Okładka polskiego wydania tej książki przedstawia mężczyznę uderzającego głową w mur. Nie jest to najlepsze zobrazowanie obszernego eseju Tyrmanda na temat życia w komunizmie. Właśnie uniknięcie bezpośredniego starcia z biurokratyczno-ideowo-militarnym potworem ustrojowym było naczelną zasadą, umożliwiającą choćby minimum normalnej egzystencji, a przede wszystkim biologiczne przetrwanie. Właściwie zdumiewać może niewielka ilość otwartych buntów społecznych, jeśli się weźmie pod uwagę rozmiar absurdu życia codziennego i potworną biedę, jakie stały się udziałem krajów opanowanych przez komunistyczny totalizm.
Tyrmand również popełnił pewną nieścisłość nadając taki, a nie inny, tytuł. Treść stanowi przecież rodzaj przewodnika dla ludzi Zachodu, jak czytać system komunistyczny, w jaki sposób rozpoznawać jadowite kłamstwa i skąd one w ogóle pochodzą. Mogła to być lektura obowiązkowa dla tych odważnych, żyjących w państwach demokratycznych, którzy chcieli odwiedzić Europę Wschodnią bądź Rosję i po powrocie nie mieć krzywionej perspektywy. Współcześnie jest ważnym, wręcz fundamentalnym wykładem na temat totalitarnej codzienności, jakości życia w prawdzie, wartości kompromisu z jawnym złem. Tyrmanda przepełnia gorycz, że system godzący w elementarne wartości, w przyrodzone i naturalne prawa, funkcjonuje, cieszy się pewnym poparciem, a ludzie powoli przystosowują się do anormalności biorąc ją omylnie za oczywistość.
Klamrą spinającą jest przeciętny żywot w państwie idei Marksa, od narodzin po śmierć, pokazanie, że wszystko po najdrobniejszy szczegół jest inwigilowane i poddane ścisłej kontroli władzy, zupełnie wyalienowanej ze społeczeństwa. Komunistycznymi mrzonkami nasycone było wszystko - od języka, poprzez edukację, pracę, płeć, informację, seks aż po pastę do zębów i papier toaletowy. Po lekturze zdumiewają przede wszystkim dwie rzeczy: jak system, który zbudowany był na chorych założeniach, a w praktyce działający na zasadzie samonakręcającej się spirali absurdu mógł wytrzymać tak długo. Druga kwestia to nieprawdopodobna wręcz zdolność przystosowania się ludzi, której groteska jest widoczna dopiero po upływie kilkunastu lat od upadku komunizmu.