają bliskich mówią, że każde rozwiązanie jest lepsze od wiecznego czekania. Nawet jeśli ma być to najgorszy z możliwych scenariuszy - mówi w rozmowie z WP Książki Adam Cioczek, autor "Zamieci" (Wydawnictwo Sonia Draga).
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: W książce opowiedział Pan historię trzech zaginięć. Inspirował się Pan prawdziwymi wydarzeniami?
Adam Cioczek: Tak, inspirowałem się życiem. Poznałem wiele historii, które pokazują jak często ludzie znikają, bo tego chcą, marginalna część zaginięć to historie kryminalne. Skontaktowałem się m.in. z wiceprezes Fundacji Itaka, której rady były ważnym ogniwem w tworzeniu wiarygodnej opowieści. Oczywiście zmodyfikowałem prawdziwe historie, gdyż nie miałem w planach pisania reportażu czy dokumentu. Pewne wątki dodałem od siebie, ale oparłem się o to, co wydarzyło się naprawdę.
Jedna z historii wiąże się z zaginięciem z Trójmiasta. Z powodów dramaturgicznych zdecydowałem się na rozwiązanie, by nie zostawić czytelnika z poczuciem niedosytu. Jednak w rzeczywistości historia ta nie doczekała się wyjaśnienia.
Druga historia również wydarzyła się naprawdę, tym razem w Warszawie. Pewnego dnia mąż wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Zostawił żonę i córkę. Po 6 latach ta historia tylko częściowo została rozwiązana. Ja w swojej książce pozwoliłem jednak bohaterce uchylić rąbka tajemnicy.
Jeśli chodzi o trzecią opowieść, bardziej kryminalną, to zapalnikiem do zbudowania jej była notka prasowa na temat ucieczki chłopaka z dobrego domu.
"Zamieć" to portret psychologiczny zaginionego i szukającego. W książce możemy zaobserwować te same mechanizmy. Ci, którzy poszukują chwytają się absolutnie wszystkiego.
Tak. Ludzie chcą mieć pewność, że zrobili wszystko, co w ich mocy, aby odnaleźć bliskich. Nawet jeśli doświadczone w poszukiwaniach osoby, jak te z Fundacji Itaka, zdecydowanie odradzają pewne rozwiązanie, to ludzie i tak decydują się na desperackie kroki. Chcą wiedzieć, że spróbowali wszystkiego. Ja to rozumiem. Najgorsza jest bezczynność, wsłuchiwanie się w tykający zegar. Po tym początkowym etapie, kiedy ludzie rozwieszają plakaty, nagłaśniają sprawę w mediach, przychodzi taki moment, gdzie nic się nie dzieje i to jest zabójcze. Wtedy właśnie rodziny zaginionych decydują się na kontakt z jasnowidzami, chwytają się każdej szansy.
Tak naprawdę nieważne, ile lat z kimś spędzimy - i tak nigdy nie poznamy go do końca.
I to jest pasjonujące, a z drugiej strony przeraża. Ludzie mają swoje tajemnice, których czasem druga strona nawet nie podejrzewa. Można powiedzieć, że w pewnym sensie każdy z nas jest zagadką. I różne są motywy, dla których ludzie odchodzą. Bardzo często przyczyną zniknięcia jest chęć rozpoczęcia życia z nowym partnerem. Nie mamy odwagi lub nie umiemy zakończyć dotychczasowego związku i powiedzieć wprost: "Już cię nie kocham". Kolejnym częstym powodem dobrowolnego odejścia są długi. Ucieczka jest desperacką próbą rozwiązania finansowych problemów, ale bardzo często okazuje się rozwiązaniem na krótką metę. Wierzyciele nie zapominają o należnościach, a dług spada na rodzinę zaginionego.
Ktoś mnie zapytał, dlaczego te osoby po prostu nie usiądą i nie porozmawiają o swoich problemach z rodziną. Ja tego nie wiem. Wiem natomiast, że to często nie są - z naszego punktu widzenia - logiczne decyzje. Coś w człowieku dojrzewa przez lata, aż wystarcza jeden impuls, by zmienić dotychczasowe życie.
Słyszałem historię o mężczyźnie, który zostawił bliskich i wyjechał zagranicę, by zarobić środki na spłacenie długów. Oglądając tam polską telewizję, zobaczył córkę, występującą w programie interwencyjnym, która błagała go o kontakt. Dopiero wtedy coś w nim drgnęło, sięgnął po słuchawkę, powiedział, że żyje. Dlaczego nie wcześniej? To jest właśnie ta tajemnica...
Statystki zaginięć w Polsce są ogromne.
Wszystkich notowanych przypadków jest naprawdę dużo. Od stycznia do września/października tego roku zaginęło blisko 14,5 tys. osób. W 2017 roku zostało zgłoszonych ponad 19 tysięcy takich przypadków. Osoby, które profesjonalnie zajmują się poszukiwaniami zaginionych, podkreślają, że większość ludzi się odnajduje. Najczęściej ma to miejsce w pierwszych dniach, tygodniach poszukiwań. Dlatego tak ogromne znaczenie ma tu czas. Nie można jednak zapominać o grupie ludzi, którzy nigdy się nie odnajdują. Często są to głośne sprawy, które trwają latami, skazując bliskich na życie w poczuciu zawieszenia.
Jeśli chodzi o dorosłych, to głównie poszukiwani są mężczyźni.
