Czy można napisać książkę na podstawie scenariusza filmu lub serialu? To pytanie wydaje się czysto retoryczne, bo przecież znamy sporo takich pozycji. Sformułujmy je więc inaczej: jaki sens ma pisanie książki na podstawie filmowego scenariusza?
W przypadku takiego fenomenu popkulturowego jak "Gwiezdne Wojny" - które rozrosły się w potężną serię, tworzoną przez licznych autorów, wykraczającą swoimi wątkami daleko poza to, co znamy z sześciu dotychczas nakręconych epizodów – chodzi o zadowolenie ogromnej rzeszy fanów, którzy kupią i przeczytają wszystko, co dzieje się w tym niezmierzonym wymyślonym świecie, choćby prezentowało nader zróżnicowany poziom literacki. Dramat psychologiczny, jakim jest np. Stowarzyszenie umarłych poetów, może być rzeczą do wielokrotnego czytania i przeżywania emocji związanych z losami bohaterów. Ale jak wygląda sprawa przeniesionych na papier fabuł sensacyjnych/ kryminalnych? Przecież gwoździem programu w tym przypadku jest zagadka, którą rozwiązują bohaterowie; z chwilą, gdy na ekranie ujrzymy finał tego procesu, cóż by nas mogło kusić do śledzenia go po raz wtóry? A jednak i ten rodzaj twórczości musi widać mieć swoich zwolenników: w wersji książkowej ukazują się kolejne pozycje a to z cyklu "Z archiwum X", a to
"Zabójcze umysły" ("Criminal Minds"), teraz zaś będziemy mogli zapoznać się z "Broadchurch" – powieścią będącą pokłosiem wysoko ocenianego przez widzów brytyjskiego serialu telewizyjnego.
Tytułowe Broadchurch to nieduża nadmorska miejscowość, w rodzaju, powiedzmy, naszej Jastrzębiej Góry czy Rewala, w której większość mieszkańców zna się jeśli nie osobiście, to przynajmniej z widzenia, wszystkie dzieci chodzą do jednej szkoły, a wszyscy religijni obywatele do jednego kościoła. W zasadzie wiadomo, czego po kim można oczekiwać, więc personel miejscowego komisariatu policji, zajmujący się od lat tylko drobnymi wykroczeniami, nie ma doświadczenia w prowadzeniu „cięższych” spraw. I nadal się niczego podobnego nie spodziewa, gdy do zespołu dołącza przeniesiony z większego miasta komisarz Alec Hardy. Hardy to profesjonalista… i może nawet nowi podwładni wybaczyliby mu, że zajął miejsce przygotowane dla lubianej przez wszystkich sierżant Ellie Miller, gdyby jego nazwisko nie znalazło się niedawno na szpaltach gazet w całym kraju w związku z niedociągnięciami w prowadzonym przez niego śledztwie… Od razu widać, że Ellie i Alec nie zapałają do siebie sympatią, a wzajemna niechęć stanie się jeszcze
większa, gdy będą musieli wspólnie poprowadzić sprawę pierwszej od niepamiętnych czasów poważnej zbrodni. I nie będzie to jedyna przeszkoda: na podejście Ellie będzie rzutować fakt, że ofiarą jest dziecko sąsiadów, szkolny kolega jej syna, zaś Aleca będzie cały czas dręczyło wspomnienie podobnej sytuacji, w której nie stanął na wysokości zadania (dlaczego, o tym dowiemy się dopiero dużo, dużo później). A w dodatku z chwilą, gdy rozejdzie się wieść, że morderstwa dokonał ktoś tutejszy, mała zamknięta społeczność zmieni się w kocioł złych emocji…
Nie wiem, czy znając serial, zdecydowałabym się na czytanie powieści opartej na jego scenariuszu; takiej kolejności staram się unikać nawet w przypadku odwrotnym, tj. ekranizacji już napisanych książek. Ale skoro nie miałam z nim do czynienia, podeszłam do "Broadchurch" bez uprzedzeń i przede wszystkim bez gotowej wizji „stereo i w kolorze”. Pomijając samo rozwiązanie zagadki, które okazuje się tak zaskakujące, że doprawdy trudno byłoby na nie wpaść samemu, a przy tym niezupełnie przekonujące (ale cóż, różne bywają aberracje ludzkich zachowań…), Kelly udało się stworzyć całkiem udaną powieść, w której wątek kryminalny walczy o prymat z podbudową psychologiczno-obyczajową. Dobrze wypadły i prezentacje sylwetek dwojga głównych bohaterów oraz kilku innych postaci stopniowo odzieranych z okrywającej je tajemnicy, i oddanie atmosfery miasteczka, w którym nagle wszyscy stają się podejrzani, i ukazanie mechanizmu funkcjonowania mediów, przynajmniej tych nie najwyższego lotu. Zakończenie zaś przeraża i wstrząsa do
tego stopnia, że trudno sobie po tej lekturze znaleźć miejsce, będąc dręczonym przez nasuwające się mimo woli pytanie: co dalej? Jak potoczy się życie tych paru osób, którym właśnie usunął się grunt spod nóg, i tych wszystkich, którzy jeszcze przed chwilą gotowi byli oskarżyć i zdemaskować każdego, kto im się przed oczy nasunął? Odpowiedź, albo jej część, dostaniemy pewnie za jakiś czas, gdy autorce uda się przenieść na papier treść drugiego sezonu serialu…