„Powstał wraz z resztą naszego Układu Słonecznego, niemal pięć miliardów lat temu.” Mars. Czwarta planeta licząc od słońca. Najbliższa nam. Pustynia, na której ciągle poszukujemy życia od... Właściwie, to od zawsze człowiek spoglądał w gwiazdy. Szukał tam bogów, ich siedzib, wyobrażał sobie, że gwiazdy to ich oczy. Oczy, które ciągle śledzą ludzkie poczynania. Zdobywając mądrość, powiększając swoją wiedzę, człowiek zatęsknił za czymś nowym. Czymś, czego nie znajdzie na Ziemi. Czymś zaklętym w przestrzeni czasu. Spoglądając w niebo, człowiek zaczął marzyć o innych, takich podobnych „ziemiach”, innych światach, innych ludziach i innych bogach.
Kilka dni temu wylądował na Marsie kolejny łazik. Wokół niego zainstalował się kolejny satelita. Gazety krzyczą, że USA w końcu wyśle na Marsa człowieka, by podbić tak niedostępną czerwoną planetę... A przecież on już tam jest. 21 grudnia 2026 roku pierwsza setka ludzi, po kilkumiesięcznej podróży, wylądowała na powierzchni Marsa. Wcześniej bezzałogowe statki kosmiczne przetransportowały tutaj niezbędny do przeżycia sprzęt. Zaczęło się wielkie przedsięwzięcie: terraformowanie Marsa. Początkowo Mars miał być tylko wielką kopalnią, źródłem bogactw, które na Ziemi już się wyczerpały. Niestety przeludnienie, wyczerpanie się zasobów naturalnych, zła sytuacja polityczna i wojny, sprawiły, że Ziemianie musieli poszukać innego miejsca, by żyć. I znaleźli.
„Przed naszym przybyciem Mars był tylko wielką, jałową pustką.” Zmienianie Marsa podzieliło przybyszów. Jedni zapragnęli nowej Ziemi, inni, postanowili zostawić jego specyfikę, uważając, że nikt nie dał im prawa do niszczenia tak pięknej planety. Nawet wtedy, gdy wisiał nad nimi mityczny „miecz Damoklesa”, nie umieli się połączyć. Marsjański cykl Robinsona, na który składają się kolejne trzy tomy: czerwony, zielony, niebieski, jest bardziej psychologiczny, niż zwykle bywa SF.
Kolejne przeobrażenia Marsa wpływają na samych ludzi. Mieszają ich uczucia, budzą rozterki: Co jest lepsze? Myślenie o sobie, czy pomoc Ziemianom? To dramat ludzi, którzy chcieli zbudować wszystko od początku ponad podziałami społecznymi, kulturowymi i religijnymi. Biorąc to co najlepsze na Ziemi, odrzucając błędy, postanowili stworzyć świat. Jednak czy jest to w ogóle możliwe?
„Biogeneza to przede wszystkim psychogeneza. Prawda owa nigdzie nie ujawniła się tak otwarcie jak na Marsie, gdzie noosfera poprzedziła biosferę – najpierw była myśl, która z otchłani kosmosu podążyła na niemą planetę, zaludniając ją historiami, planami i marzeniami...”
Zadziwiało mnie, gdy nagle, po przeczytaniu tych potężnych tomów, odkrywałem, że rozumiem o czym piszą naukowcy, odnajduję cząstki powieści w nowych informacjach, przekazanych przez kolejne sądy kosmiczne. Nagle te stworzone w ciągu sześciu lat tomy stały się dla mnie książką naukową. A jednocześnie przerażająco ludzką walką o życie. „Przelecieliśmy taki kawał na Marsa, w wy nie umiecie zrobić zwykłych cegieł?”
Czerwony Mars otrzymał Nebulę dla najlepszej powieści, Zielony Mars Nagrodę Hugo, przede wszystkim za masę włożonej w nie pracy i ludzi, którzy nimi pozostali, nie zagubili się wśród pragnienia napisania bestselleru. Nie można omawiać części epopei osobno. Mówić o ludziach, dla których to, co dotychczas było tylko symbolem, nagle staje się rzeczywistością. Namacalną. Miejscem, w którym będą żyli. Ich Ziemią. Światem, który sami muszą ulepszyć, by życie było w ogóle możliwe. By istnieć, bo przecież taka jest istota człowieczeństwa. Istnieć i dać siebie innym.