Trwa 艂adowanie...
recenzja
23-11-2016 10:45

Trudny czas po samolotach

Trudny czas po samolotach殴r贸d艂o: "__wlasne
dum5szd
dum5szd

Kiedy ogl膮da艂em filmy dokumentalne nakr臋cone 11.09 - dr偶膮c膮 kamer膮, po艣r贸d py艂u, wrzask贸w i szoku - co jaki艣 czas po艣r贸d przepe艂nionych trwog膮 okrzyk贸w us艂ysze膰 mo偶na by艂o miarowy 艂oskot. "Bum!" - potem gwar, przebitka na pokryt膮 kurzem twarz, prze艣lizgni臋cie si臋 obiektywem po jednej z wie偶, i zn贸w to dziwne "bum!". Nie wiedzia艂em, co to jest, dop贸ki kadr nie obj膮艂 na chwil臋 postaci wyskakuj膮cej z okna budynku WTC. Przez moment spada艂a, 艣ledzona przez rozedrgane oko kamery, po chwili znikn臋艂a gdzie艣 w chmurze unosz膮cej si臋 nad ziemi膮 - "bum!". Ten t臋py d藕wi臋k cia艂 roztrzaskuj膮cych si臋 o nowojorskie chodniki i ulice pami臋tam do dzi艣. Do dzi艣 pami臋tam te pojedyncze, spadaj膮ce postaci ci膮gn膮ce za sob膮 zbiorowy strach.

Dla Dona DeLillo te anonimowe postaci stanowi艂y punkt wyj艣cia do opowie艣ci o post-wrze艣niowej traumie. O tym, 偶e zle偶a艂e "po Chrystusie" zosta艂o zast膮pione sformu艂owaniem "po samolotach" i to w艂a艣nie to wydarzenie sta艂o si臋 now膮 miar膮 czasu. "Spadaj膮c" jest histori膮 o tych, kt贸rzy chc膮 m贸wi膰 o 11.09 i chc膮 o nim s艂ucha膰. Chc膮 pisa膰 i czyta膰, ch艂on膮膰 ka偶dy szczeg贸艂 relacji, by wreszcie m贸c odnale藕膰 siebie w tym nowym 艣wiecie. W 艣wiecie, w kt贸rym ludzie zacz臋li by膰 definiowani poprzez to, gdzie byli w dniu, kt贸ry uj膮艂 ich dotychczasowe 偶ycie w nawias, otwieraj膮c zupe艂nie nowy rozdzia艂. 呕yj膮c poza tym nawiasem, szukaj膮 ucieczki w hazard, u偶ywki, wegetacj臋 lub wiar臋 nie mog膮c poj膮膰, 偶e o godzinie 8:46, a potem o 9:03, imi臋 by膰 mo偶e tego samego Boga by艂o na ustach zar贸wno zab贸jc贸w, jak i ofiar. Bohaterowie DeLillo s膮 przesi膮kni臋ci wrze艣niem i nie potrafi膮 si臋 ze艅 otrz膮sn膮膰. Kluczem mo偶e by膰 tu opowie艣膰 jednego z bohater贸w o tym, 偶e kiedy samob贸jca wysadza si臋 w t艂umie, fragmenty tkanki i ko艣ci fruwaj膮 dooko艂a z
tak膮 si艂膮 i pr臋dko艣ci膮, 偶e si臋 wbijaj膮 i zagnie偶d偶aj膮 w ciele ka偶dego, kto znajduje si臋 w zasi臋gu ra偶enia. Lekarze nazywaj膮 to organicznym szrapnelem. U DeLillo wydarzenia z 11 wrze艣nia sta艂y si臋 takim organicznym szrapnelem tkwi膮cym w tych, kt贸rym uda艂o si臋 prze偶y膰. Szrapnelem wbitym tak g艂臋boko, 偶e nie spos贸b go wyrwa膰, pozostaje tylko nauczy膰 si臋 z nim 偶y膰.

W centrum "Spadaj膮c" DeLillo umie艣ci艂 Keitha, kt贸ry, jeszcze pokryty py艂em i kurzem, po prostu przyszed艂 do swojej 偶ony i syna. Nic nie by艂oby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, 偶e od d艂u偶szego czasu 偶yli w separacji. Kiedy si臋 poznali, seks by艂 wsz臋dzie - w s艂owach, wyra偶eniach i gestach. A potem przysz艂y lata przewlek艂ej pos臋pno艣ci zwanej szumnie ma艂偶e艅stwem i po jakimkolwiek uczuciu pozosta艂o jedynie wspomnienie. Tylko, jak wcze艣niej nadmieni艂em, 11 wrze艣nia wzi膮艂 wszystko w nawias, wyrzucaj膮c swoje ofiary na zupe艂nie nieznany teren, cisn膮艂 je w 艣wiat, w kt贸rym trzeba by艂o zacz膮膰 wszystko na nowo. "Wszystko", a wi臋c mo偶e i zwi膮zek z ex-m臋偶em? Pytanie tylko, czy to kiedykolwiek by艂 m膮偶, bo co jak co, ale to s艂owo do Keitha nigdy nie pasowa艂o, by艂 on zawsze kim艣 innym, gdzie indziej. Ale je艣li tak, to czy jest to ten czas, kiedy mo偶na odwr贸ci膰 g艂ow臋 od nieba, przesta膰 wypatrywa膰 kolejnych samolot贸w i w pokorze usun膮膰 si臋 w swoje ma艂e 偶ycia?

"Spadaj膮c" to ci臋偶ka, trudna proza o tych, kt贸rzy musz膮 偶y膰 ze swoim pi臋tnem. Proza sucha, ch艂odna, postrz臋piona, rwana. Proza o tych, kt贸rzy mierz膮 si臋 ze wspomnianymi ma艂ymi 偶yciami, siebie odnajduj膮c w艣r贸d proch贸w i ruin. Musz膮 zrekonstruowa膰 swoje jestestwa, przewarto艣ciowane wtedy, gdy samoloty wbija艂y si臋 w wie偶e. Zrekonstruowa膰 je w nowej rzeczywisto艣ci i nowym kontek艣cie, bo kontekst 11 wrze艣nia by艂 zarazem tym, w kt贸rym nieodwo艂alnie umieszczono ich 偶ycia, czy tego chcieli, czy nie. I niezale偶nie od tego, czy kurz ju偶 opad艂 i czy wszystkie szcz膮tki zosta艂y uprz膮tni臋te, pozostaje zebra膰 si臋 w sobie, odszuka膰 stare maski i zacz膮膰 gra膰 na nowo dla wszystkich tych, kt贸rzy zechc膮 ich ogl膮da膰. Ot, po prostu by zn贸w dopasowa膰 si臋 do tego, co jest skrojone na ich miar臋, by by膰 sob膮. Nawet, je艣li - jak pisa艂 inny wielki autor wsp贸艂czesnej Ameryki - g艂upota ch臋ci bycia sob膮 dor贸wnuje tylko g艂upocie ch臋ci bycia kimkolwiek. I dopasowa膰, nawet je艣li w ten wtorkowy poranek zi艣ci艂 si臋 koszmar Kierkegaarda, kt贸ry
mawia艂, 偶e wszelkie istnienie napawa go trwog膮. A mo偶e nie tyle "nawet je艣li", co "dlatego 偶e".

dum5szd
Oce艅 jako艣膰 naszego artyku艂u:
Twoja opinia pozwala nam tworzy膰 lepsze tre艣ci.

Komentarze

Trwa 艂adowanie
.
.
.
dum5szd