Tendencyjny stosunek do źródeł historycznych (a może tylko dezynwoltura?) to najlepszy prezent ze strony Jana Tomasza Grossa dla tych, którzy będą chcieli odrzucić jego twierdzenia na temat polskiego antysemityzmu, zasługujące z pewnością na rzetelny namysł – pisze w „Tygodniku Powszechnym” Paweł Machcewicz w obszernej recenzji Strachu .
Wybitny historyk, który w latach 2000-2005 kierował pionem badawczo-edukacyjnym IPN i redagował dwutomowe wydawnictwo Wokół Jedwabnego, pisze w tekście Odcienie czerni, że cytowane przez Grossa wspomnienia i dokumenty tworzą obraz przygnębiający i trudny do zakwestionowania.
„Jednakże w przeciwieństwie do Sąsiadów , którzy opowiadali o zdarzeniach nieznanych nie tylko opinii publicznej, ale i historykom, nowa książka nie przynosi żadnych nowych ustaleń. Fakty i źródła przytaczane w Strachu są znane badaczom i opisywane w wielu książkach wydanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat”.
Machcewicz przypomina, że w latach 1944-1946 przemoc i zbrodnia były elementem codzienności nie tylko w odniesieniu do Żydów. Pisze o niedosycie, jaki budzi potraktowanie przez Grossa stereotypu „żydokomuny”. Prostuje nieścisłości, dotyczące stosunku Kościoła do pogromu kieleckiego, i podsumowuje: „Zamiast skłaniać do refleksji i rachunku sumienia, ta książka będzie wywoływać reakcje odrzucenia. Inaczej niż Sąsiedzi , którzy mówili o nieznanych wcześniej faktach i wywołali prawdziwy wstrząs, Strach takiej roli raczej nie odegra. Także dlatego, że Polacy bolesny rozrachunek na temat swoich postaw wobec Żydów podjęli już kilka lat temu, za sprawą poprzedniej książki Grossa , czego sam jej autor zdaje się nie doceniać”.