Trwa ładowanie...

Upiorną historią żyła cała Polska. Zaczęło się od uprowadzenia 3-latki

Mieli jeździć nią księża, zakonnice, a nawet sataniści. Czarna wołga, do której wciągano dzieci, aby utoczyć im krwi, rozpalała wyobraźnię obywateli PRL. Jednak w makabrycznej miejskiej legendzie tkwiło ziarnko prawy. To historia 3-letniej Lilliany Hencel.

Czarna wołga zawładnęła masową wyobraźnią Polaków. Upiorna legenda zaczęła się w WarszawieCzarna wołga zawładnęła masową wyobraźnią Polaków. Upiorna legenda zaczęła się w WarszawieŹródło: East News, Materiały prasowe
d2qrho4
d2qrho4

"Bez wątpienia Polska Ludowa była krajem ponurym i szarym, ale warto pamiętać, że szarość także ma wiele odcieni i nie wszystko jest brudnoczarne. Nie bez powodu mówiono wówczas o Polsce i Polakach, że jesteśmy najweselszym barakiem obozu komunistycznego. Faktycznie tak było" - pisze Sławomir Koper w "PRL. Po godzinach. Celebryci, luksusy, obyczaje".

W tej bogatej antologii tekstów poświęconych PRL-owskiej popkulturze, którą możecie posłuchać w formie audiobooka w serwisie Audioteka.com, autor przytacza wiele aspektów życia w słusznie minionym ustroju: od wypoczynku na działce po opolskie skandale.

Wiele miejsca Koper poświęcił też wyobraźni zbiorowej Polaków i napędzających ją plotkom. Wśród nich nie mogło zabraknąć słynnej miejskiej legendy, która przez całe dziesięciolecia mroziła krew w żyłach od Bałtyku aż po Tatry. Czym była upiorna czarna wołga?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji

Porywaczki spod Łodzi

Wszystko zaczęło się w kwietniu 1965 r., kiedy do drzwi mieszkania państwa Henclów przy ulicy Grochowskiej w Warszawie zapukały dwie kobiety. Otworzyła im pani domu Helena Hencel, która usłyszała, że nieznajome są dalekimi kuzynkami jej męża.

d2qrho4

Choć wydawać by się mogło to absurdalne, kobieta uwierzyła im i wpuściła je do środka.

"Wychodząc do pracy, poprosiła nawet o opiekę nad dzieckiem, ale gdy po powrocie nie zastała córki w domu, natychmiast zawiadomiła milicję" - relacjonuje Koper.

Zaginioną była 3-letnia Lilliana. Wieść o porwaniu dziewczynki szybko rozniosła się dzięki radiu i telewizji, a na milicję zaczęli zgłaszać się świadkowie. Jeden z nich zeznał, że widział w Otwocku kobiety pasujące do rysopisu (jednym ze znaków rozpoznawczych było białe futro), które przyglądały się dzieciom bawiącym się na placu zabaw.

"Przypadkowi przechodnie widzieli obie kidnaperki, jak wsiadały wraz z dzieckiem do czarnej taksówki marki Wołga, którą odjechały w nieznanym kierunku. Ostatecznie porywaczki wraz z Lilianną odnaleziono kilka dni później w okolicach Łodzi. Kobiety okazały się siostrami – jedna z nich marzyła, aby wychowywać zdrowe dziecko, gdyż jej własna córka była niewidoma od urodzenia" - przywołuje wydarzenia autor "PRL: po godzinach".

"PRL. Po godzinach. Celebryci, luksusy, obyczaje" Materiały prasowe
"PRL. Po godzinach. Celebryci, luksusy, obyczaje"Źródło: Materiały prasowe

Bogaci Niemcy, zamożni Żydzi

Porwanie Lilliany Hencel było pierwszym takim przypadkiem szeroko nagłośnionym przez media PRL. Nic dziwnego, że historia rozniosła się niczym wirus po całym kraju, dając początek kolejnym opowieściom o czarnej wołdze krążącej po Polsce.

d2qrho4

Paliwem dla niej okazała się przesłanka mówiąca, że milicji nigdy nie udało się ustalić ani personaliów kierowcy taksówki, ani numerów rejestracjach czarnej wołgi.