W rzeczywistości mężczyźni stanowią większość zaginionych, ale z drugiej strony wśród nieletnich ucieka więcej dziewczynek niż chłopców. W mojej książce bohaterami są głównie mężczyźni, ale w jednej z historii pokazałem rekonstrukcje wydarzeń z punktu widzenia kobiety/żony zaginionego. Ten kobiecy punkt widzenia również był dla mnie ważny. Jest też perspektywa chłopaka, który zdecydował się zostawić bliskich. Zależało mi na tym, by pokazać problem zaginięć z różnych stron. Z perspektywy Wenus i Marsa.
Bohaterka, o której Pan mówi w zasadzie utraciła swoje życie. Poświęciła się całkowicie poszukiwaniom męża.
By zgłębić świat zaginionych oglądałem i czytałem materiały o zaginionych, rozmawiałem z ludźmi, którzy mają dużą wiedzę na ten temat. Poszukiwanie zaginionego to jest życie w ciągłym zawieszeniu jak w przypadku mojej bohaterki. Wszystko inne schodzi na dalszy plan, to jest rodzaj transu. Jest tylko jeden cel - odkryć prawdę, dowiedzieć się dlaczego.
Za wszelką cenę.
Osoby, które szukają bliskich mówią, że każde rozwiązanie jest lepsze od wiecznego czekania. Nawet jeśli ma być to najgorszy z możliwych scenariuszy. Nie ma bowiem nic gorszego od życia w niepewności przez 20-30 lat. To wręcz niewyobrażalne. W przypadku gdy ktoś umiera, żegnamy go, odprawiamy pogrzeb, ale gdy ktoś znika, nie wiemy co robić - to "etap ciszy" jak nazywam go w książce.
Jednym z bohaterów jest młody chłopak, który teoretycznie wszystko ma. Co kieruje młodymi ludźmi, którzy uciekają z domu?
Często są to konflikty w domu, brak akceptacji u rówieśników, miłosne rozterki. Większość z nich odnajduje się, wraca, ale różnie bywa. Z rozmów, które przeprowadziłem wynika, że częstym powodem ucieczek jest przemoc w rodzinie, psychiczna lub fizyczna, brak porozumienia z bliskimi. Zdarza się również, że młode osoby nie wytrzymują kpin ze strony rówieśników. Głupi żart potrafi urosnąć do rangi dramatu.
W przypadku trzeciego z moich bohaterów zdecydowałem się na nieoczywisty scenariusz. On żyje pod kloszem, z pozoru ma wszystko, wychowuje się w zamożnym domu, ale mimo tego decyduje się uciec. Motorem ucieczki jest de facto chęć rozwiązania rodzinnej zagadki. Dopiero później ta podróż staje się rodzajem testu, inicjacją w dorosłe życie.
Długo Pan zbierał materiały do książki?
Sporo to trwało. Chciałem się dobrze przygotować nim napiszę pierwsze zdanie. Myślę, że to wynika też z tego, że piszę scenariusze. Żeby rozpisywać historię, trzeba najpierw być pewnym jej fundamentów. Poza tym szukałem historii, które będą dla mnie satysfakcjonujące i odpowiednio oddadzą problem zaginionych. Spotykałem się z osobą z fundacji, korygowałem historie, czytałem doniesienia medialne. Samo zbieranie, porządkowanie materiałów trwało kilka miesięcy. Kolejnym etapem była praca nad tekstem, która trwała ponad rok.
Ostatnio jest prawdziwe boom na książki o zabarwieniu kryminalnym.
Ja mam wrażenie, że generalnie pojawia się na rynku mnóstwo propozycji książkowych, w tym kryminałów. Lepszych i gorszych.
Czyta Pan kolegów po fachu?
Tak, czytam dużo, również historii kryminalnych. Z rodzimych kryminałów cenię powieści Zygmunta Miłoszewskiego, m.in. serię o Teodorze Szackim. Lubię też Wojciecha Chmielarza.
"Zamieć" to nie jest Pana pierwsza książka kryminalna i z tego, co wiem pisze Pan też scenariusze do serialu "Ojciec Mateusz".
Tak, zgadza się, jestem jednym z autorów serialu. Jeśli chodzi o książki, w roku 2014 ukazała się moja pierwsza książka "Koniec gry" - kryminał, w którym prokurator i adwokat zamieniają się rolami. Prokurator broni, adwokat oskarża, bo podejrzany wciąga ich w swoją grę.
Serial "Ojciec Mateusz" sprawił, że Sandomierz jest miastem z największą przestępczością w Polsce. W sieci jest mnóstwo memów na ten temat.
Rzeczywiście, Sandomierz dzisiaj z tego słynie. Mimo wielu lat na antenie, zagadki kryminalne wciąż przyciągają wielu widzów. Wyraziste postaci wzbudzają sympatię. I oczywiście są wątki komediowe, które równoważą kryminalne śledztwa.
Adam Cioczek – autor powieści "Zamieć" jest scenarzystą m.in. serialu "Ojciec Mateusz". Pracował także przy scenariuszach do seriali np.: "Samo życie", "Pierwsza miłość" czy "Malanowski i partnerzy". Ukończył studia scenariopisarskie w Warszawskiej Szkole Filmowej. Jest także absolwentem Filozofii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W 2014 roku ukazała się jego debiutancka powieść kryminalna "Koniec gry".