Kiedy przychodzą demony? Wtedy, gdy sami otwieramy im drzwi. One zwykle się nie narzucają, no chyba, że dacie im powody. A te mogą być naprawdę rozmaite. Przede wszystkim jednak, najlepszą bramą będzie wasz smutek i walący się znikąd strach, cudowna pożywka. Przypadek. Zrządzenie Losu. To imiona demonów. Jeżeli ich w porę nie dostrzeżemy, poznamy dokładniej i nieświadomie. Nie wierzycie? Cóż. Nikt wam tego lepiej nie uświadomi jak szaman. Nie Indianin, nie ten, który kojarzy nam się z tym mianem, ale prawdziwy łowca demonów. I kolekcjoner. Łapach, hycel, terminator... Ale uważajcie. Zastanówcie się, nim sięgnięcie po tę książkę. Może zbyt wiele wyjaśnić. Naprawdę ZBYT WIELE możecie poznać. Dotrzeć do prawdy, którą wolelibyście ukryć, nawet we własnych trzewiach, które przytłoczone ciężarem mogiły nie zaszkodziły by już nikomu.
Wszystko w jesiennej szarudze, pośród kropli deszczu opadających na rdzawo-brunatne liście; pośród liści kierujących się powoli w dół. Liści opadających lekko, powoli, kurczowo trzymających się jeszcze przez chwilę uświęconych wyższości. Jesieni pięknej i często słonecznej za dnia, wieczorami zmieniającej się w zwyczajną, bezbarwną bramę, przez którą przemykają do nas smutki, łzy i kolce, które rozdzierają zasklepione rany. Jesieni samotnej, tęskniącej za nieznanym. Jesieni – pory zmarłych, czasu przejścia, powolnego umierania, zasypiania z nadzieją na odroczenie wyroku i ponowne narodzenie.
Czyż może być lepsza pora na demony? Nasze własne, krajowe? Niech żyje koszmarny patriotyzm. „Jestem nieudany.” „Chciałbym być normalny.” Taki jak inni. Bo przecież wokół wszystko się jakoś toczy. Większość jest szczęśliwa, a nawet czasem wszyscy... tylko nie ty... „Czy nigdy nie miałeś wrażenia, że z twoim życiem jest coś nie w porządku?” Że wszystko udaje się innym, a nie tobie. Wszelkie kłody padają tylko pod twoje nogi, a ptaki, przynoszące szczęście omijają ciebie szerokim łukiem.
Wszyscy mamy takie dni, ale niektórzy z nas, po prostu wiodą takie życie. Całe. Koszmarne. I gdy w końcu pojawia się ostateczne zwątpienie, gdy ciało już nie wytrzymuje, duch powoli umiera zabierając ze sobą marzenia, bo te nigdy przecież się nie spełniają, przyjmują pomocną dłoń... demona? Zawsze gotową, by przy nas TRWAĆ... czekać cierpliwie. Aż otworzymy drzwi. W końcu IM się nie spieszy. Są wieczne, więc dlaczego miały by znać pośpiech.
Księga Jesiennych demonów to opowiadania o tych, którzy przyjęli pomoc. Uścisnęli dłoń, nie uzmysławiając sobie, w jaki sposób będą musieli za to zapłacić. To opowiadania szalone, nieokiełznane, koszmarne, bo dziwnie mogące się wydarzyć. A czy świadomość tego nie jest szaleństwem? Pięć opowiadań, których nie można streścić, ani podsumować. Nie można ich też nagiąć do już istniejących schematów i norm. To twory zbolałych, oszukanych dusz, które pragnęły tylko szczęścia. Twory nieokiełznane w zakończeniach, a często i ich pozbawione. Bo czy można zakończyć ten taniec? Wirowanie między dobrem a złem? Opowieść terapeuty, który spotkał Jego, oraz zwykłego ojca rodziny, który zyskał zbyt WIELE. Demony Grzędowskiego są miłe? Cywilizacja daje im dostęp do nas, gdy owiani „wyścigiem szczurów” brniemy w zwierzęcość. Ale jednocześnie naprawdę rozmaicie można je interpretować. W końcu każdy z nas ma swojego demona. Demona – kształt, plamę na ścianie, skropioną wyobraźnią, zbyt wybujałą, nie wierzącą, ale
podświadomą.
Demony są złe o niewyraźnych rysach twarzy, odbierające nam to, co nagle ktoś nam ofiarował. A może to jednak one same, tak po prostu przywracają nas do normalności, gdy ktoś zawiódł? Złej, dla nas niezrozumiałej. A może po prostu bawią się nami, jakbyśmy byli wszyscy pionkami na szachownicy. W ich dziwnej, niekończącej się rozgrywce.
Najpierw dają, a potem pozwalają sobie na grę, by cofnąć nas w marną przeszłość? Ale czy na pewno? A może ktoś stara się nam pomoc, a tylko nasze demony na to nie pozwalają? Który pionek teraz odpadnie? Każdy ma swojego demona. Jak ma na imię Wasz?