Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

To wszystko przez wiatr. Historii

To wszystko przez wiatr. HistoriiŹródło: Inne
d3t6b9x
d3t6b9x

Siergiej, ach ten Siergiej. Ten to potrafi pobudzić nawet moją słabą wyobraźnię. Tak, bardzo słabiutką. Bo gdy tak czytam komentarze pod różnymi recenzjami, to często brakuje mi zdolności intelektualnych żeby zrozumieć geniusz ich autorów. Jak zwykle wyszedłem z bloku moją ulubioną (bo jedyną) klatką schodową. Charakterystycznie brudną, odrapaną, z porozrzucanymi niedbale, lekko zdeptanymi petami najgorszych marek. Mój świat. Z wydrapanymi ręką niespełnionego artysty ludowego wyznaniami typu "Ty ..." i "Zyga kocha Fridę". Wyrwany jak zwykle załącznik światła nie zwrócił mojej praworządnej uwagi, wisząc jak zasuszony pająk na poskręcanych konwulsyjnie drucikach.

Na zewnątrz uderzył we mnie podmuch świeżego miejskiego powietrza. Tej orzeźwiającej mieszanki dwutlenku węgla, spalin, smrodu gnijących resztek i przepoconych od dawna ciał. Rozpoczynał się mój Patrol. Nie żaden tam Dzienny, nie żaden tam Nocny. Popołudniowy. Spojrzałem w kierunku śmietnika, gdzie dwóch gości w nieokreślonym wieku prowadziło yntelektualną (to y to nie literówka) dyskusję o wyższości wina jabłkowego nad winą, zbrodnią i karą. Niby nic szczególnego. Ale moje wyostrzone wieloletnią tanią alkoholową dietą zmysły wyczuły, że coś jest nie tak.

O Zmroku ty mój, Ciemności w Jasności! Nad ich głowami unosiły się piękne, dorodne tornada. Importowane, najlepszej jakości. Nie z jakichś tam Chin, Tajwanu, Hamburga czy Republik Jedynego Prawdziwego Postępu. Z przeklętej imperialistycznej Ameryki. "Made in USA" migało co pewien czas, a charakterystyczny znak obrzydliwego zielonego dolara wywoływał skurcze mięśni mojego postępowego ciała. Pełna gama kolorów, regularność, wysoka kapitalistyczna jakość wykonania. I co z tego?! Nasze może i szare, i biedne, i wtaroj sort, ale za to szczere, proletariackie i... cholernie dobre. Ale na te zachodnie paskudzctwo miło popatrzeć. I posłuchać szumu, coś a'la pralka wszechczasów, stara Frania.

Któż to mógł na tych dwóch prostych yntelektualistów, najzdrowsze jądro ludzkości, rzucić takie eleganckie klątwy?! No przecie nie ja, ani przesympatyczny nadsekretarz M. Klątwy starały się jak wszyscy diabli, ale goście wykazywali nadzwyczaj dużą odporność. Ich hermetyczne umysły, zakonserwowane ciała, płynąca w żyła wysokooktanowa mieszanka były najlepszą gwarancją niepowodzenia magii.

d3t6b9x

Kto?! Kto mógł być aż tak durny, żeby zmarnować dwa drogie, eleganckie przekleństwa na gości z grupy najmniejszego ryzyka. Chyba tylko najbardziej okrutny z wrogów postępu. Obmierzły, gruby, obleśny i wysysający krew, najlepiej ze zmęczonego biednego robotnika lub chudego, niedożywionego inteligenta. (Tak zaczął się kolejny, zwyczajny jak zwykły proszek, Popołudniowy Patrol dzielnicowego, starszego, cóż poradzić, sierżanta Durnija Aleksandrowicza Idiotenfestowskiego.)

"Z głowy wywiało mu wszystkie myśli."

Wspaniała literacka uczta w klimacie fantastyki. Zanim się spostrzeżesz wchłonie cię Inny świat. Jak Zmrok wyssie twoje ja z aktualnej rzeczywistości. Ten lekko zdeformowany obraz świata wciąga. Zawsze podejrzewałeś, że świat w którym żyjesz ma kilka warstw, jak cebula. Zrywasz jedną i myślisz, że to co widzisz to Prawda. Ale nagle tracisz pewność czy nie jest to tylko kolejna maska, kolejna warstwa zdrapki. Ile alternatywnych światów, rzeczywistości istnieje obok siebie?! Na pewno tyle ilu jest ludzi na świecie.

"Świat, z którego Inni czerpią swoją siłę. Świat, który wypija nasze życie. Zmrok. Wchodząc do niego się nie zmieniamy. Szara mgła rozpuści skorupę, która narastała wokół nas przez całe życie, wyciągnie z niej to ziarenko, które ludzie nazywają duszą i spróbuje je na zębie. I wtedy, kiedy poczujemy, jak chrzęścimy między szczękami Zmroku, przeniknie nas zimny wiatr, jadowity jak ślina żmii... i wtedy staniemy się Innym."

d3t6b9x

Łukjanienko przedstawia nasz świat współczesny gdzie w tle, niewidoczna dla ludzi toczy się odwieczna walka między siłami Jasności i Ciemności. Przeciwnymi siłami, które w imię cywilizowanego, szeroko rozumianego postępu doszły do porozumienia. Ustaliły zasady koegzystencji. Zasady, które oczywiście można łamać, ale tak żeby nikt o tym nie wiedział. Oprócz zwykłych ludzi po ziemi krążą Inni, dobrzy i źli. Wilkołaki, wróżki, czarodzieje, magowie. Jedni pilnują przestrzegania zasad porozumienia przeciwnych sił, inni prowadzą swoje zakulisowe działania, jeszcze inni, o małych możliwościach żyją swoim ograniczonym życiem. Głównym celem jest przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Celem na dziś - przetrwanie.

Przeczytałem dotychczas trzy książki Łukjanienki, ale ta zrobiła na mnie największe wrażenie. Rosyjski realizm magiczny?! Odwieczne starcie Dobra i Zła. Dynamizm opowieści, zaskakujące zakończenia, porozrzucane po kartach książki drobne żarty i mrugnięcia okiem, smaczki radzieckiej i postradzieckiej rzeczywistości. Talent! Rozważania o piciu wódki. Rozmyślania o granicy między dobrem i złem. Poczucie humoru i poczucie pewnej absurdalności świata. Szczerze polecam!

"Wypijmy za to, żebyśmy nie musieli pić, żeby zobaczyć niebo - niebieskie, słońce - żółte, miasto - barwne. Wypijmy za to."

d3t6b9x
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3t6b9x