Trwa ładowanie...
recenzja
11-06-2015 14:04

Tutaj wszyscy są podejrzani

Tutaj wszyscy są podejrzaniŹródło: Inne
d1dqv7r
d1dqv7r

Czy można napisać książkę na podstawie scenariusza filmu lub serialu? To pytanie wydaje się czysto retoryczne, bo przecież znamy sporo takich pozycji. Sformułujmy je więc inaczej: jaki sens ma pisanie książki na podstawie filmowego scenariusza?

W przypadku takiego fenomenu popkulturowego jak "Gwiezdne Wojny" - które rozrosły się w potężną serię, tworzoną przez licznych autorów, wykraczającą swoimi wątkami daleko poza to, co znamy z sześciu dotychczas nakręconych epizodów – chodzi o zadowolenie ogromnej rzeszy fanów, którzy kupią i przeczytają wszystko, co dzieje się w tym niezmierzonym wymyślonym świecie, choćby prezentowało nader zróżnicowany poziom literacki. Dramat psychologiczny, jakim jest np. Stowarzyszenie umarłych poetów, może być rzeczą do wielokrotnego czytania i przeżywania emocji związanych z losami bohaterów. Ale jak wygląda sprawa przeniesionych na papier fabuł sensacyjnych/ kryminalnych? Przecież gwoździem programu w tym przypadku jest zagadka, którą rozwiązują bohaterowie; z chwilą, gdy na ekranie ujrzymy finał tego procesu, cóż by nas mogło kusić do śledzenia go po raz wtóry? A jednak i ten rodzaj twórczości musi widać mieć swoich zwolenników: w wersji książkowej ukazują się kolejne pozycje a to z cyklu "Z archiwum X", a to
"Zabójcze umysły" ("Criminal Minds"), teraz zaś będziemy mogli zapoznać się z "Broadchurch" – powieścią będącą pokłosiem wysoko ocenianego przez widzów brytyjskiego serialu telewizyjnego.

Tytułowe Broadchurch to nieduża nadmorska miejscowość, w rodzaju, powiedzmy, naszej Jastrzębiej Góry czy Rewala, w której większość mieszkańców zna się jeśli nie osobiście, to przynajmniej z widzenia, wszystkie dzieci chodzą do jednej szkoły, a wszyscy religijni obywatele do jednego kościoła. W zasadzie wiadomo, czego po kim można oczekiwać, więc personel miejscowego komisariatu policji, zajmujący się od lat tylko drobnymi wykroczeniami, nie ma doświadczenia w prowadzeniu „cięższych” spraw. I nadal się niczego podobnego nie spodziewa, gdy do zespołu dołącza przeniesiony z większego miasta komisarz Alec Hardy. Hardy to profesjonalista… i może nawet nowi podwładni wybaczyliby mu, że zajął miejsce przygotowane dla lubianej przez wszystkich sierżant Ellie Miller, gdyby jego nazwisko nie znalazło się niedawno na szpaltach gazet w całym kraju w związku z niedociągnięciami w prowadzonym przez niego śledztwie… Od razu widać, że Ellie i Alec nie zapałają do siebie sympatią, a wzajemna niechęć stanie się jeszcze
większa, gdy będą musieli wspólnie poprowadzić sprawę pierwszej od niepamiętnych czasów poważnej zbrodni. I nie będzie to jedyna przeszkoda: na podejście Ellie będzie rzutować fakt, że ofiarą jest dziecko sąsiadów, szkolny kolega jej syna, zaś Aleca będzie cały czas dręczyło wspomnienie podobnej sytuacji, w której nie stanął na wysokości zadania (dlaczego, o tym dowiemy się dopiero dużo, dużo później). A w dodatku z chwilą, gdy rozejdzie się wieść, że morderstwa dokonał ktoś tutejszy, mała zamknięta społeczność zmieni się w kocioł złych emocji…

Nie wiem, czy znając serial, zdecydowałabym się na czytanie powieści opartej na jego scenariuszu; takiej kolejności staram się unikać nawet w przypadku odwrotnym, tj. ekranizacji już napisanych książek. Ale skoro nie miałam z nim do czynienia, podeszłam do "Broadchurch" bez uprzedzeń i przede wszystkim bez gotowej wizji „stereo i w kolorze”. Pomijając samo rozwiązanie zagadki, które okazuje się tak zaskakujące, że doprawdy trudno byłoby na nie wpaść samemu, a przy tym niezupełnie przekonujące (ale cóż, różne bywają aberracje ludzkich zachowań…), Kelly udało się stworzyć całkiem udaną powieść, w której wątek kryminalny walczy o prymat z podbudową psychologiczno-obyczajową. Dobrze wypadły i prezentacje sylwetek dwojga głównych bohaterów oraz kilku innych postaci stopniowo odzieranych z okrywającej je tajemnicy, i oddanie atmosfery miasteczka, w którym nagle wszyscy stają się podejrzani, i ukazanie mechanizmu funkcjonowania mediów, przynajmniej tych nie najwyższego lotu. Zakończenie zaś przeraża i wstrząsa do
tego stopnia, że trudno sobie po tej lekturze znaleźć miejsce, będąc dręczonym przez nasuwające się mimo woli pytanie: co dalej? Jak potoczy się życie tych paru osób, którym właśnie usunął się grunt spod nóg, i tych wszystkich, którzy jeszcze przed chwilą gotowi byli oskarżyć i zdemaskować każdego, kto im się przed oczy nasunął? Odpowiedź, albo jej część, dostaniemy pewnie za jakiś czas, gdy autorce uda się przenieść na papier treść drugiego sezonu serialu…

d1dqv7r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dqv7r