Trzy lata po porwaniu 3-latki z Grochowskiej, amerykański folklorysta Richard Dorson ukuł termin "legendy miejskiej". To nosząca znamiona prawdy, najczęściej fałszywa historia, która przekazywana drogą ustną często przybiera różnorakie, coraz bardziej kuriozalne warianty. Przypadek czarnej wołgi idealnie wpasowuje się w definicję Dorsona.

"Wśród Polaków krążyły niestworzone historie – twierdzono, że samochodem podróżują dwie kobiety przebrane za zakonnice, które po porwaniu spuszczały z dziecka krew, aby sprzedawać ją chorym na białaczkę bogatym Niemcom z RFN-u lub zamożnym Żydom z Izraela" - wylicza Koper.

d2qrho4

W zależności od czasu i miejsca występowania historii zakonnice były zastępowane przez księży, satanistów, wampiry, diabła czy esbecję. Zmieniał się też wygląd auta - "świadkowie" mówili o białych firankach utrudniających identyfikację upiornych pasażerów, białym pasku na karoserii czy białych oponach.

W historiach pojawiały się też makabryczne szczegóły - ciała porwanych dzieci, z których wypompowano krew, znajdowano w lasach i parkach. Służby miały być bezradne, nie potrafiąc ująć zwyrodnialców z czarnej wołgi.

Nie pomagały zaprzeczenia przedstawicieli władz ani fakt, że rzekomo zamordowane dzieci w większości odnajdywały się po pewnym czasie całe i zdrowe, a powodami ich zaginięcia bywały nieuwaga rodziców lub nieporozumienia rodzinne - psychoza opanowała cały kraj" - tłumaczy Koper.

d2qrho4

Przesiadka z wołgi do bmw

Z audiobooka "PRL: po godzinach" dowiadujemy się też, że upiorna historia o czarnej wołdze niespodziewanie odżyła w ostatnich latach, jednak w zmienionej formie, czemu służy powszechny dostęp do internetu.

Radzieckie auto zastąpiło czarne BMW, a dzieci miały być porywane dla organów do przeszczepów. Za kolei za kierownicą "widziani byli" imigranci. Taką wersję przytoczył w 2017 r. na łamach portalu Toruń.naszemiasto.pl Janusz Milanowski.

W rozmowie z dziennikarzem dr hab. Piotr Grochowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika odniósł się do tej historii, jednocześnie wskazując jej źródło i rdzeń.

d2qrho4

- W połowie lat 90. czarna wołga zamieniła się w czarne bmw, którym - jak przypuszczano - jeździła rosyjska mafia albo handlarze narkotyków. Gdyby sięgnąć głębiej w historię, to motyw ten pojawia się w tzw. legendach krwi, opowiadających o Żydach, którzy porywają chrześcijańskie dzieci, aby z ich krwi przyrządzić macę. Jak widać, "obcy" zawsze porywają "nasze" dzieci. Zmieniają się technologie i pewne szczegóły, istota opowieści pozostaje jednak ta sama - mówił Grochowski.

Jednocześnie folklorysta i kulturoznawca ostrzegł, że choć wspomniana opowieść brzmi niedorzecznie, może nieść ze sobą realne konsekwencje.

d2qrho4

- Kiedy legenda miejska "budzi się", czyli przechodzi ze stadium uśpionej egzystencji w pamięci ludzkiej do fazy narracyjnego ożywienia, ludzie wierzą w to, co mówią i te opowieści są traktowane bardzo poważnie. W skrajnych przypadkach (i wcale nie tak rzadkich), może to przerodzić się w fobię społeczną, czyli - mówiąc w uproszczeniu - sytuację, kiedy fikcyjna narracja skłania ludzi do podjęcia konkretnych, realnych działań - podkreślał Grochowski.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" sprawdzamy, jak bardzo Netflix zmasakrował "Znachora", radzimy, dlaczego niektórych seriali lepiej nie oglądać w Pendolino oraz żegnamy się z "Sex Education", bo chyba najwyższy już czas, nie? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2qrho4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2qrho4