Trwa ładowanie...
recenzja
19-04-2011 11:06

To nie magia ani science-fiction, to po prostu nauka…

To nie magia ani science-fiction, to po prostu nauka…Źródło: Inne
drb17w0
drb17w0

Jeszcze nie tak dawno koncepcje śledzenia procesów zachodzących w naszym mózgu, czy to za sprawą technologii rodem z kosmosu, czy magii, były wyłączną domeną fantastyki. Jednak postęp, który w ciągu zaledwie kilkunastu lat dokonał się w dziedzinie neuroobrazowania – czyli, mówiąc ogólnie zrozumiałym językiem, zaglądania do wnętrza mózgu za pomocą nowoczesnych metod badawczych – przekroczył granice naszych oczekiwań.

Dzięki połączonym wysiłkom lekarzy, psychologów, biologów, inżynierów i informatyków wiemy już, że jeśli człowiek w wyniku obrażeń mózgu nie mówi, nie porusza kończynami, a nawet nie jest w stanie zatrzymać wzroku na kimś lub czymś w swoim otoczeniu, nie znaczy to wcale, że nic nie widzi, nie słyszy i nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niego dzieje. Daleko stąd do możliwości ustalenia rokowań w przypadku każdej ofiary wypadku czy wylewu, a jeszcze bardziej do opracowania metod porozumiewania się z kimś, kto ma zachowaną świadomość, lecz nie jest w stanie tego zasygnalizować nawet mrugnięciem powiek – ale to już dobry początek…

Zaczynamy rozumieć, że pewne nasze zachowania czy wybory zależą w dużej mierze od konstelacji komórek i substancji chemicznych, za pomocą których te komórki komunikują się między sobą, a co więcej, prowadzone są już badania nad metodami wpływania na powyższe – niezależne od naszej woli – mechanizmy w sposób dla nas jak najkorzystniejszy. Przykład? Próby interwencji farmakologicznej na etapie przywoływania traumatycznych wspomnień, w wyniku których dane osoby doznają ataków panicznego lęku, często połączonego z nieprzyjemnymi objawami fizycznymi. Albo treningi świadomego przekierowywania aktywności mózgu na inne obszary, tak by „zapomniał” on doznawać bólu albo odczuwać patologiczną przyjemność związaną z zażywaniem szkodliwych substancji.

Czytelnicy, którzy ze względów zawodowych od dawna „siedzą w temacie” i wiedzą o ludzkim mózgu znacznie więcej, niż można wyczytać w prasie i literaturze popularnonaukowej, pewnie nie odniosą większych korzyści z lektury Obrazów naszego umysłu – ale też nie do nich adresuje autorka swoją książkę, tylko do tych dla pozostałych, dla których może stanowić fascynujące zetknięcie ze światem dotąd tak mało znanym. Język publikacji jest dostosowany do ich potrzeb, tj. nie bardziej naszpikowany fachowymi terminami, niż ten, którym pisane są artykuły popularnonaukowe np. w „Focusie” czy „Świecie Nauki”, i nie nazbyt uproszczony, dzięki czemu unika się poczucia, że jesteśmy traktowani jak dzieciaki, którym trzeba najprostsze kwestie wykładać w sposób łopatologiczny. Solidnie przygotowana bibliografia – osobna dla każdego rozdziału - z odnośnikami do tekstów źródłowych dodaje wiarygodności podawanym faktom. Dodatkowy plus należy się tłumaczce za przełożenie tegoż języka na kształtną i bezbłędną polszczyznę.

drb17w0

Osobiście byłam bliska ocenienia książki jako rewelacyjnej, lecz mój zapał trochę stępiły niektóre partie ostatniego rozdziału, zachwalające zalety medytacji i kontemplacji. Nie po drodze mi z zen, nic na to nie poradzę, i zupełnie do mnie nie przemawiają argumenty w rodzaju, że „świadomy oddech (…) może dać nam wgląd w prawdziwą naturę wszystkich doświadczeń – nietrwałości i współzależności wszelkich rzeczy”, która to współzależność „objawia się nam dopiero wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z niemożności odseparowania od siebie oddechu i ciała, powietrza wdychanego i wydychanego z naszych płuc i tkanek, jak również z ciała osoby siedzącej obok, dzielącej z nami to samo powietrze – nawet jeśli ta osoba wrzeszczy na nas po ciężkim dniu w pracy”. Ani, że np. w rozwiązywaniu konfliktów w pracy pomoże mi „recytacja określonych zdań (…){„Niechaj mój drogi przyjaciel odnajdzie czystość umysłu i życzliwość serca”}” albo „wyobrażanie sobie osób, z którymi łączą nas nie najlepsze relacje, jako małych dzieci, aby
wzbudzić w sobie życzliwość”.

Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którym takie podejście odpowiada, ale dla mnie wartość Obrazów naszego umysłu tkwi jedynie w pierwszych 6 rozdziałach. To i tak bardzo dużo.

drb17w0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
drb17w0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj