- Bo uderzę cię w szczepionkę! – tak oto brzmi najgroźniejsza z gróźb na polskim podwórku. Strzykawki w dłoni szkolnej higienistki boją się wszystkie dzieci. Strach potęgują zestresowani ewentualnymi powikłaniami rodzice. Słuszne więc wydaje się być porównanie szczepienia do czarnej śmierci, które to nasuwa się na myśl Piotrowi Rosiakowi, czyli Prosiakowi. Ten rezolutny dwunastolatek pewnego dnia zauważa na twarzy swojego przyjaciela, Leona, wielkiego błyszczącego pryszcza. Szybko wiąże ten przypadek z opowieścią nauczyciela historii, który na ostatniej lekcji przedstawił im genezę średniowiecznej dżumy. Z zakotwiczonych w porcie statków handlowych na ląd zbiegały szczury, całe w pchłach roznoszących zarazę. Epidemia objawiała się początkowo w nabrzmiałych guzach, zwanych dymienicami. A czyż to nie właśnie doskonały okaz dymienicy pojawił się na nosie Leona? Z prostych wniosków droga do paniki nie jest daleka, dlatego Prosiak za wszelką cenę postanawia zostać zaszczepiony. To usilne pragnienie będzie się
wiązać z komedią pełną nieporozumień i omyłek.
Czy spektakl jest śmieszny? Na pewno dla urwisów, z głowami przepełnionymi pomysłami na nowe psikusy i psoty. Sporo tu chłopięcego humoru, który kiedyś gdzieś tam przeewoluuje w męski dowcip powodujący więdnięcie uszu płci pięknej. Nad przygodami Prosiaka będą więc rechotać i syn i tata. Bo Piotrek uwielbia bród, smród i chaos. Tymi tropami porusza się przez swoje życie, napotykając po drodze babcię obcinającą paznokcie na kuchennym stole, rozsiewającą gile z nosa mamę, plującego jedzeniem młodszego brata i koleżankę z zawszonymi włosami. Prosiak bez skrępowania dzieli się z nami obrzydliwymi przeżyciami swoich najbliższych. Jeżeli więc szczerze współczujecie Leonowi, który skorzystać z toalety może wyłącznie w domu Piotrka, bo jego łazienkę wiecznie okupują starsze siostry, jeśli akceptujecie dyrektorkę na głos ośmieszającą szkolnych nieudaczników, wreszcie kiedy pozostajecie wyrozumiali wobec mamy, która nigdy nie sprząta kuchni – z radością wkroczycie w Prosiakowy świat.
Prosiak (nie) daje się czarnej śmierci to kolejna krótka opowiastka z tej serii, nie odbiegająca poziomem ani treścią od swoich poprzedniczek. Znani z wcześniejszych tomów bohaterowie są coraz bardziej śmiali w odkrywaniu swojej „brudnej” strony. Z pewnością ułatwia to Prosiak, któremu pachnące kwiatki służą jedynie do tego, by wepchnąć się w kolejkę do szczepienia chroniącego przed epidemią. Głównymi atrybutami chłopca pozostają sztuczna kupa i obrzydliwe pomysły. Ta prosta i czasem zabawna historyjka nie ma celów edukacyjnych ani poważnego morału w tle. Za to Prosiak, dzięki swojej bezpośredniości i prostocie w spoglądaniu na świat, pomoże nieco w przełamaniu dziecięcego ( i rodzicielskiego) strachu przed szczepionką. Bo krótkie ukłucie nie jest w połowie tak straszne jak dżuma, ani w ¾ tak przerażające jak pryszcz na nosie najlepszego przyjaciela.