Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Utopia made in Poland

Utopia made in PolandŹródło: Inne
d2nwzef
d2nwzef

Cześć. Na imię mam Agnieszka i jestem uzależniona. Od Jeżycjady. Trwa to już dziewięć lat i choć formalnie rzecz biorąc z nałogami należy walczyć, ja nigdy nie próbowałam pokonać akurat tego i w dalszym ciągu nie zamierzam. Do niedawna byłam zrozpaczona, a rozpacz ta wynikała z przekonania, że już nigdy nie dostanę świeżej dawki Borejków. Według zapowiedzi wydawnictwa i samej autorki Kalamburka miała definitywnie zamykać ubóstwiany przeze mnie cykl. Jakaż była moja radość, gdy kilka dni temu ujrzałam w księgarni Język Trolli, mogą sobie wyobrazić tylko inni nałogowcy. Książkę pochłonęłam w jedno popołudnie – i znów jestem „na głodzie”. Dlatego proszę nie oczekiwać ode mnie obiektywizmu. Wyjątkowo, nie tym razem.

Spotykałam się z zarzutami, że wszystkie książki Musierowicz są do siebie podobne (bo każda o miłości)
, przewidywalne (zawsze kończą się szczęśliwie), że „przeczytać jedną to jak przeczytać wszystkie”. A ja to właśnie w jej książkach cenię to, iż otwierając kolejny tom, czujemy się, jakbyśmy otwierali drzwi do domu na Roosevelta 5, a tam czekają bohaterowie, których znamy i lubimy, wciąż tak samo idealistyczni, nieżyciowi i borejkowscy, tyle że nieco starsi. Tak jest i teraz.

Tym razem główną rolę gra Józef Pałys, syn Idy de domo Borejkówny, nazywany przez rodzinę Józinkiem, mimo że ma już dziewięć lat. Józinek ulega fascynacji starszą koleżanką – gimnazjalistką, Stanisławą Trollą. Od jednego zastępstwa zaczyna się zawikłana historia, w której występują między innymi: skuter, rastafarianie, żarówka, korek uliczny, ognisko, zioła ojca Klimuszki, tajemniczy zielony kapelusz, trąbka sygnałówka, idiomy i cała masa innych atrakcyjnych elementów, powiązanych różnorakimi węzłami przyczynowo-skutkowymi.

Jednak nie fabuła jest tutaj najważniejsza. I nawet nie świetne, dyskretnie wplecione w tok opowieści, błyskotliwe i lekko ironiczne oceny polskiej rzeczywistości (autorka wciąż sokolim okiem dostrzega rozmaite smaczki w rodzaju stringów, „sorry”, pseudokibiców KS LECH, tipsów, dredów, etc.). Nie humor, niepowtarzalny, ciepły i cięty zarazem. Najważniejsze jest to, co można określić jako „Borejkowski magnetyzm”. Hierarchia wartości, wyznawana przez tę szczególną familię, która pozwala Borejkom zostawiać otwarte drzwi bez obawy, bo nie wierzą, że ktoś naprawdę mógłby kraść. Są anachroniczni, łatwowierni, ale właśnie przez to tacy wspaniali.

d2nwzef

Utopie są potrzebne, ludzie instynktownie pragną jakiejś oazy, w której mogliby się schronić przed osaczającą ich ze wszystkich stron szarą i byle jaką rzeczywistością. Taką oazą jest wielki stół Makowskich, przy którym wielopokoleniowa rodzina przekomarza się, przerzuca na wyścigi cytatami z klasyków, płacze, śmieje się, kłóci i świętuje. Przy którym dla każdego niezapowiedzianego gościa znajdzie się miejsce. W razie czego można go rozłożyć.

Utopia z greckiego znaczy nigdzie. Dzięki Małgorzacie Musierowicz nigdzie to już od lat konkretny adres: Roosevelta 5, Poznań, Polska. Utopia nasza ojczysta. Za to powinniśmy być jej wdzięczni. Wstąpcie, jeśli tylko macie ochotę, a ręczę, że nie wyjdziecie prędko, bo zatrzyma was na miejscu magia, zwana przez jednych idealizmem, przez innych naiwnością, a przez głupców głupotą. Jedyne, co można zarzucić Językowi Trolli, to fakt, że jest taki krótki, ale cóż: wszystko, co dobre, szybko się kończy.

d2nwzef
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2nwzef