Ucieczka to czasem sposób na wielką nau(cz)kę
Czasem wydaje się, że rodzice przestali zwracać na nas uwagę. Gdy nic nie pomaga, zostaje tylko jedno wyjście – ucieczka. Ale krótka, tak by tylko nauczyć dorosłych na nowo tęsknoty, by pozwolić im zrozumieć błąd, który popełnili naszym zdaniem, lub by po prostu nas zauważyli... Przynajmniej tak myślała Claudia, gdy pewnego dnia uświadomiła sobie, że ma dosyć bycia jedyną dziewczynką w tej rodzinie. Do tego rękami do wszystkiego. Trudno ją o to winić, gdy weźmiemy pod uwagę istnienie trójki braci, o niezbyt nieskomplikowanych manierach i rodziców, którzy żyją sobą. To dlatego postanowiła uciec. Wszystko dokładnie sobie zaplanowała, przekalkulowała, no i zdecydowała się, że nie chce uciekać sama. Tak więc Jamie został wspólnikiem zbrodni. Zbrodni, która doprowadziła do odkrycia wielkiej tajemnicy pewnego Anioła i kobiety. Ale też głównym skarbnikiem oraz grzechoczącym, przenośnym sejfem.
Napisana w 1967 roku powieść E. L. Konigsburg to dowcipna, nader świetna, wciągająca i nurtująca czytelnika historia, w której prym o dziwo nie wiedzie główna sprawczyni całego zamieszania, Claudia, ale jej uwielbiający komplikacje, młodszy brat! Cała opowieść opiera się na zwyczajnym początku, który wielu autorom posłużył za kanwę ich powieści. Dwójka dzieci, w naszym przypadku z Greenwich, ucieka z domu. Prawdziwe komplikacje zaczynają się tak naprawdę później. Bo gdzie mają uciec dzieci z miasta? Gdzie mogą się schować? Oczywiście w... Muzeum Sztuki Nowego Jorku. Tylko tutaj mogą sypiać w łożu z historyczną nutą, spoglądać na piękno, chować swoje ulubione przedmioty w sarkofagach, ale też odnaleźć wielkie tajemnice. Jak na przykład ta związana z postacią Anioła. Anioła, który zdaje się nie tylko czuwać nad dziećmi, ale też dostarczać im rozrywki. Figury, która zawartą w sobie tajemnicą sprawia, że ucieczka, w rzeczywistości staje się tylko wycieczką, że nie ma w niej czasu na smutek czy rozgoryczenie.
Że to, co stało się jej sprawcą, przestaje być istotne, a młodszy brat zaczyna rozumieć, że starsza siostra, to czasem nie aż takie wielkie zło!
Z pomieszanego archiwum pani Basil E. Frankweiler to nie tyle opowieść o ucieczce dwójki dzieci, o braku akceptacji przez rodziców, czy też łzawe poszukiwanie siebie, jak można by pomyśleć na początku, ale raczej na poły kryminalna rozkosz z dwójką przesympatycznych osobowości, w roli młodocianych detektywów. Opowieść o szaleństwach każdego wieku życia, lecz przede wszystkim o ogromnej słodyczy, którą ma w sobie posiadanie tajemnicy. Nawet po prawie czterdziestu latach od narodzin, ta historia, lekko skropiona dowcipem, wciąż jest naprawdę urocza. Prosta i liryczna, ale jednocześnie bardzo tajemnicza i wciągająca. Kolejne dzieło, które warto spożyć w każdym wieku, ale które może przejść nam koło nosa, bo nie wydano na jego reklamę milionów. To jedna z tych powieści, która sama w sobie jest perłą. Która lśni, często na zapomnianych półkach i, której nie można nie przeoczyć.